Rok bez rady. Bilans bez optymizmu

Czytaj dalej
Fot. archiwum Polska Press
Karina Obara

Rok bez rady. Bilans bez optymizmu

Karina Obara

Mija właśnie rok odkąd rząd rozwiązał Radę ds. walki z rasizmem i ksenofobią. - To wielki błąd - ocenia Barbara Nowacka z Inicjatywy Polskiej.

Premier Beata Szydło uznała, że Rada do spraw przeciwdziałania dyskryminacji rasowej, ksenofobii i związanej z nimi nietolerancji nie jest potrzebna. Rząd PiS tłumaczył rok temu, że rada nie wykazała się niczym szczególnym. Jednak rosnące w Polsce zachowania ksenofobiczne i rasistowskie świadczą o tym, że rada nadal miałaby co robić.

Na co rząd pozwala?

W maju 2015 r. odsetek Polaków niechętnych wobec przyjmowania uchodźców wynosił 21 proc., ale już w grudniu 2015 r. wzrósł do 53 proc. i na takim poziomie utrzymuje się do dzisiaj. Przypomnijmy, że rada została utworzona w 2011 roku przez Donalda Tuska. Miała m.in. monitorować występowanie zjawisk dyskryminacji rasowej i prowadzić działania promocyjne w zakresie jej przeciwdziałania.

Katarzyna Piotrowska-Radziewicz, prawniczka i działaczka Inicjatywy Polskiej uważa, że rok bez Rady ds. walki z rasizmem i ksenofobią to rok przyzwolenia rządu na zwiększające się nastroje antyimigranckie, które wprost przekładają się na akty przemocy oraz wandalizmu w stosunku do imigrantów.

- Te nastroje potęgowane są skandalicznymi wypowiedziami członków rządu, szczególnie ministra Mariusza Błaszczaka i Jarosława Kaczyńskiego, którzy trywializują te przestępcze zachowania jednocześnie insynuując, że imigranci w większości są terrorystami. Mogą przenosić choroby zakaźne i zagrażają naszej kulturze, tożsamości narodowej i religii - mówi Katarzyna Piotrowska. - Obserwujemy też wzmożone działania środowisk skrajnie prawicowych, w szczególności ONR, który organizuje prowokacyjne marsze, gdzie wygłasza się antysemickie i antyimigranckie hasła. Jednym z przykładów tych skandalicznych działań jest spalenie na rynku we Wrocławiu kukły z gwiazdą Dawida czy pobicie zagranicznych studentów na kilku uniwersytetach.

Zdaniem prawniczki celowa bierność polskiego rządu przekłada się na wzrost nastrojów społecznych potęgujących strach przed obcymi i innością.

- Brak odpowiedniej edukacji oraz przede wszystkim monitorowania aktów agresji zarówno werbalnej jak i siłowej, sprawiają, że Polska na równi z Węgrami staje się państwem odgrodzonym murem zaściankowości i nietolerancji, gdzie rząd zgodnie z zapisami konstytucji, aquis communitare UE oraz Powszechną Deklaracją Praw Człowieka, nie traktuje wszystkich obywateli na równi - dodaje Katarzyna Piotrowska-Radziewicz.

Barbara Nowacka, liderka Inicjatywy Polskiej zauważa: 
- Wyraźnie widać, jaką głupotę popełnił rząd Beaty Szydło likwidując radę. Wystarczy przypomnieć sobie zamieszki z początku roku na wschodzie kraju o podłożu rasistowskim w Ełku i ciągłe sygnały o pobiciu studentów czy zwykłych ludzi, którzy mieszkają u nas i uczciwie pracują. Minister Błaszczak mówi, że nie dostrzega problemu, a przecież policja alarmuje, że ataków tego typu jest nawet o 40 proc. więcej. Rada nie jest oczywiście jedynym organem zapobiegającym takim zdarzeniom, ale uwrażliwia społeczeństwo i podejmuje większe działania.

Rząd niezainteresowany

Barbara Nowacka jest przekonana, że likwidacja rady to pokazanie społeczeństwu, że ten temat nie interesuje PiS, czym również rząd daje nieme przyzwolenie na zachowania ksenofobiczne i rasistowskie.

- Parę dni temu przez środek Warszawy przeszedł marsz ONR, ludzi, którzy szczycą się nienawiścią do innego koloru skóry 
- dodaje Barbara Nowacka. 
- Rząd nie potępił tego marszu. A jednocześnie nie przeszkadza to rządowi czerpać korzyści z UE, która krytykuje zachowania nienawiści wobec innych.

- Takie działania rządu, jak likwidacja rady wzmagają poczucie bezkarności w środowiskach skrajnie nacjonalistycznych - ocenia Zuzanna Lewicka-Burek z Unii Europejskich Demokratów. - Wobec coraz częstszych aktów agresji skierowanych przeciw osobom innej nacji lub o odmiennych poglądach organy administracji państwowej powinny zwiększyć działania przeciwstawiające się takim zachowaniom, a nie robią tego.

Socjolog dr Tomasz Marcysiak z WSB w Bydgoszczy na poczynania rządu patrzy tak: - Trudno służyć kilku bogom. Albo się puszcza oko do nacjonalistów, albo zwalcza się ksenofobię i nietolerancję. To drugie jest znacznie trudniejsze, bo wymaga całego programu edukacyjnego, a kto miałby się tym zająć w PiS? Nie znam nikogo takiego. Wygrywa więc kalkulacja wyborcza, a nie rozumu.

Karina Obara

Polityka, psychologia i kultura są ze sobą nierozerwalnie związane i dlatego fascynują mnie dziennikarsko. To, co ludzie wyprawiają na tych polach jest warte pokazania. Zdanie niech każdy wyrobi sobie sam:-)

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.