Dwie sąsiadki - Irenę Schmidt i Monikę Kosiedowską z Rytla spotykamy w letnie popołudnie. Nie piją kawy, bo to też nie pogawędka z ploteczkami. Pani Monika pomaga pisać wniosek o zasiłek dla ojca pani Ireny.
Starszy pan wymaga ciągłej opieki. Nawet policzyła, od 18 marca był siedem razy w szpitalu, łącznie spędził w nim 17 dni. Najpierw lekarze zdecydowali, że trzeba ująć jedną nogę, drugiej - niestety - też nie udało się uratować. Pani Irena ma wyczulony słuch. - Chyba wołał? Coś jakby słyszałam - dopytuje i zrywa się sprawdzić, co się stało.
Tata miał swój osobny dom, ona w głębi posesji razem ze swoimi dziećmi i mężem - drugi. Był prezentem ślubnym. A potem może było nie tak, że co rok prorok, ale stworzyli udaną rodzinę, taką, że każdy drugiemu oddany. Teraz rodzina pani Ireny jest ośmioosobowa, bo chłopcy starają się już iść „na swoje”. Ale na przykład córka z Anglii - tak jest zżyta z mamą, że na urlop z własną rodziną - przyjeżdża i tak do niej. Podczas nawałnicy też tu byli.
- Podniosłam ojca, wyżej na poduszki. Zsunął się, dlatego mnie wołał - mówi pani Irena.
Jak wygląda obecnie życie mieszkańców Rytla? Czytaj w dalszej części artykułu.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień