Roksana wygrała z anoreksją i chciałaby ustrzec przed nią innych
Roksana mając 13 lat wpadła w anoreksję. Odchudzała się, bo chciała być zauważana. Dzisiaj już się nie waży ale też nie już ma wyrzutów z powodu zjedzenia czekolady
Roksana to pełna pozytywnej energii dziewczyna z ambitnymi planami na przyszłość. Gdybym nie wiedziała, że Roksana kilka lat temu katowała się i walczyła sama ze sobą, to nie powiedziałabym, że chorowała na anoreksję. Spotkałam się z fantastyczną dziewczyną, która chce być lekarzem - psychiatrą. Jej marzeniem jest pomaganie innym tak jak pomogła sobie samej. Roksana ma za sobą wygraną wojnę z anoreksją i bulimią.
Choroba
Jej historia z odchudzaniem zaczęła się, gdy szła do szóstej klasy szkoły podstawowej. W wakacje postanowiła zrzucić kilka kilogramów, chciała zwrócić na siebie uwagę, myślała, że jak będzie chuda to zyska sympatie nowych koleżanek i kolegów, ale i rodziny.
- Na moje odchudzane złożyło się wiele czynników - opowiada Roksana. - Własnie wtedy też straciłam bliską mi osobę i odchudzanie było moim ujściem.
Zaczęło się całkiem niewinnie. Początkowo Roksana zrezygnowała z kolacji, z czasem zaczęła ograniczać kolejne posiłki. Pomocny okazał się jej w tym pies, którego karmiła swoim obiadem. Rezygnowała z posiłków, aż od pewnego dnia jedyne co brała do ust to jedno jabłko i biała bułka na zapchanie żołądka.
- Ale udawałam, że jem. Zostawiałam papierki po jedzeniu, brałam do ręki trzy, cztery chipsy - wspomina.
Tak naprawdę katowała się. Nie jadła, cały czas kontrolowała wagę, wykonywała po 800 brzuszków dziennie, bo bała się, że brzuch jej urośnie.
- Macałam brzuch i sprawdzałam czy nie przytyłam. Ważyłam się kilka razy w ciągu dnia, każdy gram więcej oznaczał dla mnie więcej ćwiczeń. Przyglądając się sobie w lustrze cały czas widziałam niedoskonałe ciało. Nie widziałam siebie o kilka rozmiarów większą, ale wydawało mi się, że wszędzie wisi mi tłuszcz - opowiada.
W najgorszym okresie Roksana ważyła 28 kilogramów. Trafiła do szpitala. To jej mama postanowiła działać. Najpierw zabrała córkę do lekarza rodzinnego. Ale tam Roksanie udało się oszukać wagę. Usłyszała jednak, że jeśli jeszcze schudnie to trafi do szpitala. Roksana miała też problemy z nerkami, dostała skierowanie na kolejne badania. Pojechała do szpitala gdzie też ją zważono. Okazało się, schudła i to sporo.
- Nie wiedziałam o tym, więc się nie przygotowałam tak jak wcześniej do wizyty u pierwszego lekarza. Nie wypiłam trzech litrów wody, nie objadłam się poprzedniego dnia - opowiada. - Dziś myślę, że gdyby nie mama i te badania, to mogłoby mnie dzisiaj tu już nie być.
Do szpitala trafiła z wagą 30 kg. Leczenie rozpoczęło się od zrzucenia dwóch kilogramów. Żeby wyjść ze szpitala musiała przytyć. 38 kg - tyle miała pokazywać waga.
- Zostałam wypuszczona, jak ważyłam 35 kg - opowiada Roksana. - Ale za dore zachowanie. Początkowo nie chciałam jeść, jednak pobyt w szpitalu był dla mnie strasznym przeżyciem. Chciałam jak najszybciej stamtąd wyjść. Miałam przecież jedynie 13 lat a znalazłam sie w szpitalu psychiatrycznym. Leżałam w sali z kratami w oknach. Wrzucona do jednego worka z osobami, które miały inne choroby psychiczne. Spędziłam tam dwa miesiące.
Po wyjściu ze szpitala ponownie schudła. Jednak szybko uświadomiła sobie, że jeśli dalej będzie spadać na wadze to wrócić do psychiatryka. Tego bała się najbardziej. Wtedy zaczęła się przekonywać do jedzenia.
- Pamiętam, jak w nocy obudziłam się głodna. Na szafce miałam postawione cukierki, ale nie mogłam ich zjeść. Trzęsłam się z głodu, ale miałam jakąś blokadę. Nie mogłam po nie sięgnąć. Wtedy zrozumiałam, że muszę z tym skończyć - opowiada Roksana.
Z anoreksji w bulimię
Powoli zaczęła wychodzić z choroby. Starała się jeść normalnie. Waga powoli rosła. Roksana wiedziała, że może przytyć, ale tylko do wyznaczonej granicy. Jednak chęć jedzenia przerodziła się w obsesję. Z anoreksji weszła w bulimię.
- Potrafiłam zjeść ogromne ilości. Przykładowo zaczynałam od szejka, później jadłam makaron ze śmietaną, do tego smażony ryż, ciastka, słodkie napoje - wymienia. - To był jakiś amok. To było nie do opisania.
Po obżarstwie Roksana myślała tylko o tym, żeby to wszystko zwrócić. Dopadały ją wrzuty sumienia. Gdy nie mogła wymitować, brała garściami tabletki przeczyszczające.
- Dopiero dzisiaj wiem, jak bardzo zniszczyłam sobie tymi tabletkami florę jelitową, jakich dolegliwości się nabawiłam, ale wtedy o tym nie myślałam. Wtedy czułam się nieczysta.
„Anoreksja na śniadanie”
O chorobie Roksana mówi swobodnie, zdaje sobie sprawę z tego jak wielką krzywdę sobie wyrządziła. Dziś mówi, że anoreksja wiele jej odebrała, ale też wiele nauczyła. Swoją historię postanowiła spisać.Książka „Anoreksja na śniadanie” powstała w kilka miesięcy. Jest efektem własnych przeżyć i porannego pisania.
- Książka podzielona jest na trzy części. Pierwsza to moja historia, jak się rozpoczęło, jak wyglądało wtedy moje życie. Opisałam też tam całą hospitalizację m.in. to jak pierwszego wieczora jedna z pielęgniarek kazała mi wejść do wanny z ośmiorgiem innych dzieci. Druga część jest opowieścią o tym jak wychodziłam z choroby. Tu spotykam pewną osobę, która pomaga mi przez to przejść. Trzecia część jest takim elementem poradnikowym. Są tam wypowiedzi specjalistów, psychodietetyków, osób, które też przechodziły anoreksję, odpowiadam na pytania, które może sobie zadawać rodzic - relacjonuje Roksana.
- Wyszłam z tego i chciałabym ustrzec innych przed tą chorobą. Dzisiaj się już nie ważę, nie myślę, że jestem gorsza, brzydsza od innych. I chociaż, jak każdy, ja też czasem mam gorszy dzień i leżę smutna pod kocem, to wiem ile warte jest życie.a
Wesprzyj książkę
Anoreksja na śniadanie jest książką, której podczas swojego leczenia i wychodzenia z choroby szukała Roksana. Nie znalazła takiego poradnika. napisała więc swój. Książka jest już gotowa. Żeby ją wydać Roksana potrzebuje 10 tys. zł. Dziewczyna postanowiła zorganizować zbiórkę na portalu www.poma-gam.pl/ans. Zebrana kwota pozwoli na wydanie tysiąca egzemplarzy. - Anoreksja nadal jest takim tematem tabu w sferze prywatnej. Trzeba z tym skończyć - mówi.