Wojciech Kulig

Rolnicy z Dobiesławia wspierają pogorzelców

Na zdjęciu Lidia i Stanisław Kaliszczakowie, którzy  miesiąc temu w pożarze stracili całe gospodarstwo. Obok nich  rolnik ze wsi Dobiesław, który przywiózł Fot. Wojciech Kulig Na zdjęciu Lidia i Stanisław Kaliszczakowie, którzy miesiąc temu w pożarze stracili całe gospodarstwo. Obok nich rolnik ze wsi Dobiesław, który przywiózł ciągnikiem zebrane dary od gospodarzy z gminy Darłowo.
Wojciech Kulig

Mija miesiąc od pożaru, który strawił jedno z gospodarstw rolnych w Malechowie. Swoje wsparcie okazali gospodarze z Dobiesławia. Potrzebna jest dalsza pomoc.

- Zostaliśmy bez niczego. Mamy zwierzęta i nic poza tym. W jednym momencie z dymem poszło też dwanaście przyczep ziemniaków. Nic nie zostało do zjedzenia. Właściwie wszystkie nasze plony zostały zniszczone - mówi nam Lidia Kaliszczak, mieszkanka Malechowa wspominając dramatyczny pożar, do którego doszło 9 października, w niedzielę nad ranem.

Spaliła się wówczas stodoła, stajnia, obory i niestety wszystko co się tam znajdowało, czyli 25 ton zboża, 60 ton siana i słomy oraz materiały budowlane. Strażakom na szczęście udało się uratować wszystkie zwierzęta ( świnie, krowy, cielaki, kury i kaczki). Straty wyceniono na około 400 tysięcy złotych.

- Nie trzeba było długo czekać, aby znaleźli się pierwsi dobroczyńcy. Rolnicy ze wsi Dobiesław odpowiedzieli na apel swojego sołtysa, który stworzył dwa punkty zbiórek produktów.

- Akurat tak się złożyło, że mieliśmy biesiadę jesienną i zorganizowaliśmy pomoc rzeczową. Gospodarze z naszego regionu ofiarowali to, czym mogli się podzielić. Zapakowaliśmy zboże, siano, słomę i ziemniaki - mówi Krystyna Krassowska, sołtys wsi Dobiesław i dodaje: Rolnicy mówią, że sami to rozumieją. Niektórzy też przeżyli pożogę i wiedzą co to znaczy jak wszystko się człowiekowi spali.

Pomoc finansową: 2 tysiące złotych przekazała też gmina Malechowo. Potrzeby są jednak dużo większe. To dlatego, że państwo Kaliszczakowie mają do wykarmienia bardzo dużą ilość zwierząt. Ciągle konieczne jest wsparcie w postaci chociażby zboża i kiszonki.

- Obecnie w gospodarstwie mamy świnie, bydło i drób. Zdenerwowało nas to, że ubezpieczyciel dopiero teraz będzie wyceniał straty, jak pożar był miesiąc temu. Niestety, nie mam na drzewo i blachy. To miejsce trzeba jakoś okryć, bo zbliża się zima - tłumaczy Lidia Kaliszczak.

Pogorzelcy zaznaczają, że to już drugi w historii pożar, który zniszczył ich gospodarstwo.

- Podejrzewamy, że ktoś po prostu nam to wszystko podpalił. Nie złapaliśmy za rękę, ale takie nasuwają się wnioski - mówią.

Wszyscy, którzy chcieliby się skontaktować z pogorzelcami i ofiarować swoją pomoc mogą zadzwonić do Lidii i Stanisława Kaliszczaków pod numer telefonu 94 31 84 254

Wojciech Kulig

Dodaj pierwszy komentarz

Komentowanie artykułu dostępne jest tylko dla zalogowanych użytkowników, którzy mają do niego dostęp.
Zaloguj się

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2025 Polska Press Sp. z o.o.

Dokonywanie zwielokrotnień w celu eksploracji tekstu i danych, w tym systematyczne pobieranie treści, danych lub informacji z niniejszej strony internetowej, w tym ze znajdujących się na niej publikacji, przy użyciu oprogramowania lub innego zautomatyzowanego systemu („screen scraping”/„web scraping”) lub w inny sposób, w szczególności do szkolenia systemów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji (AI), bez wyraźnej zgody Polska Press Sp. z o.o. w Warszawie jest niedozwolone. Zastrzeżenie to nie ma zastosowania do sytuacji, w których treści, dane lub informacje są wykorzystywane w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe. Szczegółowe informacje na temat zastrzeżenia dostępne są tutaj.