Roman Sondej: Misiewicze to polityczna gra
- Ani ja, ani moi koledzy nie należymy do grona tzw. Misiewiczów - mówi dyrektor Roman Sondej. To odpowiedź na listę Nowoczesnej.
- Zjawisko „misiewiczostwa” występuje także u nas - stwierdził na konferencji radny Jerzy Wierchowicz z Nowoczesnej. O gorzowskiej liście Misiewiczów napisaliśmy już w czwartkowej „GL”.
Członkowie Nowoczesnej zaznaczyli, że nie mówią o „typowych” Misiewiczach, bo ten „prawdziwy” ani nie ma wykształcenia, ani kompetencji (patrz ramka). - My po prostu zwracamy uwagę na to, że taki proceder ma miejsce. Że liczy się legitymacja partyjna - pod-kreślili.
- To idiotyzm! - zareagował ostro Krzysztof Kielec, którego Nowoczesna wpisała na listę.
Prezes Kostrzyńsko - Słubickiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej, z którym rozmawialiśmy zaraz po konferencji, przypomniał, z jakich kierunków studiów ma magisteria (studia ekonomiczne i prawo) oraz, że mówi biegle w dwóch językach obcych, co potwierdzą zdobyte przez niego certyfikaty. - Całe życie pracowałem w sektorze prywatnym. Mam doświadczenie w zarządzaniu - mówił Kielec.
W piątek do Zarzutów Nowoczesnej odniósł się kolejny z listy Mirosław Rawa, szef gorzowskiej elektrociepłowni. - Jest mi naprawdę przykro, że stwierdzono, że w taki sposób awansowałem. A nie jest to prawdą. To nie polityka sprawiła, że jestem na takim, a nie innym stanowisku. W elektrociepłowni pracuję od 15 lat. Przeszedłem praktycznie wszystkie szczeble awansu w tej firmie. Byłem przy wdrażaniu nowych systemów... Mam szerokie wykształcenie, zasiadałem też w radach nadzorczych - mówił Mirosław Rawa.
Podkreślił, że nie chce brać udziału „w tych politycznych potyczkach”. - Dziwi mnie takie porównanie ze strony pana Wierchowicza, ponieważ znamy się z rady miejskiej, w której zasiadałem od 1991 r. i niejednokrotnie udało nam się zrobić coś dobrego dla miasta - dodał Rawa.
- Trudno mi polemizować z człowiekiem, któremu brak kultury i którego chyba jedyną pobudką do działania jest oskarżanie i obrażanie konkurentów - to komentarz Sebastiana Pieńkowskiego, przewodniczącego rady miasta, który na listę Nowoczesnej trafił jako szef oddziału Agencji Nieruchomości Rolnych.
- Pan Wierchowicz dobrze wie, że jestem absolwentem Politechniki Poznańskiej, mam dyplom NBA The Nottingham Trent University i Wielkopolskiej B.S. Wiele lat zarządzałem w polskich i zachodnich koncernach. Jeśli pan Wierchowicz twierdzi, że mam 26 lat i jestem w trakcie robienia licencjatu, to powiem tylko, że proponuję, by znalazł w swojej kolejnej partii Nowoczesnej, po UD, UW, PD, Koalicji Lewica i Demokraci, flircie z Komitetem Wyborczym Tadeusza Jędrzejczaka i PO, pięciu tak wykształconych i kompetentnych ludzi jak ja i moi koledzy, i zrobił konferencję prasową, i ich przedstawił. Podobno chce wygrać wybory, więc niech pokaże swoje intelektualne zaplecze. Jeśli ma coś do powiedzenia, niech merytorycznie wytknie nam błędy w zarządzaniu. Wtedy się do nich odniesiemy - komentuje Sebastian Pieńkowski.
Na liście Nowoczesnej jest też Robert Jałowy, szef TVP Gorzów (nie udało się nam z nim skontaktować) i Roman Sondej, który na hasło: Misiewiecze reaguje śmiechem. - To polityczna gra. Panowie z Nowoczesnej z centrali dostali takie zadanie i po prostu je wykonali. Ani ja, ani moi koledzy nie należymy do grona tzw. Misiewiczów. Wykonujemy pracę, na której się znamy i nie zostaliśmy do niej powołani bez powodu. Mamy adekwatne i wykształcenie, i doświadczenie zawodowe - mówi dyr. generalny urzędu wojewódzkiego.