Romską poetkę chcieli wyrzucić z imprezy na MTP. Oskarżono ją o... grzebanie dłonią w jedzeniu. Teraz przepraszają
Róża Łakatosz, romska poetka i pisarka z Poznania twierdzi, że wyrzucono ją z imprezy odbywającej się na terenie Międzynarodowych Targów Poznańskich ze względu na jej pochodzenie. Ochrona oraz pracownik targów mieli sugerować, że... kobieta wsadzała dłonie do pojemników z jedzeniem. - Usłyszałam też, że należę do grupy, która wyjada posiłki podróżnym na dworcu kolejowym - mówi Roża Łakatosz.
Na początku października na terenie Międzynarodowych Targów Poznańskich odbywała się impreza "Bałkańska randka w Poznaniu" organizowana przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych, Grupę MTP oraz Uniwersytet im. Adama Mickiewicza. W programie wydarzenia znalazły się m.in. projekcje filmów poświęconych Bałkanom, spotkanie z Robertem Makłowiczem, kurs tradycyjnych tańców bałkańskich.
Na imprezę postanowiła się wybrać romska poetka i pisarka z Poznania Róża Łakatosz, która od wielu lat zajmuje się promocją kultury romskiej w Polsce. Niestety na miejscu, w pawilonie 3A, czekała na nią niemiła niespodzianka.
Jak relacjonuje kobieta, po wejściu do hali postanowiła poszukać znajomych, z którymi była wcześniej umówiona. - Miałam przy sobie dwie bawełniane torby. Nie chciałam ich jednak cały czas nosić, dlatego w pewnym momencie pozostawiłam je na stole. W momencie, w którym po nie wróciłam, chcąc udać się do strefy tanecznej, zaczepili mnie trzej ochroniarze - opowiada pisarka.
Kobieta miała usłyszeć od ochrony, iż powinna natychmiast opuścić teren targowy. Nie zgodziła się jednak na to, prosząc o możliwość rozmowy z kierownikiem pawilonu, w którym odbywała się "Bałkańska randka w Poznaniu".
- Kiedy kierownik się pojawił usłyszałam, że nie powinnam tam przebywać. Twierdził, że wkładałam dłonie do pojemników z przygotowanymi potrawami, a następnie dodał, iż należę do grupy wyjadającej jedzenie podróżnym na dworcu kolejowym
- mówi pani Róża.
Pracownik MTP oraz ochrona, jak twierdzi poetka, zaczęli pytać o dwie torby, które zostawiła wcześniej na stole.
- Wyjaśniłam, że nie zostawiłam ich w szatni, bo nie miałam przy sobie pieniędzy, poza tym moi znajomi bez problemu z nimi wchodzili do pawilonu. Pokazałam też całą zawartość, czyli sweter i chusty do tańca. To nadal nikogo nie przekonało. Znów usłyszałam, że mam opuścić MTP - kontynuuje.
W tym momencie panią Różę dostrzegła jej znajoma, która postanowiła dowiedzieć się, dlaczego ochrona zamierza usunąć ją z imprezy. Miała usłyszeć, że nie powinna zadawać się Romką.
- Kiedy usłyszałam za plecami, że jestem "cyganichą", wezwałam policję - relacjonuje pani Róża. Jak utrzymuje kobieta, na interwencję musiała czekać około dwóch godzin, a kiedy funkcjonariusze pojawili się pod MTP, miały ją spotkać kolejne przykrości.
- Straszono mnie mandatami i tłumaczono, że zakłócam porządek publiczny. Policjanci po rozmowie z organizatorami zaczęli wypytywać, co robiłam podczas degustacji. Ostatecznie wpuszczono mnie kolejny raz na imprezę, ale zaznaczono, iż mam prawo tam być tylko ze względu na obecność mojej rodziny
- mówi pisarka.
Pani Róża jeszcze w październiku zgłosiła całe zajście do pełnomocniczki prezydenta miasta Poznania ds. polityki równościowej Stelli Gołębiewskiej.
- Pani Łakatosz poinformowała, że poczuła się źle potraktowana przez pracowników ochrony i niesłusznie wyproszona z imprezy. Twierdzi, że obrażono ją również słownie. W związku ze zgłoszeniem, do prezesa zarządu MTP - Przemysława Trawy - została skierowana prośba o odniesienie się do opisywanych przez Agatę Łakatosz zdarzeń i wyjaśnienie sytuacji - informuje Joanna Żabierek, rzecznik urzędu miasta.
MTP w swoim oświadczeniu zaznaczają, że są miejscem otwartym na różne narodowości, kultury, orientacje i wyznania. Dalej spółka podkreśla, iż jakiekolwiek formy dyskryminacji są niezgodne z prawem oraz z jej wartościami, i nie ma na nie przyzwolenia.
- Wyznajemy zasadę równego traktowania wszystkich naszych gości i pracowników. Każdego obowiązują te same regulaminy i wszelkie przejawy odmiennego traktowania są niedopuszczalne. Z przykrością przyjęliśmy informację o incydencie, który miał miejsce na początku października. Wyrażamy żal i nadzieję, że podobne sytuacje nigdy nie będą miały miejsca w przyszłości. Zasady zachowania naszych pracowników wobec wystawców, zwiedzających i innych kontrahentów są określone w Regulaminie pracy. Aby przypomnieć o obowiązujących zasadach dotyczących równego traktowania, wytyczne dot. zasad i pożądanych zachowań obowiązujących na Międzynarodowych Targach Poznańskich, otrzymają ponownie także firmy współpracujące
- czytamy w oświadczeniu.
Poznańska policja potwierdza, że interweniowała po telefonie od pani Róży.
- Cała sytuacja zakończyła się pouczeniem. Jeśli zgłaszająca ma uwagi co do zachowania funkcjonariuszy, powinna poinformować o tym komendanta miejskiego - informuje Iwona Liszczyńska z zespołu prasowego wielkopolskiej policji.
Zbulwersowania całym zajściem nie ukrywa syn pani Róży, Delfin Łakatosz, który opisał je dokładnie na Facebooku.
- I co to wszystko ma znaczyć?! Dlaczego w Polsce dzieją się tak idiotyczne sprawy? Dlaczego osądzamy innych po wyglądzie, ubraniu czy kolorze skóry.. XXI wiek a czuje się tu jak w średniowieczu! - napisał Delfin Łakatosz.