Romuald Szeremietiew: Rosja uważa się za skrzywdzone przez los mocarstwo
- W wyobrażeniach Rosjan system demokratyczny jest systemem anarchii - mówi Romuald Szeremietiew, były wiceminister obrony narodowej.
Wynik wyborów prezydenckich w Rosji jest chyba przesądzony?
Tak, zdecydowanie.
Ostatni sondaż przeprowadzony przez Ogólnorosyjskie Centrum Badania Opinii Publicznej daje Władimirowi Putinowi 69 procentowe poparcie wyborców. To całkiem sporo.
To za mało! Czytałem, że oczekiwane przez Putina poparcie ma wynieść 75 procent. To jednak dowodzi pewnej skromności prezydenta Putina, bowiem Stalin musiał mieć zawsze nie mniej niż 100 procent poparcia.
I skąd, pana zdaniem, aż takie poparcie dla Putnia?
Z naszego punktu widzenia to może być niezrozumiałe, ale my spoglądamy na Rosję poprzez pryzmat naszych wyobrażeń o tym, czym powinno być państwo, władza. Przywiązani jesteśmy do systemu wartości, które określa się jako cywilizację Zachodu, chociaż w przypadku Polaków należy raczej mówić o cywilizacji łacińskiej. Natomiast Rosja - z czego wielu nie zdaje sobie sprawy - należy do innego kręgu cywilizacyjnego. To nie jest ta cywilizacja, w której my funkcjonujemy, mówię o nas - Polakach. Inaczej niż w przypadku Polski, która przyjęła chrześcijaństwo z Zachodu, na cywilizację rosyjską, określaną czasem mianem turańskiej, duży wpływ miały ludy stepowe: Mongołowie, Tatarzy. W tej cywilizacji władza nie pochodzi z wyboru, jest zawsze, bardzo elegancko mówiąc, autorytarna. Warto zajrzeć do wielkiego opracowanie prof. Jana Kucharzewskiego „Rosja od caratu białego do czerwonego”. Swego dzieła wprawdzie profesor nie dokończył (pisał je w okresie II RP), ale w analizie dziejów doszedł do momentu, kiedy bolszewicy przejęli władzę w Rosji. I Kucharzewski stwierdził, że bolszewizm jest naturalnym stanem zgodnym z rosyjską tradycją rządzenia państwem. Podkreślił, że z tych powodów bolszewizm będzie dla Rosjan zrozumiały i zostanie przez nich zaakceptowany. Z tego też cywilizacyjnego powodu w Rosji zawodzą próby wprowadzania zachodnich rozwiązań demokratycznych.
Dlaczego?
W wyobrażeniach Rosjan system demokratyczny jest synonimem anarchii, bałaganu. Rosjanie oczekują, że władza będzie ich „trzymać za twarz” i w ten sposób zapewni porządek w państwie. Dziś według Rosjan porządek zapewnia prezydent Putin. Upadek autorytetu Michaiła Gorbaczowa i Borysa Jelcyna, którzy chcieli wprowadzać zachodnie rozwiązania ustrojowe dowodzi, że Rosjanie w swojej masie nie rozumieją i nie chcą demokracji. Dla większości Rosjan zresztą nadal wybitnym przywódcą jest zbrodniarz Iosif Wisarionowicz Stalin.
Wiec Rosjanie taki autorytarny sposób rządzenia akceptują i nie widzą tego, co wyprawia Władimir Putin?
Ależ widzą, jak on postępuje i uważają, że tak władza postępować powinna.
Jest jednak jakaś część społeczeństwa, która na takie rządy się nie godzi.
Ma pani rację. Część, ale niewielka część społeczeństwa, nie godzi się na autorytarne rządy Putina. Podziwiam ludzi, którzy wbrew nastrojom i poglądom większości społeczeństwa potrafią bronić wartości, które są także nam bliskie. Żałuję ogromnie, że ci ludzie nie mają szans, aby przejąć władzę w Rosji i decydować, czym będzie państwo rosyjskie. Gdyby na czele Rosji stali ludzie podzielający bliskie nam wartości, to relacje miedzy naszymi krajami byłyby przyjacielskie.
Co by jednak o Władimirze Putinie nie myśleć, to sprawny, sprytny i charyzmatyczny przywódca, prawda?
W społeczeństwach autorytarnych co pewien czas zdobywają władzę wybitne jednostki. Putin należy do tego typu przywódców. Stalin też takim był. Bywają też nieudolni autokraci, w Rosji takim był np. ostatni car Mikołaj II. Dlatego nie wiemy, czy ostatecznie także prezydent Putin nie okaże się przegranym. Toczy przecież bardzo ryzykowną grę z Zachodem i to na kilku frontach.
I kiedy Putin odda władzę, jak pan myśli? Albo inaczej: co musiałoby się stać, zdarzyć, aby ustąpił?
Czyli kiedy straci władzę? To trochę jak w przypadku starego dowcipu, kiedy chłop zjada kurę: kiedy chłop zapadnie na zdrowiu, albo kiedy kura zachoruje. W przypadku przywódcy autorytarnego traci on władzę, jeśli umrze, albo jeśli zostanie obalony siłą. Na razie Putin przekonuje, że cieszy się dobrym zdrowiem, więc tylko spektakularne klęski, widmo katastrofy Rosji mogłoby skłonić jakichś ludzi z kręgów władzy, aby go usunąć od władzy. Takiej sytuacji jeszcze nie ma.
Jakby pan ocenił obecną pozycję Rosji w świecie?
Rosja uważa się za skrzywdzone przez los mocarstwo.
Dlaczego skrzywdzone?
Rosjanie uważają, że niezasłużenie stracili pozycję supermocarstwa, jaką mieli jeszcze za czasów Związku Radzieckiego. Chcieliby, mówię tu nie tylko o przywódcach Federacji Rosyjskiej, ale również o zwykłych Rosjanach, chcieliby mieć decydujący wpływ na losy świata, mieć w świecie swoje strefy wpływów. Skoro jednak wciąż najwięcej do powiedzenia mają Amerykanie, to nic dziwnego, że Rosja chciałaby tę pozycję amerykańską osłabić i odbudować własną mocarstwowość. Podkreślę - Rosjanie uważają, że spotkała ich niesprawiedliwość, stąd ta ich świadomość, że są takim skrzywdzonym mocarstwem. To przypomina trochę nastroje w Republice Weimarskiej, gdy Niemcy uważali, że niesłusznie przegrali wojnę i stracili mocarstwowość - później Hitler chciał to naprawić. Putin przecież powiedział, że władza, która straciła mocarstwo ma obowiązek to mocarstwo Rosjanom przywrócić. Obecnie Putin próbują naprawić krzywdę, jaka spotkała Rosję.
Ale chyba trudno powiedzieć o Rosji, że jest słabym, nieliczącym się państwem?
Nie, nie - to jest oczywiście wielka siła. Z punktu widzenia Polski, to siła dla nas złowroga, ale Rosja nie rywalizuje tylko z Polską, która mocarstwem nie jest, ale z amerykańskim supermocarstwem. A wobec USA państwo Putina gospodarczo, a nawet militarnie, w siłach konwencjonalnych, niewiele może zrobić. Z tego powodu zapewne Władimir Putin zaczął straszyć świat swoją bronią nuklearną - w tej dziedzinie Rosja rzeczywiście dorównuje USA, ale tylko w tej. I Putin stara się wszystkich przekonać, że to wystarczy, aby wymusić na Amerykanach respektowanie interesów rosyjskich w świecie. W swoim niedawnym wystąpieniu o stanie państwa Putin mówił o tym i nawet straszył świat atomowymi pigułami. Podkreślał, że Federacja Rosyjska dysponuje broniami i siłą, która wymusi respektowanie oczekiwań, które ma Rosja, jeśli świat nie będzie wobec niej dość spolegliwy. Rosja cały czas walczy o to, by mieć więcej, to co ma teraz jej nie wystarcza.
Putin na potęgę się zbroi. Jaka jest tak naprawdę siła militarna Rosji? Ile w tych opowieściach o wielkiej rosyjskiej armii prawdy, a ile mitów?
Porównując armię Rosji z siłami Stanów Zjednoczonych, to wciąż za mało, aby Rosja mogła wystąpić zbrojnie przeciwko USA na polu konwencjonalnym. Natomiast Putin zaczął znowu straszyć tym elementami siły, którymi niewątpliwie dorównuje USA, czyli siłami nuklearnymi. W ostatnim wystąpieniu Putin oznajmił światu, że rosyjski przemysł zbrojeniowy stworzył pocisk manewrujący o napędzie atomowym. Zapewnił, że dla tej rakiety nie są groźne „żadne systemy obrony przeciwrakietowej, nawet perspektywiczne”. I dodał chełpliwie; „Niczego podobnego jeszcze na świecie nie ma.” Eksperci zastanawiali się czym jest ta nowa straszna broń, która dysponują Rosjanie i doszli do wniosku, że to rakieta, nad którą swego czasu pracowali Amerykanie. Jest ona czymś w rodzaju latającego reaktora atomowego o straszliwych możliwościach niszczycielskich. Z tego właśnie powodu Amerykanie ostatecznie zrezygnowali z takiego uzbrojenia. A dziś słyszymy z ust Putina, że Rosjanie taką broń mają. Putin mówi, że użycie tej broni spowodowałoby globalną katastrofę, ale dodaje: „Po co nam świat, w którym nie ma Rosji?” Nie ma Rosji jako supermocarstwa oczywiście, bo przecież jej istnieniu w obecnych granicach nikt nie zagraża. Więc biorąc pod uwagę ten wymiar - ryzyko użycia broni nuklearnej, to Rosja jest potęgą i może zagrozić Stanom Zjednoczonym. Natomiast, jeśli idzie o siły konwencjonalne, Rosja ustępuje znacznie nie tylko Stanom Zjednoczony, ale również siłom europejskich państw NATO, zakładając, że te będą działały wspólnie, a co do tego ciągle pojawiają się wątpliwości.
Jakie wątpliwości?
W państwach Europy Zachodniej (Niemcy, Francja, Hiszpania, Włochy) nie docenia się zagrożenia ze strony Rosji. Są też tam wpływowe ośrodki liczące na współpracę gospodarczą z Rosją. Do tego nie tak dawno w badaniach opinii publicznej na pytanie, czy w razie zagrożenia państw Europy Środkowo-Wschodniej należy udzielić im pomocy zgodnie z art. 5 traktatu waszyngtońskiego, zdecydowana większość respondentów odpowiedziała - nie. A skoro takie jest stanowisko większości, jak by nie było wyborców, to jak zachowają się wybrani przez nich politycy w przypadku, gdy trzeba będzie przeciwstawić się agresji ze wschodu? Widzimy, że wówczas jedyną siłą, na jaką będzie można liczyć okaże się nasza armia.
Nasza armia nie ma się co równać z siłami zbrojnymi Federacji Rosyjskiej, musimy liczyć wyłącznie na NATO?
Rzeczywiście, przyjęta koncepcja obrony zakłada niezbędność pomocy sojuszniczej w razie ataku na Polskę. Nie dysponujemy takimi siłami, które mogłyby efektywnie odeprzeć Rosjan. Samotnie nie bylibyśmy w stanie stawić im skutecznego oporu.
Sytuacja bez wyjścia.
Nieprawda, Polska może stworzyć własny narodowy system obrony skutecznie ją chroniący nawet przy braku pomocy sojuszniczej.
To chyba niemożliwe.
Niemożliwe tylko dlatego, że ludzie odpowiedzialni za bezpieczeństwo narodowe nie wyobrażają sobie, aby było to możliwe. Jeśli nie szuka się potrzebnych rozwiązań, to ich nie będzie. Ciągle mówię o tym, co trzeba zrobić w naszej obronności.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień