Rosja - NATO o flance i Ukrainie
Po dwóch latach przerwy znowu radzą. W Brukseli na szczeblu ambasadorów przedstawiciele Rosji i NATO omawiają ustalenia szczytu sojuszu.
Trudno oczekiwać, by napięte stosunki NATO z Rosją po szczycie sojuszu w Warszawie uległy poprawie. Podczas dwudniowego spotkania najważniejsi liderzy zdecydowali m.in. o rozmieszczeniu w Polsce i w krajach bałtyckich czterech batalionów żołnierzy, a także zademonstrowali poparcie dla Ukrainy. Europejscy eksperci przekonywali, że podjęte przez nich decyzje to wielki krok ku zapewnieniu bezpieczeństwa Polsce i państwom bałtyckim. Deklarację państw sojuszu liczącą aż 139 punktów na Starym Kontynencie przyjęto z zadowoleniem.
Rzeczniczka rosyjskiego MSZ Maria Zacharowa podkreślała z kolei, że NATO żyje polityczno- -wojskową fantazją i koncentruje swoje wysiłki na odstraszaniu nieistniejącego zagrożenia ze Wschodu. Rosyjscy komentatorzy mówili krótko: „NATO chce spokoju, ale przygotowuje się do wojny.” Dodawali, że choć Moskwa z uwagą przygląda się decyzjom sojuszu północnoatlantyckiego, nie przewiduje środków odwetowych po ostatnim szczycie. Nie mógł on jednak pozostać bez żadnej odpowiedzi Moskwy. Na środę w Brukseli zwołano pierwsze od dwóch lat posiedzenie rady NATO - Rosja na szczeblu ambasadorów.
- Wznowienie po pewnej przerwie rady NATO - Rosja wynika z warszawskiego szczytu NATO. Moskwa będzie żądała szczegółowych wyjaśnień, ponieważ uznała, że niektóre decyzje szczytu stwarzają zagrożenie dla bezpieczeństwa kraju. Spotkania NATO - Rosja zawsze służyły łagodzeniu napięć i wyjaśnieniu sobie wszystkich nieporozumień pomiędzy stronami. I tym razem nie będzie inaczej - mówi nam politolog profesor Longin Pastusiak i dodaje:
- Kreml jest coraz mocniej zaniepokojony tym, że NATO zbliża się do granic Rosji. I na to odpowie. Ale trzeba mieć jasność - rada Rosja - NATO odbywa się na szczeblu ambasadorów, nie jest więc to szczebel decyzyjny - podkreśla ekspert.
Autor: Sylwia Arlak