Rowerem do Azji. Jak skutecznie schudnąć 7 kilogramów w miesiąc
W Turcji spędził trzy dni. Na noc nie rozkładał hamaka, bo nie chciał, żeby go ktoś przypadkowo postrzelił. Robert Jamróz, kolarz - amator z głuchołaskiego klubu Ktukol, na rowerze pojechał spod domu do Stambułu i z powrotem.
W dobie elektronicznych liczników na kierownicy roweru robienie statystki jest proste. Robert co noc, leżąc w hamaku, podsumowywał przejechany dzień. Wyszło mu 5,7 tys. kilometrów w 28 dni i ani jednego dnia przerwy. Przejechanych 15 państw, kilka górskich łańcuchów. Łącznie 48 kilometrów podjazdów (w pionie). Średnio 205 kilometrów pedałowania dziennie. Najdłuższy, pierwszy etap przez Czechy, liczył ponad 300 km, bo jechał przez znane tereny i nie delektował się widokami. W górach Bałkanów pokonywał dziennie 150 km.
Pomysł na wakacje
Robert Jamróz spod Głuchołaz na rowerowe wyprawy po Europie jeździ od 2010 roku. Z reguły wybierał Bałkany, Grecję, Chorwację. W ubiegłym roku zmieniał pracę i mógł poświęcić na wyprawę więcej czasu. Wybrał więc wyjazd do Istambułu.
- Pomysł na taką wyprawę miałem już rok wcześniej, ale wtedy akurat w Turcji doszło do wojskowego puczu. Uznałem, że jest zbyt niespokojnie. - opowiada Robert Jamróz.
Kiedyś bardzo dokładnie planował trasę przed wyjazdem, ale rozczarowały go szeroko reklamowane atrakcje dla turystów. Ostatnio zmienił strategię. Miał wybrany cel główny, stolicę Turcji. Poza tym każdego dnia w hamaku, leżąc pod gwiaździstym niebem, oglądał na telefonie mapy, wyszukiwał ciekawe miejsca, sprawdzał pogodę, żeby ominąć deszcze i wstępnie planował trasę na następny dzień. Nie jest dla niego problemem zboczyć nawet kilkaset kilometrów, albo wybrać boczne, szutrowe drogi przez góry.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień