Rowery elektryczne zyskują coraz większą popularność. Ale pandemia zdemolowała produkcję i ceny na pewno wzrosną
Ten kto ma własny rower elektryczny, może się czuć jak pan – pedałuje, ale z jakim fasonem, niespecjalnie się męcząc. Wypasiona maszyna może być przedmiotem dumy, a na pewno jest ekologicznym pojazdem ułatwiającym poruszanie się tak w mieście, jak i w trudnym terenie, nawet w górach. Tyle, że jego ceny rosną, a dostępność maleje.
Na początek wyjaśnienie - określenie tego jednośladu elektrycznym jest nieco mylące i nieprecyzyjne, bowiem tak naprawdę jest to napęd hybrydowy – uruchamiany siłą mięśni ludzkich i wspomagany tylko silnikiem elektrycznym.
Nie ma więc mowy o przekręceniu manetki „gazu” i jeździe bez pedałowania niczym na e-hulajnodze.
Rower, który dla uproszczenia nazywamy elektrycznym, cieszy się coraz większą popularnością. Według badania przeprowadzonego przez firmę YouGov, prawie 17 proc. mieszkańców Europy deklaruje zainteresowanie zakupem e-bike’a. Na tym tle Polska zdecydowanie się wyróżnia, gdyż co czwarta osoba chciałaby nabyć rower z silnikiem elektrycznym.
Większość jednośladów o w miarę przystępnych cenach, powiedzmy do 5-6 tys. zł, jest wykupowana na przysłowiowym pniu. Zwykle trzeba długo czekać na realizację zamówienia.
Więcej o tym czytaj w pełnej wersji artykułu.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień