Poznaliśmy ją wszyscy pięć lat temu dzięki zwycięstwu w Eurowizji Junior. Od tamtego momentu minęło sporo czasu – i dziś Roxie Węgiel jest już dorosłą wokalistką. Rozmawiamy z nią w przededniu premiery jej nowej płyty „13+5” o tym, jak się zmieniła przez ostatnie lata.
- Niedawno świętowałaś osiemnaste urodziny. Czujesz się już dorosła?
- Ta osiemnastka to właściwie tylko formalność. Funkcjonuję w show-biznesie od kilku lat i od dłuższego czasu otaczam się dorosłymi ludźmi. Musiałam więc szybciej dojrzeć. Czy ta osiemnastka coś zmieniła w moim życiu? Może jedynie mam więcej praw. (śmiech)
- Dorośli współpracownicy nie traktowali cię z góry, kiedy byłaś młodsza?
- Weszłam w świat muzyczny, kiedy miałam 12-13 lat. Na pewno więc różnica wieku między mną a moimi współpracownikami była odczuwalna. Musiałam się zaaklimatyzować w tym świecie. Przez te pięć lat dużo się nauczyłam. Cieszę się więc i doceniam to, że mogłam w tak młodym wieku zacząć. Popularność oczywiście ma swoje plusy i minusy, ale teraz generalnie jest super.
- Nie masz poczucia, że straciłaś trochę beztroskie dzieciństwo?
- Faktycznie: dzieciństwo bardzo szybko mi przeleciało. Aczkolwiek śpiew to moja pasja, od kiedy pamiętam. Kocham to, więc nie traktowałam tego nigdy jako jakiegoś obowiązku. Śpiewając, spełniałam swoje marzenia i realizowałam się. Byłam więc i jestem szczęśliwa. Chociaż, jeśli chodzi o zwykłe dziecięce aktywności, to faktycznie było ich trochę mniej niż u moich rówieśników. Miałam sporo na głowie i musiałam się mocno zdyscyplinować. Ale wiadomo: coś za coś. Bardzo się jednak cieszę, że wszystko się tak potoczyło i miałam szansę zacząć w tak młodym wieku. To bardzo budujące.
- Uczciłaś osiemnastkę nową piosenką – „Ciche szepty”. To trochę inny utwór od twoich poprzednich nagrań.
- To jedynie lekka zmiana, aczkolwiek zwiastuje ona moją drugą płytę – „13+5”, która ukaże się w marcu.
- Czyli to otwarcie nowego rozdziału w twojej karierze?
- Wiele osób kojarzy mnie z czasu, kiedy byłam małą dziewczynką – z „The Voice Kids” czy z Eurowizji Junior. Tymczasem sporo się w moim życiu zmieniło. Chcę więc zaprosić słuchaczy do mojego aktualnego świata i tego, co obecnie podoba mi się muzycznie. Stąd też tytuł płyty – „13+5”.
- Dzisiaj słuchasz innej muzyki niż pięć lat temu?
- Muzyka popularna bardzo ewoluowała przez ten czas. Dlatego szukałam czegoś nowego i świeżego. Obecnie słucham dużo trapu, ale też ballad w stylu Lany Del Rey. Generalnie lubię sentymentalną muzykę, która niesie ze sobą dużo emocji.
- Podobno pracowałaś nad nową płytą aż dwa lata. Lubisz tworzenie nowych piosenek?
- Bardzo. Chciałam, żeby te nowe piosenki były autentyczne. I tak też się stało: utożsamiam się z każdym słowem w tekstach, które śpiewam. Tym bardziej, że pierwszy raz mogłam się wykazać twórczo. Bardzo długo szukałam tej autentyczności, a to nie jest łatwe. Pierwsza płyta odniosła duży sukces i bardzo mi zależało na jakości tego nowego materiału. Dlatego dużo nagrywałam, ale dużo też odrzuciłam. W końcu udało się jednak znaleźć dobrą drogę.
- Ta płyta będzie bardziej osobista niż twój debiut?
- Na pewno. Wtedy byłam przecież dzieciakiem. Od tamtej pory dorosłam i zmienił się mój światopogląd. Te piosenki będą więc na pewno bardziej dojrzałe.
- Kiedyś powiedziałaś, że nie chcesz zamykać się na jeden styl muzyczny. Tak będzie na „13+5”?
- Tak. Ale wszystkie piosenki łączy wspólny mianownik: mój głos. Są tam bardziej taneczne nagrania, ale też ballady. Każdy znajdzie na tym albumie coś dla siebie.
- Jak dziś postrzegasz swoją pierwszą płytę?
- Lubię ją. Uważam, że jest bardzo urocza. Mam do niej duży sentyment. To było dawno i moja muzyka się zmieniła. Ale dałam z tamtym repertuarem wiele koncertów i jego część zostanie ze mną na zawsze.
- Tamta płyta okazała się dużym sukcesem i pokryła się platyną. Myślisz, że tej nowej uda się powtórzyć ten wynik?
- To wszystko bardzo szybko się zadziało. Nie spodziewałam się, że ta płyta będzie miała takie przebicie. Było więc spore zaskoczenie. Zależało mi, aby ten nowy album był dobry i żeby wszystko się na nim muzycznie zgadzało. Dlatego każdy, kto pracował przy nim, włożył w niego całe swoje serce. Oczywiście chcielibyśmy, aby i on dotarł do jak największej liczby osób. Ale zobaczymy czy się spodoba, bo to faktycznie inna muzyka.
- Tym razem pracowałaś z teamem producenckim Wolf House. Jak na niego trafiłaś?
- To Jeremi Sikorski zaproponował mi współpracę. Pojechałam do niego do studia i znaleźliśmy wspólną nić porozumienia. Od razu między nami kliknęło i zaczęliśmy tworzyć numery, z którymi czułam się dobrze. „Ciche szepty” powstały właśnie podczas tej pierwszej sesji. Atmosfera była tak cudowna, że postaraliśmy się oddać energię tego dnia w tej piosence. I chyba się udało.
- Członkiem ekipy Wolf House jest twój obecny chłopak – Kevin. Poznaliście się podczas pracy nad tą płytą?
- Tak. Poznaliśmy się na pierwszej sesji.
- To była miłość od pierwszego wejrzenia?
- Tak. I to z obu stron. Oboje przyszliśmy na tę sesję ze średnim nastawieniem. Ja byłam zmęczona po trasie i wątpiłam, że może wtedy coś powstać dobrego na moją nową płytę. I nagle po prostu to wszystko się wydarzyło. Był to lekki szok dla obu stron.
- Co cię najbardziej urzekło w Kevinie?
- Wszystko. Kevin ma wszystkie cechy, które widziałam w moim ideale mężczyzny.
- Kevin miał duży wpływ na twoje nowe piosenki?
- Oczywiście. Przecież pisaliśmy je razem. Dlatego ta płyta to czyste emocje. Te piosenki same się rodziły. Mieliśmy tyle tematów, o których chcieliśmy napisać, że ostatecznie musieliśmy zawęzić ten materiał do trzynastu nagrań. Bardzo się cieszę, że tym razem mogłam tworzyć muzykę ze swoją ukochaną osobą.
- Nie było między wami żadnych konfliktów?
- Nie było. Zrezygnowaliśmy tylko z jednego numeru, bo po prostu mi się nie podobał. Zamiast niego stworzyliśmy nowy. Chłopaki bardzo szanowali moje zdanie. A ja ufałam im w różnych kwestiach. To była więc bardzo przyjemna współpraca.
- Dzisiaj jesteście z Kevinem parą w życiu zawodowym i prywatnym. To dobre połączenie?
- Dobre – szczególnie na płaszczyźnie tworzenia muzyki, która ma się opierać na emocjach. Siedzimy najczęściej w studiu w ścisłym gronie i nikomu to nie przeszkadza. Na razie wszystko jest pod kontrolą i praca nie wpływa jakoś negatywnie na naszą relację.
- Kevin jest starszy od ciebie o osiem lat. To ma znaczenie?
- Żadne. Różnica wieku zupełnie nie gra tutaj roli. Z moimi rodzicami sytuacja wygląda podobnie. Mama poznała tatę, kiedy miała siedemnaście lat, a on był od niej starszy o osiem lat. (śmiech) Historia więc zatacza koło. Oni są super małżeństwem – mam więc dobry przykład. Te osiem lat to nie jakaś wielka przepaść w naszym wieku. Jest bardzo dużo takich par. To zupełnie normalne.
- Rodzice zaakceptowali Kevina?
- Od kiedy go poznali – to bardzo.
- Mogłaś ukrywać tę relację. Dlaczego zdecydowałaś się opowiedzieć o niej publicznie?
- Tak naprawdę samo to wyszło. Wrzucaliśmy pewną „story” na Instagrama i fani połączyli sobie fakty. Stwierdziliśmy więc, że nie będziemy dalej tego ukrywać.
- Nową płytę promujesz nową sesją zdjęciową. Prezentujesz się na niej bardziej kobieco. Dobrze się czujesz z tym wizerunkiem?
- Bardzo dobrze. Utożsamiam się z całym tym projektem: muzyką i wizerunkiem.
- Nie chciałaś być bardziej grzeczna?
- Jestem po prostu sobą. Niczego nie udaję. Kiedy na początku udzielałam wywiadów, miałam z tyłu głowy, że wszystko musi być takie poukładane i grzeczne. Bardzo mnie to stresowało. Teraz zmieniłam podejście. Uważam, że we wszystkim trzeba być przede wszystkim sobą i nie zatracić siebie.
- Niektórzy internauci ciągle czepiają się ciebie, że wyglądasz zbyt dorosło. Jakie masz do tego podejście?
- Scena rządzi się swoimi prawami. Sesje zdjęciowe, teledyski, koncerty – to wszystko elementy show. Dlatego prezentuję na nich sceniczne stylizacje. A na co dzień ubieram się jak najzupełniej normalnie. Ludzie mogą oczywiście sobie interpretować mój wizerunek jak chcą. Ja jednak nie uważam, że jest w nim coś złego. Dobrze się czuję w takim stylu. Jest to kreacja artystyczna – ale dla mnie jak najbardziej OK. Nie widzę więc żadnego problemu.
- Irytują cię takie komentarze?
- Nie znoszę takiego bezsensownego oceniania. Każdy powinien zająć się sobą. Tym bardziej, jeśli chodzi o wygląd. Zdaję sobie jednak sprawę, że jestem osobą publiczną i muszę się z tym mierzyć. Dlatego mam z tym luz.
- Nieustanne zainteresowanie mediów i fanów twoją osobą, to cena sukcesu. Warto ją zapłacić?
- Myślę, że tak. Te negatywne komentarze bardziej we mnie uderzały, kiedy byłam młodsza. Teraz mam większy dystans. Wszystko musi być spójne ze mną. I zawsze będą ludzie, którym, się to spodoba i będą tacy, którym wręcz przeciwne. Muszę to zaakceptować.
- Kiedy nabrałaś tego dystansu?
- To kwestia dojrzewania. Największy kryzys miałam, kiedy zaczęła się pandemia. Żyłam w ciągłym biegu. Było mi więc bardzo ciężko – i nagle wszystko się ucięło: koncerty, spotkania z fanami, nagrania. Trzeba było siedzieć w czterech ścianach. To był dla mnie szok. Ciężko było mi przystosować się do tego, że zostałam odcięta, od tego co kocham. Wtedy zrozumiałam, że muszę popracować nad sobą i mentalnie zadbać o siebie. Bo te komentarze mocno wjeżdżały na mnie psychicznie. I okazało się, że to wyhamowanie pomogło. Bardzo się cieszę, że miałam ten moment oddechu, w którym mogłam odnaleźć siebie. Mogłam odpocząć i miałam czas dla rodziny. To było bardzo uspokajające. Zaczęłam wtedy pracować nad swoim rozwojem duchowym i wyznaczyłam sobie wyraźne granice – na co mogę sobie pozwalać, a na co nie. Po tym pierwszym mocniejszym kryzysie, nabrałam odpowiedniego dystansu.
- Jak ci się podoba polski show-biznes?
- Nigdy nie byłam zwolenniczką mocnego wchodzenia w ten świat. Szybko zrozumiałam, że trzeba w nim uważać na ludzi. Dlatego otaczam się tylko życzliwymi osobami i trzymam się ścisłym gronie tych, którym mogę w pełni zaufać.
- Znane osoby przyciągają tych, którzy chcą je wykorzystać do swych celów. Spotkałaś się z kimś takim?
- Faktycznie jest sporo takich osób, bo w show-biznesie każdy dba o swój interes. I miałam z takimi ludźmi do czynienia. Przez pewien okres pracowałam z nieodpowiednimi osobami, ale na szczęście mam to już dawno za sobą.
- Co ci pomogło zmienić niewłaściwe otoczenie?
- Sama zauważyłam, że ci ludzie mają na mnie zły wpływ. Ci, z którymi współpracujemy, muszą być naprawdę dobrze dobrani. Moi rodzice oczywiście też obserwowali to z boku i zauważyli, że nie jest ze mną dobrze. W końcu w pewnym momencie podjęliśmy decyzję, że czas na zmiany.
- Odczuwasz rywalizację na muzycznej scenie?
- Nie. Każdy artysta to osobny byt. Każdy ma swoich odbiorców, bo tworzy inną muzykę. Na scenie jest miejsce dla wszystkich. Dlatego zupełnie nie odczuwam jakiejś rywalizacji czy zawiści.
- Można mieć przyjaciół w show-biznesie?
- Myślę, że można. Przecież ja teraz trzymam się właśnie z taką ekipą. To rzadkość, ale zdarzają się takie sytuacje. Nie można wrzucać wszystkich do jednego worka. Wszystko zależy od człowieka i od tego, jaki ma on pogląd na takie rzeczy. Mam też kilka przyjaciółek, z którymi znam się od lat. Są ze mną na dobre i na złe.
- W nowych piosenkach dajesz wyraz swej wiary w Boga. To rzadkość w dzisiejszym show-biznesie. Co daje ci wiara?
- Bardzo dużo. Na pewno umocnienie. Bo mam poczucie, że jest jakaś siła, która czuwa nade mną. To duże wsparcie.
- W zeszłym roku Dawid Podsiadło i Natalia Szroeder zapowiedzieli publicznie swą apostazję. Co o tym sądzisz?
- Każdy powinien żyć tak, jak chce. Bóg dał człowiekowi wolną wolę. Ja mam swoje poglądy i wiara jest dla mnie ważna. Każdy robi to, co chce i zostanie z tego rozliczony.
- Skąd u ciebie ta głęboka wiara?
- To duża zasługa moich rodziców. Pamiętam, że był taki moment, kiedy cała nasza rodzina zbliżyła się do Boga. Do dzisiaj traktujemy to jako duże wsparcie. Kościół to dla mnie wspólnota ludzi, którzy łączą się we wzajemnej miłości i w miłości do Boga. I to jest piękne. Spotkałam wiele osób, które wierzą prawdziwie.
- Ale twoi rówieśnicy odchodzą od Kościoła.
- Jeśli chodzi o Kościół jako instytucję, to faktycznie jest duży zamęt. Sztuką jest zrozumieć, że wierzy się nie w księży, ale w Boga. Dla mnie Bóg działa nie tylko w Kościele, ale wszędzie.
- Kevin też jest wierzący?
- Tak. Często modlimy się razem. To bardzo ważna wartość dla nas obojga. Dlatego dbamy o naszą duchowość.
- Masz swój ulubiony kościół?
- Tak. To Dębowiec pod Jasłem. Jest tam piękne sanktuarium. Często jeżdżę do niego z mamą na nocne adoracje. Czasem trudno się skupić w kościele, kiedy jest w nim pełno ludzi. A o drugiej czy trzeciej w nocy można się pomodlić w spokoju i ciszy. To jest super.
- Zdajesz w tym roku maturę?
- Tak. Zaciskam zęby i powoli się przygotowuję. (śmiech) Zależy mi, aby ją jak najlepiej zdać.
- Bierzesz książki w trasę?
- Muszę. Niebawem wyjdzie nowa płyta i dużo się dzieje. Ale na szczęście mam przestrzeń na naukę. Muszę więc o to zadbać.
- Masz indywidualny tok nauczania?
- Tak. I dzięki temu już skończyłam liceum. Mogłam wcześniej pozdawać wszystkie egzaminy klasyfikujące z każdego przedmiotu. Zależało mi, żeby się z tym wyrobić wcześniej, bo wiedziałam, co mnie czeka z płytą. Szkołę średnią mam więc już za sobą – teraz tylko jeszcze ta matura.
- Nie brakowało ci kontaktu z rówieśnikami przez ten indywidualny tok nauczania?
- W sumie nie. Eurowizję Junior wygrałam w ósmej klasie. Miałam więc przyjaciół z podstawówki. Wszyscy się cieszyli i bardzo mnie wspierali. Kiedy poszłam do liceum, czułam, że dla niektórych to był szok. To nie było więc dla mnie łatwe. Przez muzykę praktycznie mnie nie było w domu – frekwencja na zajęciach była więc niewykonalna. Dlatego ten indywidualny tok okazał się wybawieniem.
- A jak traktowali cię nauczyciele?
- Bardzo mnie wspierali. Jasielski ekonomik ma wspaniałych nauczycieli i cudowną dyrekcję. Ale oczywiście materiału było dużo i musiałam wszystkiego się nauczyć. Nie miałam jakiejś taryfy ulgowej. Cieszę się jednak, że trafiłam na takich ludzi, bo z tym różnie bywa.
- To teraz studniówka?
- Nie idę na studniówkę. Tak sobie postanowiłam. Nie jestem zbyt zżyta ze swoją klasą, więc stwierdziłam, że zrezygnuję. Mam na ten czas zaplanowane inne działania związane z nową płytą, więc uznałam, że tak będzie lepiej.
- Będziesz chciałaś studiować po maturze?
- Jeśli zdam maturę, to będę mogła pójść na studia w dowolnym czasie. Jestem bardzo spontaniczną osobą i wszystko się u mnie zmienia jak w kalejdoskopie. Również i ta kwestia. Nie mówię więc nie. Jeśli miałabym studiować, to na pewno byłby to jakiś kierunek artystyczny. Na razie nie mam jednak sprecyzowanych planów. Zobaczymy co będzie.
- Planujesz przenieść się z Jasła do Warszawy?
- Właściwie od pewnego czasu stacjonuję już w stolicy. Moje życie stopniowo się tu przenosiło od kilku lat. To było nieuniknione. Bardzo mi to ułatwia życie i zaoszczędzam dużo czasu.
- Nie jesteś już prowadzącą „You Can Dance – Nowa Generacja”. Co się stało?
- Nie czułam się dobrze w roli prowadzącej. Zgodziłam się spontanicznie, ale z czasem zdecydowałam, że nie będę brała udziału w przyszłych edycjach. Cenię ten format i miło mi się na to wszystko patrzyło. Ale rola prowadzącej jest nie dla mnie.
- Lepiej czułaś się jako uczestniczka tanecznych zmagań w „Dance Dance Dance”?
- To był super program i super doświadczenie. Dużo mi to dało pod względem obycia scenicznego. Dziś często tworzy się choreografie na występy na żywo. I ten program dał mi większą swobodę w byciu na scenie. Na pewno ruszam się zdecydowanie lepiej niż kiedyś.
- Dużo wysiłku włożyłaś w te zmagania?
- Bardzo. Ale dzięki temu mogłam lepiej siebie poznać. To była super opcja. Zbudowałam też większe poczucie własnej wartości. Nabrałam pewności siebie. Tańczyłam różnorodne układy i dowiedziałam się w czym się najlepiej czuję na scenie. Dlatego to była super przygoda.
- To dzięki niej w każdym twoim teledysku jest tyle tańca?
- Bardzo to lubię. Łączenie tańca ze śpiewem wygląda bardzo efektownie. Zarówno w klipach, jak i na scenie.
- Tak będzie podczas trasy promującej „13+5”?
- Na pewno. Oczywiście choreografia musi być spójna z piosenkami. Mam pewien pomysł, ale na razie nie chcę go zdradzać. Dlatego nie mogę się już doczekać pierwszych występów, kiedy będę mogła zaprezentować nowe piosenki. Chciałabym, żeby były to występy w klubach.
- Do tej pory w trasie towarzyszył ci przeważnie tata. Teraz zastąpi go Kevin?
- (śmiech) Zobaczymy. Kevin dużo pracuje i ma wiele obowiązków. Moi rodzice zawsze będą mnie blisko i wiem, że mogę liczyć na ich wsparcie. Dobrze mieć taki sprawdzony team przy sobie.