Rozbiór południa Krakowa
Magistrat rozważa korektę granic trzech dzielnic. Za ekspertyzę naukowców zapłacimy 120 tys. zł. Powodem jest spór radnych w jednej z dzielnic w wyniku, którego Kliny mogą trafić do Łagiewnik.
Południe Krakowa mogą wkrótce dotknąć spore korekty granic. Za ich nowe opracowanie miasto płaci 120 tys. zł. Jesienią okaże się m.in. gdzie wyląduje osiedle Kliny. Chodzi o obszar graniczny trzech dzielnic: VIII (Dębniki), IX (Łagiewniki-Borek Fałęcki) oraz X (Swoszowice). Urząd Miasta zlecił dwóm krakowskim uniwersytetom opracowanie ekspertyzy naukowej dotyczącej przebiegu granic między wymienionymi dzielnicami. 80 tys. zł dla Uniwersytetu Ekonomicznego i niecałe 40 tys. dla Jagiellońskiego. O poszerzenie swojego obszaru w kierunku południowym już rok temu zaapelowała do prezydenta Rada Dzielnicy IX. Powoływano się wtedy na względy historyczne i demograficzne. Ale jednym z powodów jest też konflikt personalny w sąsiednich Swoszowicach.
Dokładny zapis umowy pomiędzy miastem, a jedną z uczelni mówi, że badanie ma służyć „wyodrębnieniu obszaru dzielnicy ze względu na układ przestrzenny, lokalne tradycje oraz więzi społeczne i gospodarcze”. W skrócie chodzi o zmiany granic poszczególnych dzielnic.
Więcej pieniędzy i radnych
Dlaczego miałoby dojść do zmiany granic? Może chodzić po prostu o pieniądze. Jeśli dojdzie do powiększenia „dziewiątki” to dzielnica będzie mogła liczyć na większe finansowanie z budżetu miasta. Łagiewniki w tym roku dostały z niego 1 mln 859 tys. zł. Natomiast Swoszowice o wiele więcej, bo 2 mln 228 tys. zł. Po zmianie granic, Łagiewniki mogłyby liczyć na większe kwoty. Dodatkowo jeśli dzielnica zwiększy liczbę ludności minimum o 4 tys., to wzrośnie też liczba stanowisk w radzie dzielnicy, z 15 do 21. Pod koniec 2014 roku Swoszowice zamieszkiwało ponad 25 tys. osób, a ich liczba stale rosła. Połowa z nich mieszka właśnie na Klinach.
Zmienianie granic wydaje się o tyle dziwne, że w roku 2012 odbyły się konsultacje społeczne odnośnie korekt granic różnych dzielnic. Największa zmiana, jak i najwięcej uwag, dotyczyło osiedla Kliny, które wtedy znajdowało się na granicy dwóch dzielnic - Swoszowic i Dębnik. Mieszkańcy, jak i radni „dziesiątki” chcieli, aby szybko rozwijające się Kliny znalazły się w jednej dzielnicy. Padło na Swoszowice. Dębniki nie oponowały i w momencie wejście w życie nowych statutów dzielnic w 2014 roku, Swoszowice poszerzyły swoje granice aż do szpitala Babińskiego. Obecne ekspertyzy i ponowną korektę granic krytykuje radny Dominik Jaśkowiec (PO).
Niepotrzebna zmiana
- To niezrozumiałe działanie. W zeszłej kadencji działała komisja ds. reformy ustroju samorządowego, Współpracy i Dialogu Społecznego. Prowadziła ona konsultacje odnośnie korekty granic dzielnic. Efektem tego było zjednoczenie os. Kliny - mówi Jaśkowiec, przewodniczący tamtej komisji. Wtedy konsultacje były prowadzone w ramach pracy komisji, bez wydawania dodatkowych pieniędzy. W sprawie umiejscowienia Klinów w jednej dzielnicy było ponad 600 wniosków od mieszkańców. Dlaczego więc po trzech latach próbuje się robić kolejną zmianę?
Wszystko przez spory personalne w „dziesiątce” między obecnym przewodniczącym rady dzielnicy Maciejem Nazimkiem (PO), a Dominikiem Galasem, byłym członkiem PO.
O sporze w Swoszowicach pisaliśmy rok temu. Wtedy około 2 tys. mieszkańców podpisało się pod petycją o odłączeniee od ich dzielnicy Klinów. Część mieszkańców uważała, że osiedle jest faworyzowane względem reszty dzielnicy, składającej się głównie z domów jednorodzinnych. Ale pojawiły się też głosy, że zbieranie podpisów zainicjowali radni związani z Dominikiem Galasem.
Kliny poza Swoszowicami?
- Te ekspertyzy są bez sensu. Za mało dajemy na konkrety, a za dużo na badania. Lepiej spotkać się z mieszkańcami i spytać ich o zdanie - mówi Józef Jałocha, radny Swoszowic oraz miejski (z listy PiS). Radny zwraca uwagę, że po przejęciu Klinów w całości przez Swoszowice, zmieniły się proporcje okręgów wyborczych. Dodatkowo podkreśla, że w zeszłym roku z budżetu dzielnicy ok. 1,7 mln zł poszło „w Kliny”, a tylko ok. 300 tys. w drugą stronę.
- Radni dzielnicy mają się zająć mieszkańcami, a nie polityką. W zeszłym roku było 2-3 tys. podpisów za tym, żeby odłączyć Kliny. Powinno się zatem zorganizować referendum w dzielnicy - dodaje Jałocha. Gdzie miałyby trafić Kliny, już nie mówi.
Maciej Nazimek ripostuje, że pieniądze są dzielone względem ludności, a tej najwięcej jest w Klinach. Więc tu trafia połowa środków. A radnych stąd jest 7, a w całej dzielnicy 21.
Jeśli dojdzie do zmian granic, to najbardziej skorzystają Łagiewniki, które w zeszłym roku zaapelowały do prezydenta uchwałą o poszerzenie dzielnicy w stronę południową. Czyli w obszar Klinów. Łagiewniki uznawane są za „prezydenckie”. Radnym jest tam m.in. Adam Migdał, bliski współpracownik Jacka Majchrowskiego i radny miejski w klubie prezydenckim.
Miasto tłumaczy ekspertyzy potrzebą „modelu analitycznego, który mógłby w przyszłości być wykorzystywany do prac analitycznych na terenie całego miasta”. Czy ekspertyzy to efekt uchwały „dziewiątki”?
- To bardzo ważny głos. Szykowane opracowania naukowe będą ilustrowały proces, do którego uchwała się odnosi - mówi Rafał Kulczycki, dyrektor Wydziału Rozwoju Miasta
Zanim miasto otrzyma ekspertyzy (do końca listopada), wcześniej przeprowadzi konsultacje z mieszkańcami:
Dębniki, 14 i 28.09, godz. 17, siedziba rady dzielnicy, ul. Praska 52. Łagiewniki, 11 i 29.09, godz. 17, siedziba rady dzielnicy, ul. Żywiecka 13. Swoszowice, 13 i 26.09, godz. 17, siedziba rady dzielnicy, ul. Inicjatywy Lokalnej 5.