Rozliczenia w PO. Na ile w polską politykę włączy się Donald Tusk?
Przed nami jeszcze wybory prezydenckie (…) wygramy je, to nasza obietnica - zadeklarował w niedzielę tuż po ogłoszeniu sondażowych wyników walki o parlament lider PO Grzegorz Schetyna. Odważna to była obietnica zważywszy, że w momencie jej składania w Platformie nie było żadnego konkretnego planu na wyścig prezydencki, z nazwiskiem kandydata na czele.
Co więcej, pod znakiem zapytania stanęło, czy to akurat Schetyna będzie miał głos we wskazaniu człowieka, który ma odbić dla opozycji prezydenturę. Bo i nie jest pewne, czy obecny szef PO utrzyma przywództwo w partii. Tli się bunt młodych, którzy - jak słychać w partii - w porażkach upatrują szansę na przejęcie Platformy w styczniu, kiedy kończy się kadencja szefa PO.
Czy rzeczywiście się uda? - tu już znaków zapytania jest więcej. Pewne wydaje się jedynie, że do jakiegoś przesilenia dojść musi, bo obecna formuła partii wyczerpała się.
Podczas gdy w powyborczy poniedziałek Jarosław Kaczyński przystąpił do wewnątrzpartyjnych rozliczeń, w Platformie Obywatelskiej ruszyło rozliczanie szefa. To Grzegorz Schetyna wraz ze swoimi najbliższymi współpracownikami wskazywany jest jako główny winny przegranej opozycji, a szczególnie wyniku samej PO.
- Faktem jest, że na czele kampanii stał faktycznie sam Grzegorz i do niego należały wszystkie decyzje - mówi polityk zaangażowany w pracę sztabu. Schetyna miał przejąć całkowicie kontrolę po tym, jak ostatecznie zdecydował się zejść z pierwszego planu, robiąc na ostatniej prostej twarzą kampanii Małgorzatę Kidawę-Błońską. Szef PO zdecydował się na ten ruch po tym, kiedy poradziła mu to firma doradcza z Izraela, pracująca wcześniej skutecznie dla premiera Izraela Benjamina Netanjahu, a ostatnio na sukces prezydent Słowacji Zuzany Caputowej.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień