O reformie oświaty, planowanych akcjach związku rozmawiamy z prezesem lubuskiego okręgu Związku Nauczycielstwa Polskiego Bożeną Manią.
Wakacje na całego, ale nauczyciele nie do końca wypoczywają. Niektórzy martwią się zapowiadaną reformą oświaty?
Nie ma się co dziwić, skoro zmiany zostały zapowiedziane już po zakończeniu roku szkolnego. Mamy wiele pytań, które pozostają bez odpowiedzi. Jak związek wystosowaliśmy do minister edukacji Anny Zalewskiej pismo z 16 pytaniami. Między innymi o koszty reformy i zwolnienia nauczycieli i pracowników obsługi, administracji. Nie oszukujmy się, że wszyscy dziś zatrudnieni w gimnazjach znajdą pracę w szkołach podstawowych, które będą się nazywać powszechnymi czy liceach, technikach.
Według ZNP pracę może stracić co najmniej 37 tys. nauczycieli?
Trudno dziś dokładnie powiedzieć, ile osób pozostanie bez zatrudnienia. Liczby te mogą być większe. Pamiętajmy, że nie wszystkie gimnazja staną się podstawówkami, część z nich zostanie wchłoną licea czy inne istniejące już placówki oświatowe, także te niepubliczne. Gminy nie będą musiały utrzymywać budynków, które nierzadko za grube miliony zostały wybudowane na gimnazja. Teraz znów samorządy będą musiały ponieść koszty zmian. Trzeba będzie dostosować w gimnazjach toalety, meble itd. do dzieci ze szkół podstawowych, powymieniać pieczątki, tablice...
I ogłosić konkursy na nowych dyrektorów?
To także jedno z naszych pytań do pani minister: Czy zmiana ustroju szkolnego spowoduje wymianę kadry kierowniczej? Ale interesuje nas także, czy zmiany typów szkół nie spowodują utraty uprawnień do zajmowania stanowisk nauczycielskich przez obecnie zatrudnionych? Dlaczego udział w wolontariacie powinien być kryterium oceny pracy nauczyciela? Jaki jest cel działania w jednej placówce Rady Szkoły, Szkolnej Rady Wolontariatu, Rady Rodziców?
Może jest jeszcze czas, żeby na te pytania uzyskać odpowiedź?
Czasu jest niewiele, bo w połowie września ma już być projekt ustawy, dotyczący reformy oświaty. A przecież są wakacje. Nauczycieli nie ma w szkołach.
Ale związkowy się spotykają?
Przygotowujemy akcję informacyjną. Na podstawie tego co wiemy, publikujemy plakaty, będziemy organizować spotkania, na których przedstawimy konsekwencje zmian, by nauczyciele, rodzice uczniów mieli świadomość, co ich czeka w najbliższych latach. Chcemy mówić o naszych obawach.
Będzie jakiś protest?
22 sierpnia zbiera się w Warszawie Prezydium ZNP. Wtedy zapadnie decyzja o formie naszej akcji. Uważamy, że w tak ważnej sprawie nie możemy milczeć. Zbieramy podpisy, na razie elektroniczną petycję podpisało ok. 9 tys. osób.
W przypadku sześciolatków w szkołach sprzeciw społeczny był ogromny, teraz cisza?
Rodzice mówią tak: my chodziliśmy do 8-letniej podstawówki i wyrośliśmy na ludzi. Jednak czasy się zmieniły i nie można porównywać tych etapów edukacji. Przez 17 lat istnienia gimnazjów uczyniono bardzo dużo, by jak najlepiej radzić sobie z dorastającą młodzieżą. I to nieprawda, że w gimnazjach jest najwięcej agresji. Badania pokazują, że takich zachowań odnotowuje się w podstawówkach. Nieprawdą jest, że gimnazja źle uczą. Międzynarodowe badania PISA udowadniają, że polski gimnazjalista na tle uczniów z innych krajów wypada bardzo dobrze. Nasz system jest stawiany jako jeden z najlepszych obok Finlandii i Korei Południowej. W przypadku sześciolatków opór rodziców był duży, bo wiązał się ze zmianą w życiu całej rodziny. Przedszkole zapewniała opiekę od 6.00 do 17.00 czy 18.00. W szkole tego nie było, stąd sprzeciw. Rodzicom 14-latka to obojętnie czy będzie chodził on do SP czy do gimnazjum. I tak nie trzeba go będzie zawozić i przywozić... .