Rozmawiali z Bogiem w swoich językach [ZDJĘCIA, WIDEO]

Czytaj dalej
Fot. Anna Kaczmarz
Jolanta Białek

Rozmawiali z Bogiem w swoich językach [ZDJĘCIA, WIDEO]

Jolanta Białek

Brzegi. Warto mieć cel w życiu i do niego dążyć, a szczęścia nie należy mylić z kanapą - mówił młodym papież Franciszek w sobotni wieczór. Większość pielgrzymów czuwała całą noc.

Kraków, skrzyżowanie ulic Wielickiej i Teligi, sobota, godz. 15. Tysiące pielgrzymów wyruszają na nocne czuwanie z papieżem do Brzegów. - Zaraz ich tu nie będzie, nie będą już śpiewać. Chyba się rozpłaczę - mówi starsza kobieta, obserwująca sytuację z drogowej „wysepki”. Wyciąga telefon, dzwoni do córki. - Przyjdź tu! Warto, przecież już nigdy tego tu nie zobaczymy! O, teraz idzie Argentyna! - krzyczy do słuchawki.

WIDEO: Poranek w Brzegach

Autor: Piotr Drabik

Kilkudziesięciu pielgrzymów z Buenos Aires właśnie uformowało grupę. Ze śpiewem i muzyką ruszają w kierunku Wieliczki. - Upał nam nie przeszkadza, choć bez tego słońca pewnie szłoby się lepiej. Chcemy dojść jak najszybciej. Przecież Franciszek to nasz papież - mówi Jacobo. I rusza w drogę.

Do „tego w białej szacie”

Patrick Mandala pochodzący z afrykańskiego Malawi idzie do Brzegów z grupą rodaków.

30-latek przyznaje, że przed przyjazdem na ŚDM nie był gorliwym katolikiem. - Teraz moja wiara jest znacznie silniejsza. Podczas spotkań z papieżem Franciszkiem największe wrażenie zrobiła na mnie wspólna modlitwa. Każdy rozmawiał z Bogiem w swoim języku. To niesamowite - opowiada Patrick.

Do Kampusu Miłosierdzia jest jeszcze ok. 10 km. Mimo coraz późniejszego popołudnia upał nie odpuszcza. Co chwilę kolejna grupa pielgrzymów „ucieka” na przydrożny trawnik, by choć chwilę odpocząć. Jednak nie na długo, bo ci, którzy wytrwale maszerują po rozgrzanym asfalcie, podrywają ich do wędrówki okrzykiem: „Go!” i wymownymi gestami. Narodowość nie ma znaczenia. Francja pogania Włochy, Kanada upomina Portugalię, Szwajcaria namawia Hiszpanię.

Z pomocą pielgrzymom przychodzą strażacy i mieszkańcy. Organizują na drodze zimne prysznice, rozdają butelki z wodą. W zamian słyszą pełne wdzięczności: „Thanks!”.

Pani Anna z Białej Podlaskiej pielgrzymuje do Brzegów z dwoma kilkuletnimi synami. Kobieta jest wyraźnie zmęczona wędrówką, narzeka. - Ale za to jak będzie fajnie, kiedy dotrzemy na miejsce! - przerywa mamie mały Adaś.

W innym nastroju wędruje na Kampus Miłosierdzia 19-letni Hubert z Podkarpacia. - Nie planowałem tu przyjeżdżać, ale oglądając zdjęcia ze spotkań z papieżem, zmieniłem zdanie. Franciszek podoba się młodym, bo mówi do nich prostym językiem. Swym autentyzmem porwał serca Polaków, jak przed laty Jan Paweł II. A młodzi szukają autorytetów, dlatego tak tłumnie przybyli na ŚDM - mówi 19-latek.

Zanne Reine przyjechała z Łotwy, ma 32 lata; na katolicyzm przeszła kilka lat temu. - Nie pamiętam, kiedy ostatnio byłam tak szczęśliwa jak tutaj. Ostatni raz na spotkaniu młodych z papieżem byłam ponad 10 lat temu w Kolonii. Od tamtej pory bardzo chciałam pojechać na ŚDM, ale zawsze było za daleko. Okazji takiej jak teraz w Krakowie po prostu nie mogłam przepuścić - opowiada.

Pielgrzymi są zmęczeni, ale śpiewy i muzyka nie milkną. Artystycznie dozwolone jest wszystko. - Idziemy na spotkanie z tym w białej szacie, z tym w berecie z antenką - skanduje nastoletni pielgrzym w rytm hip-hopowej melodii z radia, budząc niemały entuzjazm słuchaczy.

- Na ŚDM jestem po raz pierwszy. Czekam na Koncert Uwielbienia, liczę, że będzie dużo muzyki i śpiewu. Chyba nie skończy się o czasie, a może nawet potrwa całą noc? - zastanawia się 18-letnia Ola, która przyjechała z Kaszub.

Nocne „Abba, Ojcze”

- Kochani młodzi, nie przyszliśmy na świat, aby „wegetować”, aby wygodnie spędzić życie, żeby uczynić z życia kanapę, która nas uśpi; przeciwnie, przyszliśmy z innego powodu, aby zostawić ślad. To bardzo smutne, kiedy przechodzimy przez życie, nie pozostawiając śladu. A gdy wybieramy wygodę, myląc szczęście z konsumpcją, wówczas cena, którą płacimy, jest bardzo i to bardzo wysoka: tracimy wolność. To jest cena. Jest wiele osób, które nie chcą, żeby młodzi byli wolni. Przeciwnie. Chcą, żeby byli otumanieni, ogłupiali - powiedział Franciszek do młodych podczas nocnego czuwania w Brzegach.

Papieska przypowieść o myleniu szczęścia z kanapą oraz wolności zdobyła wielkie uznanie pielgrzymów. Nagrodzili ją owacjami i gremialnymi okrzykami: „Yes! Yes!, Yes!”.

Przywołana przez Franciszka kanapa utkwiła w pamięci wszystkim. Już podczas czuwania młodzi uznali porównanie, którego użył papież, za genialne. Przewidywali też, że szybko wejdzie do powszechnego języka.

- Kiedy wrócę do rodziny i przyjaciół, na pewno będę opowiadał o swoich przeżyciach z Krakowa. Dla mnie słowa Franciszka są radami, jak dobrze postępować w życiu - mówił Oleg Ajeneza z Burundi.

Uczestników nocnego czuwania bardzo poruszyły świadectwa wiary, od których rozpoczęto nocne czuwanie. Trzem opowieściom o łaskach i cudach, jakie spotkały ludzi dzięki Jezusowi i Maryi, towarzyszyło skupienie. Największe wrażenie wywarło na młodych świadectwo 26-letniej chrześcijanki z Syrii (choć nie wszyscy pielgrzymi mogli wziąć udział w tej części spotkania; tłumy ciągle jeszcze wchodziły do sektorów, nawet wtedy, gdy papież przekraczał już Bramę Miłosierdzia).

Gdy rozpoczęła się adoracja Najświętszego Sakramentu, Pola Miłosierdzia ucichły, a zaraz potem zmieniły się w morze światła - gdy odmawiano Apel Jasnogórski 1,5 mln uczestników czuwania wzniosło płonące świeczki lub latarki.

Kończący oficjalną część czuwania koncert „Wierzę w Boże Miłosierdzie” rozpoczął trwającą wiele godzin modlitwę przez muzykę. Ołtarz zmienił się w scenę, a młodzi szybko dostrzegli, że sektor VIP jest niemal pusty i zajęli go dla siebie. Zabawa trwała w najlepsze, organizatorzy koncertu musieli upominać rozentuzjazmowanych pielgrzymów, by nie wchodzili... na ołtarz.

Tuż przed północą skończył się koncert, ale nie muzyka. Teraz występy rozpoczęli pielgrzymi. Z jednego sektora dobiegał dźwięk gitar, z innego afrykańskich bębnów, a w pobliżu ołtarza zawiązał się spontanicznie spory chór. Najpopularniejsza była tej nocy chyba pieśń „Abba, Ojcze”.

Większość pielgrzymów czuwała w Brzegach do rana, czekając na mszę posłania. - W nocy modliłam się, spałam zaledwie trzy godziny, ale wcale nie jestem zmęczona. Słowa papieża Franciszka trafiają do serc młodych ludzi, dlatego jest tak przez nich kochany - mówiła w niedzielę rano Marykutty Ratpuhy z południowych Indii.

Świadectwo Rand Mittri, Syryjki z Aleppo „moja wiara jest silniejsza od okoliczności”

Nazywam się Rand Mittri. Mam 26 lat, pochodzę z Aleppo w Syrii. Jak zapewne wiecie, nasze miasto zostało zniszczone, zrujnowane i złamane. Odebrano nam sens naszego życia. Jesteśmy zapomnianym miastem.

Wielu z was być może niełatwo słuchać i w pełni zrozumieć, co się dzieje w Syrii, moim ukochanym kraju. Będzie mi trudno w kilku słowach oddać ogrom bólu, ale spróbuję się z wami podzielić niektórymi aspektami naszego codziennego życia.

Każdego dnia otacza nas śmierć. Ale podobnie jak wy codziennie rano zamykamy za sobą drzwi, udając się do szkoły czy do pracy. I właśnie wtedy ogarnia nas strach, czy po powrocie zastaniemy nasze rodziny i dom w takim stanie, w jakim je zostawiliśmy. Może tego dnia zginiemy - my albo nasze rodziny. Bardzo trudno żyje się z bolesną świadomością, że jest się otoczonym przez śmierć i zabijanie, że nie ma stąd ucieczki, znikąd nie ma pomocy.

Czy to możliwe, że to już koniec, że urodziliśmy się, żeby umrzeć w bólu? A może jednak dane nam będzie mieć życie, i to życie w obfitości? Ta wojna jest dla mnie trudnym, wręcz okrutnym doświadczeniem, ale dzięki niej szybko dorosłam i stałam się dojrzała ponad swój wiek. Teraz patrzę z innej perspektywy.

Służę w Centrum Jana Bosko w Aleppo. Przyjmujemy ponad 700 młodych mężczyzn i kobiet, którzy przychodzą do nas w nadziei, że zobaczą u nas uśmiech i usłyszą słowa podtrzymujące na duchu. Szukają u nas również tego, czego nigdzie indziej nie dostaną - prawdziwej pomocy humanitarnej. Ale jak mam się dzielić radością i nadzieją, jeśli sama je straciłam?

Moje skromne doświadczenie życiowe nauczyło mnie, że moja wiara w Chrystusa jest większa od wszelkich życiowych okoliczności. Ta prawda potwierdza się nie tylko w warunkach życia w pokoju, wolnego od trudności. Coraz mocniej wierzę, że Bóg istnieje mimo całego naszego bólu. Wierzę, że przez ten ból On uczy nas prawdziwego znaczenia miłości. Moja wiara w Chrystusa jest źródłem mojej radości i nadziei. Nikt nigdy nie będzie w stanie mi ukraść tej prawdziwej radości.

jola.bialek@dziennik.krakow.pl

Jolanta Białek

W „Dzienniku Polskim” od 2003 roku. Zajmuję się tematyką społeczną i samorządową w Krakowie oraz metropolii krakowskiej. Piszę o inwestycjach, zagospodarowaniu przestrzennym, interwencjach i problemach zgłaszanych przez mieszkańców, zwierzętach, komunikacji.


 

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.