Rozpędzona Jagiellonia kontra osłabiona Korona
W drugiej kolejce dodatkowej części sezonu Jagiellonia dziś zagra na wyjeździe z Koroną Kielce.
W tej serii spotkań Jagiellonia jako pierwsza z czterech drużyn walczących o mistrzostwo rozegra swój mecz. Przed drużyną Michała Probierza spotkanie z Koroną. Jeżeli napiszemy, że jest to szalenie ważny mecz to i tak nie odda emocji jakich za sobą niesie. Trzy punkty dzisiaj pozwolą zawodnikom Jagiellonii spokojnie obserwować co zrobią wciąż uważani za większych faworytów do tytułu drużyny Lecha Poznań, Legii Warszawa i Lechii Gdańsk przed którymi także spotkania wyjazdowe. Już po wygranym przed tygodniem meczu z Pogonią Szczecin Probierz mówił, że Jagiellonia wywiera presję na te ekipy. A jak wiadomo presja nie zawsze pomaga na boisku.
Czy Korona może zatrzymać rozpędzoną Jagiellonię? Cztery ostatnie potyczki między tymi drużynami zakończyły się wygraną białostockiego zespołu (dwa razy na wyjeździe i dwa razy u siebie). Ale uwaga! Kielczanie pod wodzą trenera Macieja Bartoszka spisują się bardzo dobrze na swoim stadionie. Mało tego. Przed tygodniem niewiele zabrakło, aby punkty urwali Lechowi i to w Poznaniu (przegrali 2:3).
- Korona to nieprzyjemny przeciwnik, szczególnie na własnym boisku. Ostatnio zagrali bardzo dobry mecz w Poznaniu, gdzie postawili się Lechowi. Grają bez presji i na pewno będą chcieli udanie wypaść przed swoimi kibicami - twierdzi Marian Kelemen, bramkarz Jagiellonii.
-Tak więc można powiedzieć, że czterech podstawowych zawodników nam wypadło - mówi Bartoszek. - Z drugiej strony są też inni, którzy czekają na swoją szansę. Przychodzi taki czas, gdzie dostaną tych minut więcej i będą musieli udowodnić przydatność do drużyny. Chcemy wygrać ten mecz i jesteśmy przekonani, że stać nas na to.
Natomiast sytuacja kadrowa Jagiellonii poprawia się. Do pełnej dyspozycji wracają Przemysław Frankowski i przede wszystkim Konstantin Vassiljev. Ale, czy w Kielcach zagrają od początku?
- Po kontuzji Kosty spisywano nas na straty, a rzeczywistość okazała się zupełnie inna - opowiada Probierz. - To jest też dowód na to, jak duża rywalizacja panuje w zespole. Ci, którzy musieli trochę poczekać na swoją szansę, ją wykorzystali i pokazali, że w każdej chwili są w stanie pomóc drużynie. W końcówce sezonu to może być istotne.