Ruch na zdrowie?
Moda na próby zastąpienia partii politycznej czymś trudniejszym do zdefiniowania, jakimś zgromadzeniem społecznym czy ruchem obywatelskim, trwa już od dawna, zresztą nie tylko w Polsce. W ostatnich latach mieliśmy u nas parę takich doświadczeń jak Ruch Palikota czy Kukiz ’15, usiłujących pozyskać wyborców niezadowolonych z politycznego (czyli partyjnego) układu sił. Jak dotąd żadna taka próba nie zdała egzaminu skuteczności i trwałości, chyba że sięgnąć do odleglejszej przyszłości i przypomnieć jak zaczynała np. Platforma Obywatelska, przez pierwszy rok funkcjonująca jako stowarzyszenie.
Dzisiaj i w Europie, i w świecie, powstają niby-partie, najczęściej określające się jako ruch obywateli, często przyjmując najdziwniejsze i egzotyczne nazwy. Zanim przekształcą się w partię usiłują pozyskać (żeby nie powiedzieć: oszukać) zdezorientowanych wyborców. Co jednak powiedzieć o sytuacji, z jaką ostatnio mamy do czynienia w Polsce, gdzie obok partii o mniej lub bardziej ugruntowanej tradycji i historii, powstają aż trzy, konkurujące ze sobą „ruchy”. Pierwszy z nich miał być tworzony przez wyborców Rafała Trzaskowskiego, rozczarowanych jego przegraną i rzekomo gotowych jednoczyć się do walki z rządem. Na razie niewiele pozostało z szumnych zapowiedzi: przegrany kandydat na prezydenta uwikłał się w kłopoty w zarządzanej przez niego Warszawie i musiał odłożyć start ruchu, a jego wyborcy stracili zapał do angażowania się w przedsięwzięcie, które jeszcze nie powstało, ale już przegapiło powyborczą dynamikę. Nie jest też jasne czy ruch Trzaskowskiego ma być tylko przybudówką partii, której on sam jest wiceprzewodniczącym, czy ma zastąpić pogrążoną w wewnętrznych sporach Platformę.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień