Rusałka na minusie. Prezydent pomoże?
Spółka Frajda zakończyła sezon „na minusie” i chce finansowego wsparcia miasta. W tym tygodniu spotyka się z władzami miasta w tej sprawie.
Spółka Frajda, która od zeszłego roku prowadzi kąpielisko nad Rusałką chce pomocy miasta. Przedstawiciele spółki przekonują, że zakończyli sezon „na minusie” i do miejskiego kąpielisko nie chcą już dokładać.
W piątek mają spotkać się z wiceprezydentem Tomaszem Lewandowskim w tej sprawie. Będą przekonywać, by miasto dołożyło się do utrzymania obiektów nad jeziorem. Ich zdaniem miasto powinno przejąć opłaty za wynajęcie ratowników WOPR, a także utrzymanie plaży oraz toalet.
Za co płaci miasto
Spółka Frajda została powołana w ubiegłym roku przez Familijny Poznań oraz Foodmakers specjalnie do zarządzania miejskim kąpieliskiem nad Rusałką. Wcześniej Familijny Poznań zarządzał już obiektami samodzielnie, ale okazało się to dla fundacji nieopłacalne. Dlatego zaprosiła do współpracy speców od gastronomii, którzy mieli zająć się ofertą gastronomiczną oraz zdobyciem koncesji na alkohol, czego fundacja – zgodnie ze swoim statutem – nie mogła zrobić.
Rzeczywiście w zeszłym roku Rusałka powoli zaczęła zmieniać oblicze. Wyremontowano nieużywane od dawna obiekty. Powołano do życia dawno zamkniętą restaurację, a w budynku dawnej wypożyczalni sprzętu utworzono typowy plażowy bar. Pojawiły się też inwestycje w infrastrukturę. Nowym najemcom niechętne są jednak okoliczne rady osiedla oraz część restauratorów, którzy dotychczas działali nad jeziorem.
Nad jeziorem pojawiło się jednak coraz więcej poznaniaków.
Według szacunków Frajdy, w weekend miejsce odwiedzało 10-11 tys. osób. Dla porównania przed remontem było to ok 5 tys. osób.
– Liczba odwiedzających wzrosła o 100 proc. jednak nie obserwujemy wzrostu gości w restauracji. Wzrosły nam jedynie koszty utrzymania kąpieliska – mówi Dominik Stachowiak, reprezentujący spółkę Frajda.
Z jego relacji wynika, że przy sporządzaniu umowy dzierżawy koszty utrzymania wyliczono na 130 tys. zł. miesięcznie. Obecnie spółka płaci 300 tys. zł. miesięcznie.
– Największy koszt to toalety. Za sam wywóz nieczystości płacimy 8 tys. zł. Sporo płacimy też za WOPR – mówi Stachowiak.
W piątek będzie negocjował, by koszty te przejęło miasto. Jako argument podaje sytuację nad Strzeszynkiem. Tam miasto część z obowiązków związanych z utrzymaniem przejęło na siebie. Prosimy o potwierdzenie tych informacji przez POSiR, który administruje miejskimi kąpieliskami.
Błażej Deracz, rzecznik POSiR-u wyjaśnia, że w Strzeszynku restaurator, który podnajmuje teren od miasta sam płaci za WOPR i sprząta teren.
– POSiR uzupełnia jedynie zabezpieczenie sanitarne w okresie kąpielowym. Toalety przenośne typu toi-toi to koszt 4,5 tysiąca złotych na sezon – wyjaśnia.
O możliwe kompromisy pytamy Tomasza Lewandowskiego, któremu podlega POSiR. – Za wcześnie, by mówić o konkretach. Zleciłem POSiR-owi analizę sytuacji. Na razie mam spore wątpliwości zważywszy na konflikt, jaki spółka Frajda miała z innymi restauratorami działającymi od lat nad jeziorem – mówi.
Zastępca Jaśkowiaka mówi o sytuacji podnajemców Frajdy. Początkowo spółka chciała działać nad jeziorem samodzielnie, w związku z protestami społecznymi dotychczasowi najemcy zostali nad jeziorem. Chodzi głównie o rodzinę Woźniaków, którzy głośno sprzeciwiali się polityce prowadzonej przez Frajdę.
Pisaliśmy także o niezadowolonych klientach, którzy narzekali na niegrzeczne traktowanie na terenie kąpieliska.
Finansowanie plaży
Trzeci z postulatów Frajdy dotyczy samej plaży. Spółka chce, by stała się plażą miejską według zasad jakie obowiązują nad Wartą.
– Biuro Koordynacji Projektów, które finansuje plaże nad Wartą nie dysponuje budżetem na plaże na kąpieliskach – mówi jednak wiceprezydent Mariusz Wiśniewski.
Dysponuje nimi POSiR, a ten z kolei nie zajmuje się organizacją działalności plaż.