Dziś rano spod Bazyliki Św. Antoniego wyrusza 72. Rybnicka Piesza Pielgrzymka na Jasną Górę. Na strudzonych już czekają gospodarze.
Rybnicka Piesza Pielgrzymka na Jasną Górę
Żar leje się z nieba. Na termometrach w Rybniku kilka kresek nad trzydziestką, ale dla kilku tysięcy wiernych, którzy dziś rano wyruszą spod bazyliki św. Antoniego w 72. Rybnicką Pieszą Pielgrzymkę na Jasną Górę, to żadna przeszkoda.
- Lepsza taka spiekota niż ulewa - przekonuje pani Bronisława Śpiewok z Rybnika.
Jest doświadczonym pielgrzymem - pod Cudownym Obrazem Matki Bożej modliła się wielokrotnie (idzie na pielgrzymkę po raz 23., a jej mąż Marek - 28), doskonale wie, jak przygotować się na marsz w spiekocie, może doradzić, jak się ubrać, co zabrać z domu...
Woda, olejek z filtrem i gruba skarpeta
Koniecznie trzeba wziąć kilka butelek wody i nakrycie na głowę. Warto posmarować skórę jakimś kremem czy olejkiem z filtrem, żeby się nie poparzyć. No i absolutnie żadnych bluzeczek na szelkach, rękawki niech zasłaniają ramiona - radzi pani Bronisława. Dodaje, że przed otarciami na stopach chronią skarpety. - Ja mimo upału, zabieram grube, frotowe, one najlepiej wchłaniają pot - mówi pani Bronisława. - Do tego wszystkiego jeszcze trochę samozaparcia i wiary. „Góra pomoże”.
Na pielgrzymów będzie czekać kołocz
Na tysiące strudzonych pielgrzymów z Rybnika już czekają gospodarze, którzy szykują dla nich wikt i opierunek. Państwo Śpiewok od wielu lat nocują u rodziny Cogiel z Babienicy (pow. lubliniecki). Ta dokłada starań, by pielgrzymi nabrali sił przed dalszą drogą.
- Żona od południa będzie piekła kołocz ze śliwką i posypką - mówi pan Alfred Cogiel, który w tym roku przyjmie 17 a może i 19 pielgrzymów. I tak od ponad 30 lat. - Przyjmowałem już pielgrzymów „za kawalera”. A wszystko zaczęło się dawno temu, w latach 80., gdy mój brat, który był wikarym w nowej parafii św. Jadwigi na Nowinach w Rybniku, powiedział - po co macie się w Kamienicy gnieździć - bo wcześniej tam „spała” rybnicka pielgrzymka - jak mamy w Babienicy nowy kościół. Wtedy dwie grupy zaczęły się zatrzymywać w naszej parafii i między innymi w moim domu. To zasługa mojego brata i św. pamięci księdza proboszcza Jośki z Nowin - mówi Alfred Cogiel.
Tłumaczy, że na początku gościł około 10 osób, teraz dwa razy tyle. - Ale wszyscy śpią u nas w domu, ile łóżek mam, a reszta na materacach. Oczywiście bezinteresownie. Nikt za to pieniędzy nie bierze. Dostaję modlitwę i dobre słowo - mówi Cogiel. Niełatwe zadanie ma żona pana Alfreda, pani Róża, która musi wykarmić głodnych i spragnionych…
- Oni zawsze są u nas z piątku na sobotę. W piątek nie można kiełbasy, więc na obiad będą kartofle z maślonką, kiszką, może także pomidorowa. No i oczywiście kołocz mojej żony - mówi pan Alfred. - Wyżywić 17 osób nie jest łatwo - zauważamy. - Przy mojej wielkiej rodzinie to nie problem. U nas normalnie 10 osób na obiedzie. Mam 6 dzieci - uśmiecha się Cogiel. Mówi, że gdy w domu są pielgrzymi, jest wesoło. - Zawsze do późna śpiewamy młodzieżowe piosenki ze starych czasów. Śpiewokowie czy Janek Kurzok przychodzą do nas, od czasów gdy byli w Oazie. Mieli wtedy z 18 lat. Dziś momy swoje lata, som my już „dziadkami”, a dalej śpiewomy to samo - śmieje się pan Alfred. Dawniej sam nieraz przyłączał się do pielgrzymów z Rybnika i szedł ostatni odcinek do Częstochowy. - Czasem szedłem ja, czasem żona. Ktoś musiał być przy dzieciach. Ale nigdy nie szedłem całej trasy z Rybnika. To olbrzymi wysiłek. Dlatego ci, co idą, muszą u nas odsapnąć. Robimy wszystko, by odpoczęli, bo gość w dom, to Bóg w dom - mówi pan Alfred.
Wielopokoleniowe tradcyje
Ks. Marek Bernacki, który co roku prowadzi na Jasną Górę kilka tysięcy pielgrzymów z Rybnika przyznaje, że rola gospodarzy, którzy goszczą pielgrzymów, jest nieopisana. - Zdecydowana większość gospodarzy, to są rodziny i tradycje wielopokoleniowe - bo babcia zawsze przyjmowała, potem mama przyjmowała. Mama umarła w zeszłym roku, ale my to chcemy kontynuować. To są relacje, które się nawiązują z pielgrzymami, przyjaźnie. Niektórzy są potem zapraszani na śluby, urodziny. Oni się nawzajem odwiedzają - mówi ks. Marek Bernacki. - Ci gospodarze czekają. Stoły są obficie zastawione, bo taka jest nasza gościnność. A wielu gospodarzy rusza dalej z naszymi pielgrzymami do Częstochowy. Rola tych, co goszczą strudzonych, jest olbrzymia - dodaje.