Ruszają zdjęcia do filmu o Wydarzeniach Zielonogórskich
W sobotę, 8 kwietnia, ruszają zdjęcia do filmu dokumentalnego poświęconego Wydarzeniom Zielonogórskim. To jeden z elementów tegorocznych obchodów rocznicy obrony Domu Katolickiego, do której doszło 30 maja 1960 roku. Producentem filmu jest "Gazeta Lubuska".
Wyjątkowych obchodów i to nie tylko dlatego, że patronatem objął je prezydent Andrzej Duda. Inicjatorem nadania im tej niezwykłej rangi, jak i nakręcenia filmu jest „Gazeta Lubuska”. Dlaczego? Przede wszystkim, aby wyciągnąć na światło dzienne tę niemal zapomnianą kartę naszej historii. Michał Szymanowicz, którego firma realizuje film przyznaje, że wcześniej nie zdawał sobie sprawy ze skali tego wystąpienia przeciwko komunistycznej władzy...
A co się będzie działo w sobotę w Zielonej Górze? Na plac Powstańców Wielkopolskich wylegną ZOMO-wcy oraz zielonogórzenie i jak przed laty zetrą się w walce. Będą kamienie (lekkie, specjalnie przygotowane), pałki (z pianki), gaz łzawiący (tak nie do końca). Kaskaderzy pod ubraniami beda mieli stroje motocyklistów, aby bez szkody można było nimi poniewierać po bruku.
- Mamy do dyspozycji dwudziestu zawodowców z grup inscenizacyjnych, którzy w niejednym takim filmie występowali - dodaje Szymanowicz. - Czyli nie martwcie się państwo, gdy zobaczycie zabójcze ciosy, krew i łzy... Naprawdę nikomu nie stanie się krzywda.
Filmowcy proszą, aby trzymać się z drugiej strony taśmy wyznaczającej plac boju, pilnować dzieci i psów, robiąc zdjęcia - nie używać fleszy. A jeśli ktoś koniecznie chciałby znaleźć się w oku kamery w roli uczestnika wydarzeń, niech pod żadnym pozorem nie ubiera kolorowych sportowych butów... (takich wtedy przecież nie było).
Do dyspozycji filmowcy będą mieli kilka kamer i drony.
W niedzielę będą dogrywali sceny w okolicznych uliczkach, gdzie przeszłość będzie przeplatała się z teraźniejszością...
ZOBACZ NASZĄ RELACJĘ Z PLANU FILMOWEGO
Godz. 16.10
Kręcone są sceny z udziałem ZOMO na ul. Lisowskiego. Demonstranci rzucają kamieniami w oddziały ZOMO. Ci z kolei powoli zmierzają w ich kierunku. Oddziały milicji zaczynają gonić ludzi. Zomo dopada emonstrantów, ludzie są pałowani, stawiani pod ścianą, zakuwani w kajdanki, wleczeni po ulicy.
Godz. 15.08
Akcja filmu przeniosła się na ul. Kasprowicza. Kręcona jest scena w której milicjanci uciekają do swojej komendy (dziś to komenda Straży Pożarnej), a goni ich tłum ludzi rzucający kamieniami.
Godz. 13.01
W tej chwili nagrywana jest jedna z najbardziej symbolicznych scen z Domu Katolickiego.
Duchowny wyprowadza dzieci, które brały udział w lekcji religii.
Przed Domem Katolickim zgromadzeni są ludzie, którzy jako pierwsi stanęli w jego obronie.
Statystami w tym ujęciu są Tymek Widenka i Tymek Jarosz.
Godz. 12.08
Jedna z ważniejszych scen. Milicja goni uczestników wydarzeń, jednego z nich dopada i pałuje. Ludzie biegną w stronę ul. Mickiewicza, niektórzy chronią się w kościele pw. Matki Bożej Częstochowskiej.
Z kościoła wychodzi ksiądz Michalski. Widząc, co się dzieje, krzyczy do milicjantów: - Co wy robicie?!
Godz. 11.31
Maciej Chocianowski o naborze na statystów do filmu przeczytał w „Gazecie Lubuskiej”.
- Uważałem, że udział w filmie to obowiązek każdego zielonogórzanina. Było mi obojętne, jaką dostanę rolę. Mógłbym być nawet książką telefoniczną - powiedział.
Godz. 11.15
Jedna z ważniejszych scen: milicja pałuje uczestników zajść. Rozlegają się krzyki bitych, Milicjanci ścigają uciekających.
Godz. 10.43
To niesamowite. Na planie filmowym spotkaliśmy Ireneusza Patalasa, świadka Wydarzeń Zielonogórskich, na którego do tej pory nie natrafiliśmy. Oglądał kręcone sceny.
- Wstrząsnęły mną dwie rzeczy: dym ze świec i wygląd chłopca-statysty, bo jak tak wyglądałem - powiedziałem nam mocno wzruszony.
- Miałem 10 lat, byłem w centrum wydarzeń. Wracałem ze szkoły z tekturowym tornistrem na plecach. Zobaczyłem dym, gaz, nie wiedziałem, ci się dzieje. Już nie mogłem dostać się do domu. Tu, gdzie jest tablica upamiętniająca wydarzenia, widziałem klęczące kobiety. Śpiewały i modliły się. Z każda chwilą przybywało ludzi. Ten plac cały był w kocich łbach, a nie było ani jednego kamienia. Rzucali dorośli i młodzi. Widziałem, jak palił się samochód milicyjny. Straż wyciągnęła węże , próbowała gasić, ale ludzie je przecięli. Wieczorem widziałem milicyjny motor z koszykiem. Stał w nim milicjant i karabinem maszynowym mierzył w nasze okna. To było wstrząsające.
Godz. 10.17
Dariusz Budzyński przygotowany do sceny, gdy ludzie rzucali kamienami w milicjantów. Jak widać, ma też „ranę” na głowie.
Godz. 9.45
Trwa przygotowania do sceny, kiedy uczestnicy wydarzeń starli z milicjantami. Przypomnijmy, że w tamtym czasie wyrywane były kostki z bruku, które leciały w stronę atakujących milicjantów.
Godz. 9.22
Rozpoczęły się pierwsze zdjęcia z akcji milicjantów. W scenach uczestniczą już statyści, którzy grają uczestników tamtych wydarzeń.
Wszystkie sceny filmują trzy kamery. Nad planem zdjęciowym lata dron, który wszystko nagrywa.
Godz. 9.05
Na planie filmowych są też statyści. Pytamy ich, dlaczego chcą brać udział w udokumentowaniu wydarzeń.
- Bo to były bardzo ważne wydarzenia. Równie ważnym jest, by angażować się w życie Zielonej Góry - mówią Dagmara i Kornelia Hellwing.
- Wydarzenia były szczególne, warto je przypomnieć. I z czystej ciekawości, bo chce zobaczyć, jak robi się film - przyznaje Daniel Pałasik.
- Moja ciocia brała udział w Wydarzeniach i była w więzieniu - mówi Dariusz Budzyński
Godz. 8.45
Na placu przy filharmonii jest też juz grupa rekonstrukcyjno-filmowa z Bemowa, pod Warszawą, w mundurach milicji z tamtej epoki.
Rozmawiamy z jednym z członków grupy, Marcinem Chojeckim: - Przed przyjazdem zapoznaliśmy się z Wydarzeniami. To zamieszki, które przeszły bez echa. Trzeba je wydobyć, pokazać.
Z Bemowa przyjechało 30 osób. Wcześniej to m.in. oni, w okolicach Warszawy spalili samochód, który to fakt miał miejsce 30 maja 1960 r. Ujęcie to znajdzie się w naszym filmie.
Godz. 8.33
To niesamowite, kogo tu spotykamy na dzień dobry,na placu przy filharmonii! Jolantę Balcer, która rozpoznała się na zdjęciach publikowanych w „GL”, gdy wraz z mamą znalazła się w centrum zamieszek.
- Co czuję? Emocje, wzruszenie. Wtedy był strach, że zabiorą mamę, tatę do więzienia, bo przychodzili wtedy panowie w długich płaszczach i zabierali wszystkich. Ja z mamą znalazłam się w centrum wydarzeń zupełnie przypadkowo. Wracałam z rytmiki - wspomina pani Jolanta i dodaje: - 15 razy dziennie tędy przychodzę i zatrzymuję się przy tablicy upamiętniającej Wydarzenia i czytam, bo nie da się nie przeczytać.
Jest ubrana w długi płaszcz, prochowiec z tamtej epoki, na głowie ma chustę. - Tak, to chustka mojej mamy - mówi.