Ryczywół: Chciał pomóc kotom. Miał ich 70
18-latek na opuszczonej posesji przez kilka lat przyjmował bezpańskie zwierzęta z całej gminy. Okazało się, że pod opieką miał ponad 70 kotów. Nie radził sobie z nimi. Były chore i zaniedbane.
Zarobaczone, niedokarmione, chorowite - takie koty przebywały na opuszczonej posesji w małej miejscowości w gminie Ryczywół. Opiekę nad nimi sprawował 18-latek, mieszkaniec gminy, który znosił kolejne znajdy. W sterylizacji, dokarmianiu i zapewnieniu medycznej opieki zwierzętom pomagali mu przez kilka miesięcy członkowie Obornickiego Towarzystwa Opieki Nad Zwierzętami (OTOZ). Teraz do akcji włączyła się także poznańska fundacja Animal Security, która odkryła, że na prywatnej działce nastolatek zgromadził 70 kotów. Jej wolontariusze zarządzili likwidację nielegalnego schroniska. Teraz poszukują domów dla kotów. Nastolatek nie był w stanie zapewnić im opieki. Nie chciał ich też oddać.
- Okazało się, że 18-latek świadomie rozmnażał koty, nie informując o tym pracowników OTOZ. Mówił, że jest tam co najwyżej 40 kotów, ale przy takiej dużej liczbie łatwo ukryć 30 kolejnych w budynkach gospodarczych. Sprawę zgłosili nam też sąsiedzi, którzy są już na skraju wytrzymałości i martwią się o swoje zdrowie, ponieważ koty chorują, roznoszą choroby - opowiada Agnieszka Fornalkiewicz, inspektor ds. ochrony zwierząt z Animal Security.
Pod groźbą wytoczenia sprawy o znęcanie się nad zwierzętami, chłopak oddał w ręce wolontariuszy fundacji 14 kotów, które najbardziej potrzebowały pomocy. Reszta wciąż czeka na adopcje, do których zachęcają pracownicy OTOZ i wójt gminy Ryczywół - Renata Dembiak-Binkiewicz.
- Od dawna próbujemy poradzić sobie z tym zbieractwem, które trwa już trzy lata. Podejmiemy kolejne kroki, by zapobiec kolejnemu przyjmowaniu przez niego bezpańskich kotów
- zapewnia wójt Ryczywołu.
Pracownicy OTOZ, którzy przez ostatnie miesiące w miarę możliwości dostarczali karmę zwierzętom, zajmowali się leczeniem i sterylizacją tych kotów, także nie kryli zdziwienia, gdy okazało się, że 18-latek na nieswojej działce przetrzymuje 70 kociaków.
- Niestety, okazało się że chłopak ma dwie twarze. 18-latek na opuszczonej posesji znosił kolejne koty. Mówił, że to przybłędy. Tłumaczyłam mu, że znęcanie się nad zwierzętami to także niedbanie o nie. W czerwcu podpisał oświadczenie, że nie będzie już zwiększał liczby zwierząt. Nie dotrzymał słowa - mówi Aleksandra Mokrzycka z OTOZ-u.
Mama chłopaka przyznaje, że syn od dłuższego czasu znosił do domu koty. Gdy mu zakazała, robił to na prywatnej posesji. - Sama starałam się zainteresować zbieractwem syna odpowiednie służby, bo nie mogłam sobie z nim poradzić. Na nic się to zdało - przyznaje pani Monika.
Chłopak twierdzi, że robił to z dobroci serca. Nie przewidział, że nie poradzi sobie z taką liczbą zwierząt. Twierdzi, że miał maksymalnie 50 kotów. - Przyjmowałem zwierzęta gdy ktoś ich nie chciał. Faktycznie było kilka małych, od bezpańskiej kotki w ciąży. Nie oddawałem ich do schronisk, bo myślałam, że te ich nie przyjmą - tłumaczy i zapewnia. - Już więcej zwierząt nie będę przyjmował.