Rynek rynkowi nierówny, który wolą mieszkańcy Katowic?
Przez lata pełnił rolę rynku w Katowicach. Przesiadywali na nim wszyscy. Bez względu na wiek. Na wiosnę Plac Tropikalny w Silesia City Center zyskał groźnego konkurenta. W centrum miasta oddano do użytku Plac Kwiatowy. Choć porównując te dwa miejsce zobaczymy ogrom podobieństw, to jak się okazuje nie zmieniło to przyzwyczajeń mieszkańców.
Gdyby sięgnąć do historii to rynek od zawsze był miejscem, w którym toczyło się życie. Odbywały się na nim spotkania z włodarzami ale i handel. Widoczne na nim były niemal wszystkie elementy życia miejskiego. Dopiero później do tej listy doszedł jeszcze jeden element – dziś chyba najważniejszy – spotkania towarzyskie, odpoczynek, wydarzenia, imprezy. – Kiedy miasta zaczęły się rozrastać i do zielonych terenów było coraz dalej, w ich centrach zaczęto budować ogrody, ściągać tę zieleń z obrzeży – opowiada Agata Diec, psycholog z Zakładu Psychologii Pracy i Organizacji, którą poprosiliśmy o porównanie dwóch miejsc spotkań w stolicy aglomeracji. Współczesny rynek jest kontynuacją starożytnych początków. Obok zazwyczaj znajduje się magistrat, kawiarnie czy małe sklepiki, organizowane są imprezy. – Jednak element kulturowy, towarzyski, stał się dominujący – podkreśla Diec. – To, co się nie zmieniło, to fakt, że rynek ma być miejscem skupiającym życie społeczne miasta – dodaje.
Jeszcze do niedawna, kiedy mieszkańcy Katowic przez dekadę czekali na powstanie rynku w centrum miasta, jego rolę pełniła galeria handlowa Silesia City Center. A dokładniej Plac Tropikalny, na którym znajduje się fontanna. Jak się okazuje, nadal jest pełen ludzi. Pospacerować wokół fontanny przychodzą całe rodziny z dziećmi. Seniorzy spotykają się w jego okolicy przy kawie. Porównując to dobrze znane miejsce do Placu Kwiatowego, łatwo dostrzeżemy całą serię podobieństw. Drewniane ławki, fontanny, podobne kolory, natura. Niby to samo. Niby w tych dwóch miejscach powinniśmy czuć się podobnie, czyli przyjemne. Jednak tak nie jest.
- Nowy rynek ma wszystko, co takie miejsce powinno mieć. Problem jest z proporcami. Wprowadzono za dużo elementów, które przeszkadzają, nie spełniają swojej roli – tłumaczy pani psycholog. Jedną z atrakcji rynku jest fontanna. Ta w SCC znajduje się w samym centrum Placu Tropikalnego. – Mówiąc przenośnie, „zbiera energię”, jaka płynie w tym miejscu – dodaje psycholog. Tak samo mogłoby być z fontanną w centrum Katowic, ale... jest zbyt wysoka. Przez to jest niedostępna dla ludzi przebywających na rynku. Obrócona jest też bokiem do części widokowej. Jej najmocniejszą stroną jest kaskada wodna, której przez to nie widać. Nietrafiony jest też pomysł ze spienionym strumieniem wody, który wytryskuje z fontanny. To jedyny element, który widzą osoby siedzące. Wszystko tworzy obraz zamknięty dla odbiorcy. Obraz, który mówi „nie ruszaj mnie”. Zupełnie inaczej prezentuje się fontanna w SCC. – To jest element, który bezsprzecznie przyciąga – komentuje Diec. – Możemy poruszać się wokół niej, oglądać ją z różnych perspektyw, do tego każda ze stron daje miły, przyjemny dla oka widok. Przez wykorzystanie palm, wprowadza wakacyjny klimat – dodaje. Zastosowano tam różne sposoby pokazania wody. Są kaskady, spokojne jezioro czy wytryskujące do góry strumienie. – Fontanna w SCC żyje, jest zmienna, aktywna. Przyciąga wzrok – komentuje Diec. Do tego fontanna jest „otwarta” na odwiedzających. Można zobaczyć każdy jej element.
A co z kolorami? Warto pamiętać, że barwy i ich zestawienia działają nie tylko na naszą psychikę (łagodząc napięcie, wywołując agresje czy dodając energii), ale również na fizjologię (mogą podnieść ciśnienie, puls czy przyspieszyć oddech). Na miejskim rynku dominują kolory natury. Zielony, szary, brązowy czy biały. W SCC również je wypatrzymy, ale wzbogacone o błękity, przezroczystości czy połysk. – Połączone są w taki sposób, że dają wrażenie ogromnej przestrzeni – dodaje psycholog.
Główny kolor, jaki rzuca się w oczy na miejskim rynku to szary. Takie jest podłoże czy fasada nowego Urzędu miasta. Budynek wprowadza zimny odcień szarości. Kojarzy się z nowoczesnymi kuchniami, połyskliwymi powierzchniami, na które moda kiedyś przeminie. Zdaniem pani psycholog wykorzystane odcienie szarości (inne na fasadzie, inne w kolorze szyb, jeszcze inne przy roletach wewnętrznych) wprowadziły kakofonię. Dwa rynki, łączy kolor czarny. W centrum miasta wykorzystany jako ozdoba fasady gmachu magistratu. – To chyba najlepiej dobrany element całego budynku. Mimo że kolor czarny oddziałuje na nas przygnębiająco, tu nie przeszkadza. W galerii handlowej z płytek w tym kolorze zbudowano całą fontannę. Jednak tam również mądrze ominięto ponure skojarzenia. – Płytki się mienią, do tego goście wrzucają do fontanny pieniążki. To przełamuje czerń – komentuje pani psycholog.
A co z elementami zielonymi, o które upominają się mieszkańcy Katowic. Występują na obydwu rynkach. Ludzie chcą, by w takich miejscach było przytulnie, swojsko. Takie emocje wywołuje właśnie zieleń i natura, która na rynku jest, ale podana w nietrafiony sposób. Ściana zieleni okalająca szklane budynki, której nikt nie zobaczy. Drzewa, które nie dadzą cienia. Kolory kwiatów chaotycznie dopasowane. W SCC rośliny posadzono w ogromnych donicach, jest dobrze dobrana. Przyciąga wzrok. Na tle sklepów wybija się właśnie zieleń z wodą. To wprowadza zrównoważenie, uspokaja nastrój.
Jaki jest efekt tych aranżacji? Zdaniem Diec, miejski rynek jest miejscem, przez który wyłącznie się przechodzi. Jego najmocniejszą stroną są ławki. Jednak mało kto przyjdzie tu specjalnie pochwalić się nim przed innymi. Chaos kolorów i aranżacji powoduje też, że mimo otaczającej nas natury, nie będziemy się tam czuli dobrze zbyt długo. Coś będzie nas rozpraszać. W SCC cel aranżacji jest od razu widoczny. Na Placu Tropikalnym mamy się czuć jakbyśmy byli na wakacjach.