Ryszard Petru: Byłoby dziwne, gdybym nie poparł prezydenta
O szansach na wspólne świętowanie 100. rocznicy odzyskania niepodległości, nadziei na bycie liderem opozycji, strategii Nowoczesnej na wybory samorządowe oraz pomysłach na Polskę Wschodnią mówi Ryszard Petru.
11 listopada Jarosław Kaczyński zapowiedział, że niezależnie od różnic wyciąga rękę do wszystkich, którzy chcą silnej Polski. Z kolei dzień wcześniej mówił o osobach myślących anachronicznie i zagrażających wewnętrznie wolności w Polsce. Których słów czuje się Pan adresatem?
Jarosław Kaczyński zachowuje się tak, jakby był w oblężonej twierdzy: jakby wszyscy go zewsząd atakowali. Tak naprawdę sprawa jest prosta: podziały w Polsce są niepotrzebne, a szukanie wewnętrznego wroga jest zabiegiem socjotechnicznym. Tak, by zwalić na kogoś winę za swoje błędy oraz to, że nie udało się zrobić tego, co miało być zrealizowane. Dziś najbardziej destrukcyjnym politykiem dla Polski jest sam Jarosław Kaczyński. I dlatego wątpię w szczerość jego gestu pojednawczego.
Jak Pan ocenia inicjatywę prezydenta Andrzeja Dudy, by 100. rocznicę odzyskania niepodległości świętować wspólnie? Pan już w piątek na obchodach w Warszawie stał za prezydentem.
Pośród wielu zaproszonych gości. Jestem otwarty na tego typu inicjatywy. Z drugiej strony musi w Polsce dziać się źle, jeśli takie propozycje składa się w formie ustawy.
Uda się zadekretować takie świętowanie?
Jedność trzeba realizować na co dzień. Nie może być tak, że ogłaszamy ją ustawą, a potem nic się nie dzieje. Byłem w ubiegły piątek na marszu KOD-u i na obchodach państwowych. Właśnie w ten sposób można pokazywać, że w tym ważnym dniu wcale nie musi być podziałów. Nie widzę powodów, by były one pogłębiane. Tyle że to na pogłębianiu podziałów właśnie Jarosław Kaczyński buduje siłę PiS.
Obchody 100. rocznicy niepodległości zbiegną się za dwa lata ze szczytem kampanii samorządowej. Być może kalendarz wyborczy ukształtuje się tak, że głosowanie odbędzie się w Święto Niepodległości. Już samo to będzie wymarzoną okazją, by kandydaci na takim wspólnym świętowaniu szukali dodatkowych punktów.
Ludzie w ostateczności będą głosować nie w oparciu o kalendarz świąt, a o to, co zostało zrobione.
Jaki pomysł na wybory samorządowe ma Nowoczesna?
Na pewno będziemy wystawiać własnych kandydatów do sejmików. Jeśli chodzi o prezydentów miast, to każdy przypadek będzie rozpatrywany indywidualnie: albo wystawimy własnego kandydata, albo poszukamy koalicji z innymi partiami, albo też poprzemy kandydata, który jest ponadpartyjny.
W Białymstoku poprzecie prezydenta Tadeusza Truskolaskiego?
Byłbym skłonny, ale nie wiem, czy będzie startować.
A jeśli wystartuje?
Byłoby dziwne, gdybym go nie poparł.
W ostatnim czasie podryfował na pozycje dość odległe od tego, co prezentuje Nowoczesna?
To zależy od tego, jak jesteśmy odbierani. Mam świadomość, że przy okazji debaty o aborcji mogliśmy być postrzegani jako ci, którzy są bardziej na lewo. Ale przypomnę, że głosowaliśmy przeciwko zaostrzeniu prawa aborcyjnego i za tym, by dyskutować dalej nad projektem liberalizującym. Co najmniej połowa mojego klubu była przeciwko temu, by umożliwić przerywanie ciąży do 12 tygodnia. Nie sądzę, byśmy byli ani partią lewicową, ani konserwatywną, a raczej centrową. A co do prezydentów miast: jeśli stoją w tak zwanym szerokim nurcie rozsądku, to najważniejsza kwestią dla mnie w takiej sytuacji będzie to, czy są oni dobrymi gospodarzami miasta.
Tadeusz Truskolaski jest dobrym gospodarzem?
Bywam w Białymstoku raz do roku. I to, co w nim widzę, to niesamowity postęp. Wjazd od strony Warszawy, centrum miasta. To olbrzymi skok do przodu. Oczywiście mówię, to z perspektywy przyjezdnego, bo nie wiem, czy mieszkańcy tak samo to postrzegają.
Podlaskie pod względem zachowań wyborczych to trudny teren dla partii modernistycznych.
W Podkarpackiem i Podlaskiem mamy bardzo dobre wyniki w sondażach.
Wierzy Pan do końca sondażom? Ostatnio mylą się dosłownie na całym świecie, o Ameryce nie wspominając.
Patrzę na trend i to jest jakiś miernik. Ale oczywiście nie można robić polityki bazując tylko na sondażach.
Dobre notowania Nowoczesnej to zasługa poparcia w dużych miastach. A co z terenem, czyli tam, gdzie PiS triumfował w zeszłym roku, co było trampoliną do większości w parlamencie.
W sprawach fundamentalnych poglądy mieszkańców wsi nie różnią się aż tak bardzo od poglądów mieszkańców miast. Wszyscy oczekują konkretów i rezultatów.
Dostali 500 plus.
I co potem? Bardziej oczekują pracy, większych zarobków, lepszego życia. Sądzę, że po jakimś czasie 500 plus im już nie wystarczy.
Wystawienie samodzielnych list do sejmiku, to w Podlaskiem dość odważne posunięcie. Dotychczasowa sejmikowa geografia wyborcza pokazała, że o liczebności mandatów decyduje poparcie w terenie. Zazwyczaj było w naszym regionie tak, że PiS miał ich najwięcej. Jednak nie rządził, bo to inne ugrupowania współtworzyły większość. Czy Nowoczesna byłaby skłonna wejść do takiej koalicji.
Zobaczymy, jakie będą ostateczne rozstrzygnięcia, ale nie wydaje mi się, że moglibyśmy wejść w koalicję z PiS-em. Powiem tak: na razie mamy 4 tysiące członków, a do wyborów jeszcze dwa lata. Sądzę, że za 24 miesiące w Nowoczesnej będzie 90 tys. osób, tak by obsadzić miejsca na listach kandydatów na radnych w całym kraju. Co więcej wszyscy nasi posłowie są z terenu. To tylko pokazuje, że potrafimy się obejść bez spadochroniarzy. Wystartowaliśmy do Sejmu od zera, udało nam się zdobyć mandaty zaledwie po pięciu miesiącach od narodzin pomysłu. I dlatego będąc w parlamencie, zajmując się polityką jesteśmy w stanie spokojnie wystawić szeroką reprezentację w wyborach samorządowych.
Będą transfery polityczne? Pytam, bo na sali gdzie trwa konwencja Nowoczesnej, poświęcona przygotowaniu programu dla Polski Wschodniej, widać prominentne twarze podlaskiej Platformy Obywatelskiej.
Zapewne bitwa o władzę rozegra się miedzy PiS i opozycją. Nie ukrywam, że chciałbym być jej liderem. Na razie jednak nie planujemy jakichś gwałtownych ruchów personalnych.
Jaki pomysł ma Nowoczesna na Podlaskie, a szerzej na Polskę Wschodnią?
Jeśli spojrzymy na mapę, to Wisła wyznaczała granicę, do której były realizowane inwestycje infrastrukturalne. Na wschodzie większość z tych drogowych czy kolejowych dopiero teraz zaczyna być realizowanych. Na pewno będziemy takie projekty, realnie wpływające na jakość życia Polaków, kontynuować.
To już blisko Panu do PiS, który od zawsze postulował oparcie polityki regionalnej na zrównoważonym rozwoju, krytykując model polaryzacyjno-dyfuzyjny. Za przyjęcie tego drugiego, ugrupowanie Jarosława Kaczyńskiego krytykowało Platformę. Pan też uważa, że to jej wina?
Nie chcę mówić o winie, ale nie da się ukryć, że największe potrzeby miała Warszawa w uzyskaniu połączenia z Berlinem. Bo tam był najlepszy tranzyt. W pewnym sensie była w tym logika. Nie da się jednak ukryć, że ewidentny poślizg w Białymstoku, Lublinie, w Rzeszowie już trochę mniej, były wynikiem opóźnień w realizowaniu inwestycji w tej części Polski. A przecież duże miasta ze wschodniej Polski też mają olbrzymi potencjał. Tylko, że nie jest on wykorzystany, bo ciężko dojechać na Wschód.
Słyszymy to od 10 lat, czyli od czasu, gdy zapanowała najlepsza pogoda na poprawę infrastruktury w Polsce, także dzięki funduszom unijnym. Jaki pomysł ma Nowoczesna, by za kolejną dekadę nie utożsamiać regionu z brakiem infrastruktury?
Bez wątpienia jest ona ważna - daje oddech, komunikację. Jest bazą gospodarki, jej krwiobiegiem. W Rzeszowie, Lublinie, Białymstoku wiele się dzieje i trzeba to pokazać. Ale bez zwiększenia dostępności komunikacyjnej nie da się tego zrobić. Do tego dochodzi wsparcie szeroko rozumianej edukacji i nauki, by było odpowiednie zaplecze do rozwoju.
Na jego rewersie jest bezpieczeństwo. Z jednej strony ma je nam zapewnić rozmieszczenie wojsk państw NATO, z drugiej - sztandarowy pomysł w głowie ministra Antoniego Macierewicza, czyli Wojska Obrony Terytorialnej.
Nieobliczalność ministra Macierewicza potęguje raczej poczucie zagrożenia niż daje Polakom poczucie bezpieczeństwa. Więcej w jego działaniach dymu niż dbania o bezpieczeństwo kraju.