Rząd tak walczy z ASF, że wytnie małych hodowców
Ministerstwo zapowiada duże zmiany przepisów, dotyczących hodowli świń. I to - prawdopodobnie - już od stycznia. W efekcie przetrwają tylko duże fermy.
Nieważne, czy jest to hodowla, licząca kilkaset sztuk, czy kilka zwierząt trzymanych na własny użytek. Już wkrótce każdy, kto hoduje świnie, będzie musiał prowadzić książkę wejść i wyjść z chlewni, rejestr wszystkich pojazdów wjeżdżających do gospodarstwa, a wjazd będzie musiał być chroniony betonową niecką ze środkami dezynfekcyjnymi. Całe gospodarstwo trzeba będzie zaś ogrodzić siatką lub murem z fundamentami.
Obostrzenia będą, bo rolnicy nie przestrzegali zasad
O tym, że prace nad programem obostrzenia zasad bioasekuracji dobiegają końca, poinformował wiceminister rolnictwa, Jacek Bogucki podczas ubiegłotygodniowego posiedzenia komisji sejmowej.
- Podstawowe wymogi będą musiały być spełnione w krótkim czasie. Program przewiduje także ogradzanie gospodarstw, ale na realizację tego obowiązku będzie kilka miesięcy. Zdajemy sobie sprawę, że w okresie zimowym nie da się tego zrobić - mówił Bogucki.
Zmiany zostaną wprowadzone dlatego, że - choć pierwotnym źródłem ASF były dziki - to ogniska wirusa zdarzają się też u świń.
- Część rolników nie przestrzegała zasad bioasekuracji. A ognisko nawet w najmniejszym gospodarstwie ekonomicznie dotyka wszystkich w dość dużym promieniu - wyjaśniał wiceminister.
Obostrzenia najpierw obejmą strefę, w której już ujawniono przypadki wystąpienia wirusa afrykańskiego pomoru świń: prawie całe woj. podlaskie, część mazowieckiego i lubelskiego. Nastąpi to prawdopodobnie już na początku 2017 r. Potem mają być rozszerzane na cały kraj. Spełnianie warunków bezpieczeństwa ma być skrupulatnie sprawdzane. W przypadku uchybień służby weterynaryjne będą mogły nakładać kary finansowe, a nawet wydać zakaz hodowli.
Pomysłu likwidacji gospodarstw nie ma, ale...
Tadeusz Dryl, hodowca trzody chlewnej z m. Czaczki Wielkie (gm. Turośń Kościelna) podkreśla, że dla hodowców z Podlaskiego większość tych obostrzeń to żadna nowość.
- Może z wyjątkiem ogrodzeń z podmurówką. Ja swoje już i tak ogrodziłem siatką. Jeśli będzie trzeba je wzmocnić, zrobię to. Zdaję sobie sprawę, że to w moim interesie. Uważam, że wszystkich powinny dotyczyć te same zasady - podkreśla.
Jest właścicielem profesjonalnej hodowli, przez którą przewija się 500-600 sztuk świń rocznie. Nowych restrykcji bardziej obawiają się drobni hodowcy.
Jan Czarkowski z m. Miłkowice- Stadki (gm. Drohiczyn) do tej pory trzymał 10 sztuk świń, z czego połowę ubijał na własny użytek, połowę sprzedawał sąsiadom
- Nie wiem, czy w nowej sytuacji utrzymanie hodowli będzie się opłacało i czy nie trzeba będzie zrezygnować - komentuje Czarkowski.
Czy o to właśnie chodzi rządowi?
- Nie ma administracyjnego pomysłu na likwidowanie małych gospodarstw - zapewnia wiceminister Bogucki. - W przypadku gospodarstw, w których nie jest to podstawowa działalność, wolelibyśmy, żeby ograniczyły produkcję. To zmniejszy ryzyko pojawienia się znów przypadku ASF-u.
Dodaje, że program przewiduje rekompensaty za odstąpienie od produkcji. Mariusz Nackowski, wiceprezes Stowarzyszenia Producentów Trzody Chlewnej „Podlasie” uważa, że państwo nierówno traktowało gospodarzy.
- Duże fermy nie wprowadzały na swój teren wirusa, a to mali hodowcy dostawali dopłaty do produkcji. Teraz rząd stwierdził, że są one większym zagrożeniem - mówi.
- Płot nic nie pomoże, jeśli nie będzie narzędzi, które zniechęcą małych hodowców do kupowania prosiąt z niewiadomych źródeł. I - przede wszystkim - jeśli nie zostaną zlikwidowane dziki - kwituje.
Zaprzecza, że dzięki zmianom pozbędzie się konkurencji.
- Jak komuś się to opłaca, nie zrezygnuje z produkcji - dodaje.