Widziałem już wiele trudnych, dramatycznych, a nawet tragicznych momentów. Wszystko to nawarstwia się, nakłada i tworzy jakiś rodzaj pancerza, który pozwala przeżyć coś, co mogłoby zaskoczyć i osłabić, czy nawet zniszczyć ten ochronny pancerz. Mimo wszystko, w każdej nowej sytuacji pojawiają się nowe scenariusze, których może nikt by się nie spodziewał, a jednak dziwią, zaskakują i żądają nowego spojrzenia, oceny.
Ta refleksja pojawiła się w związku z wyjazdem na kilka dni do Rzymu, w dzień po ekshumacji pary prezydenckiej w katedrze na Wawelu. Była to chwila, która pobudzała myślenie nt. istotnych działań władz, zastępowanych pozornymi problemami o charakterze dzielącym społeczeństwo.
Nie trzeba wracać do tego tematu, który i tak będzie zajmował opinię publiczną przynajmniej jeszcze przez rok. W tej atmosferze przygnębienia i wykorzystywania śmierci do celów politycznych, z ulgą przyjąłem polecenie wyjazdu.
Pytanie, które się pojawiło, kiedy zastanawiałem się nad tym co nas czeka, nie tylko w Polsce, ale i na świecie , było proste: Jak się to tłumaczy, że państwa, władze świeckie, nawet mocarstwa, padają i rozsypują się, a Kościół, mimo swoich słabości i błędów trwa, pokonując wiele trudności, a nawet otwartą walkę z chrześcijaństwem, głoszącym nadzieję życia wiecznego.
Nie chcę odwoływać się do wieków przeszłych, ograniczę się do czasów mojego życia. Urodziłem się za pontyfikatu papieża Piusa XI, który przed wyborem był nuncjuszem apostolskim w Polsce. Jego następcą został Pius XII, papież okresu II wojny światowej i konfrontacji z komunizmem. Obydwa systemy totalitarne dokonały ludobójstwa na ogromną skalę. Pius XII, oczerniany jakoby nie bronił Żydów przed zagładą, w rzeczywistości był ich obrońcą na miarę swoich możliwości.
Znajomość prawdy o sobie i przyznanie się do niej to wielka cnota pokory
Jego następcą został Jan XXIII, który podjął epokową decyzję o zwołaniu Soboru Watykańskiego II, a swą pełną dobroci postawą i nauczaniem, zawartym w encyklice „Pacem in terris”, otwarł drogę dialogu także z wrogami Kościoła. Sobór wprowadził zmiany wewnętrzne i okazał się udaną próbą trudnego dialogu Kościoła ze światem współczesnym. Sobór został dokończony przez Pawła VI, wybitnego dyplomatę, ale też osobę o najwyższych walorach moralnych i odważnego rzecznika wizji soborowej Kościoła wobec ataków, jakie kierowały środki przekazu.
Epizodem w historii papiestwa był wybór pokornego i otwartego Jana Pawła I. Jego następca św. Jan Paweł II wszedł w rolę papieża z doświadczeniem zniewolenia komunistycznego, ale i ze świadomością ludzkiej godności i przysługujących człowiekowi praw, wśród których pierwszym było prawo do wolności religijnej. Jakże pięknie radził sobie w trudnych sytuacjach politycznych. Swą postawą wobec człowieka zjednał sobie cały świat.
Benedykt XVI, znakomity teolog, wierny Janowi Pawłowi II i Soborowi Watykańskiemu II, ustąpił z urzędu, uważając, że ktoś inny zdoła lepiej zaradzić problemom świata. Papież Franciszek ewangelicznym radykalizmem zadziwia, ale też budzi opór tych, których na taką postawę nie stać. Biedni i pokrzywdzeni zostali docenieni jako prawdziwy skarb Kościoła. Franciszek jest wyzwaniem dla neopogaństwa, które rozgościło się w świecie, ale też w Kościele, i nie chce podjąć jedynej zbawczej drogi, która jest związana z krzyżem.
Musi być coś istotnego w Kościele, który obejmuje cały świat i radzi sobie bez rewolucji, zamachów stanu i wojen. Krytykowany , lekceważony, a jednak trwa i ciągle przekazuje ludzkości Dobrą Nowinę. O takim świecie i Kościele pisze św. Jan ewangelista, odpowiadając na nasze pytania: „Na początku było Słowo, a Słowo było u Boga i Bogiem było Słowo (…) Przyszło do swojej własności, a swoi Go nie przyjęli. Wszystkim tym jednak, którzy Je przyjęli, dało moc, aby się stali dziećmi Bożymi, tym, którzy wierzą w imię Jego” (J 1, 1, 11-12).