S14 jednak powstanie. Ale nie na bogato...
Drogowcy powtórzą przetarg na budowę trasy S14. Oferenci mają tak przygotować projekt, żeby zmieścić się w budżecie. Trasa może mieć mniej węzłów niż planowano.
Protesty, jakie odbyły się w Zgierzu, Aleksandrowie i Konstantynowie Łódzkim po unieważnieniu przetargu na budowę drogi ekspresowej S14 nie poszły na marne. Wczoraj dyrektor łódzkiego oddziału Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad poinformował, że w ciągu 2-3 tygodni ogłoszony zostanie kolejny przetarg na tę inwestycję. Droga powstanie, ale może być nieco skromniejsza, niż to pierwotnie zakładano. To dlatego, że oferenci mają tak „optymalizować“ projekt, aby jego realizacja zmieściła sie w zaplanowanym budżecie. A ten nie zmienił się od poprzedniego przetargu i wynosi nieco ponad 1,4 mld złotych.
- Poprzedni projekt był zrobiony z dużym rozmachem, co spowodowało, że koszty jego realizacji znacząco przekroczyły pulę środków, jakie mogliśmy przeznaczyć na budowę S14 - mówi dyrektor łódzkiego oddziału GDDKiA Maciej Tomaszewski. - W przypadku najdroższej z ofert to przekroczenie sięgnęło miliarda złotych. Ministerstwo Infrastruktury i Budownictwa zdecydowało o niezwiększaniu budżetu, przetarg unieważniono a teraz odbędzie się on po raz drugi. Potencjalni wykonawcy muszą tak dostosować projekt tej drogi, aby zmieścić się w zaplanowanej puli pieniędzy.
To niestety będzie oznaczać cięcia w projekcie. Na pewno będą niższe nasypy, nie powstanie część przejść dla zwierząt. Może być też mniej węzłów. Pierwotnie na tej trasie miało ich być siedem, ale zanosi się na to, że część będą musiały wybudować samorządy. Nie będzie też prawdopodobnie dróg do ruchu lokalnego biegnących wzdłuż S14.
- Nowe przepisy pozwalają, aby samorządy finansowały infrastrukturę drogową na ich terenie - mówi dyrektor Tomaszewski. - Chcemy dać im taką możliwość.
Nie wiadomo na razie, jak głębokie będą cięcia w projekcie zachodniej obwodnicy Łodzi. Bez nich jednak, zdaniem drogowców, budowa tej trasy nie ma szans powodzenia.