Są ludzie, którzy grają w Orkiestrze Świątecznej Pomocy od wielu lat
Sztaby już działają, a finał coraz bliżej. Dla niektórych WOŚP to chleb powszedni oraz coroczny przyjemny obowiązek.
Rzadko zdarzają się większe miasta albo gmina, które w ogóle nie biorą udziału w Wielkiej Orkiestrze Świątecznej Pomocy. Warto przypomnieć, że dzięki akcji udało się doposażyć szpital w Krośnie Odrzańskim i jego oddziały.
W Krośnie Odrzańskim wolontariuszy dotychczas nie było wielu. - Sztab składał się z dziesięciu osób, z puszkami biegało 30 - wspomina szef tamtej ekipy Tomasz Browarczyk. I tak udało się zebrać imponującą kwotę (patrz: ramka).
W tegorocznej edycji spotkał nas spory zawód, bo nikt nie zgłosił żadnego sztabu. Tomasz przyznaje, że jedzie na finał do Warszawy. Zresztą w następnych latach również nie będzie tego robił, ponieważ się przeprowadza. Tym samym Krosno w tym roku nie gra. - Zakres pracy z każdym rokiem jest coraz większy. Kolejne miasta mają problem i niechętnie się dołączają, ponieważ do tych zadań potrzebni są ludzie, którzy pracowaliby przy tym jak na etacie - tłumaczy Tomasz Struk, dyrektor Ośrodka Sportu i Rekreacji. - Pamiętam pierwszą akcję w latach 90. Wrzucaliśmy do puszki, zawijaliśmy, przywoziliśmy i tyle. Teraz papierologia zabija całe przedsięwzięcie - mówi.
Na ratunek Krosnu przybyła Osiecznica. Tam od 16 lat funkcjonuje sztab i finał co roku odbywa się w świetlicy wiejskiej. - Każdego roku bijemy swój rekord. Wszyscy tutaj mocno się angażują. Dzieci ze szkoły chętnie uczestniczą w wolontariacie - opowiada nauczycielka i radna wojewódzka Anna Chinalska. - W tym roku gramy razem z Krosnem Odrzańskim. To byłby spory skandal, gdyby w gminie nie było ani jednego sztabu - podkreśla. A. Chinalska działa w wolontariacie od samego początku. - To bardzo szczytna inicjatywa, nie wyobrażam sobie nie brać w niej udziału - przyznaje.
Tak samo myślą w Gubinie. Tam nad wszystkim co roku czuwa Marcin Gwizdalski z miejscowego domu kultury, który już po raz dziesiąty będzie brał udział w akcji. - Pomaganie ludziom, zwłaszcza tym potrzebującym, mam w genach. Tata był lekarzem, mama natomiast pielęgniarką. Poza tym to bardzo fajna idea, gdy wszyscy Polacy łączą się pod jednym szyldem. Całość hula już do ponad 20 lat, co też pokazuje, jak jest to potrzebne. Ważne jest, żeby każdy dał coś od siebie - podkreśla.
Marcin od czterech lat jest szefem sztabu, zawsze otacza go wiele aktywnych osób. - W tym roku, podobnie jak w poprzednim, jest 65 wolontariuszy - mówi Marcin. Przyznaje, że w tym roku będą robić swoje, ale własny rekord ciężko będzie pobić.
A pozostałe gminy w powiecie krośnieńskim? Też radzą sobie całkiem dobrze. Maszewo będzie chciało kontynuować dobrą passę z zeszłego roku. Wszystkim kieruje tam zastępca dyrektora zespołu szkół w Maszewie, Dorota Bąkowska. - Sztab WOŚP działa na naszym terenie od 2010 roku. Wcześniej graliśmy z Krosnem Odrzańskim. W pracę włączają się strażacy, nauczyciele, pracownicy urzędu gminy, radni, sołtysi, mieszkańcy sołectw, seniorzy, myśliwi. Są to ludzie dobrej woli, wielkiego serca - podkreśla pani Dorota.
Pozostałe gminy zbierają mniejsze kwoty, ale nie znaczy, że nie są zaangażowani. - Nic nie byłoby możliwe, gdyby nie praca nauczycieli, strażaków, rodziców. Wtym roku też damy z siebie wszystko - mówi Ewa Skóra ze szkoły podstawowej w Gronowie, która działa prawie od 10 lat jako szef sztabu w gminie Dąbie.
Ile udało się zebrać?
Poprzednia edycja WOŚP w powiecie krośnieńskim była naprawdę udana. Ile udało się zebrać poszczególnym sztabom podczas ostatniego finału?
- Krosno Odrzańskie - około 21 tysięcy zł.
- Gubin - ponad 30 tysięcy zł.
- Maszewo - ponad 15 tys. zł
- Bobrowice - około 4,5 tys. zł
- Dąbie - ponad 9 tysięcy zł.
- Bytnica - ponad 2,5 tysiąca zł
- Osiecznica - ponad 19 tys. zł