Sąd ogłosił: w muzeum nie było mobbingu...
...ale pracodawca dopuścił się nieprawidłowego zachowania wobec pracownicy - stwierdziła sędzia. Czy będzie dalszy ciąg tej sprawy?
Kilka dni temu zapadł wyrok w sprawie o odszkodowanie i zadośćuczynienie w związku z mobbingiem w Muzeum Archeologiczno - Historycznym w Głogowie. Sąd uznał, że Anna Włodarczyk, która domagała się od byłego pracodawcy kwoty 10 tys. zł, nie udowodniła iż padła ofiarą takiego zachowania. Sędzia oddaliła powództwo.
– Zjawisko mobbingu przejawia się w postaci terroru psychicznego i jest procesem długotrwałym, w pewnym sensie systematycznym, pozbawia ofiarę możliwości obrony – mówiła sędzia Jadwiga Kawalec - Jaworska. – Taka sytuacja musi trwać minimum sześć miesięcy. Ciężar udowodnienia takich zachowań spoczywa na pracowniku, a w materiale dowodowym zebranym w sprawie, Anna Włodarczyk nie wykazała, by pracodawca stosował wobec niej mobbing.
Sędzia przyznała jednak, że pracodawca dopuścił się nieprawidłowego zachowania wobec głogowianki.
– Pani Barbara Krukowska, przełożona Anny Włodarczyk kazała nosić przypiętą kartkę ze zdjęciami zabytków. Ale to było jedno zachowanie, a żaden ze świadków nie potwierdził, że był świadkiem innego, podobnego niewłaściwego zachowania pani Krukowskiej wobec Anny Włodarczyk – uzasadniała sędzia.
Decyzji sądu wysłuchał Leszek Lenarczyk, wieloletni dyrektor muzeum, który jej nie skomentował.
Anna Włodarczyk nie była zaskoczona decyzją sądu. – Jednak nie żałuję, że się tu znalazłam – mówi. – Pieniądze nie są najważniejsze, ważna jest godność – mówi była pracownica muzeum, która jeszcze nie składa broni i nie wyklucza złożenia odwołania.
Przypomnijmy, zdarzenia, którymi zajmował się sąd miały miejsce w czerwcu 2011 r. Barbara Krukowska, kierowniczka pracowni konserwacji zabytków przy głogowskim muzeum, zastosowała wobec Anny Włodarczak karę niezgodną z kodeksem pracy, ponieważ kazała podwładnej noszenie na fartuchu przypiętej karteczki, na której były zdjęcia uszkodzonego przez nią zabytku z brązu i napis „Ania psuje zabytki z brązu”. Miała to być forma kary za uszkodzenie zabytku.
Jak się dowiedzieliśmy, przed głogowskim sądem trwa inny proces przeciwko głogowskiemu muzeum z powództwa byłego już pracownika tej placówki.
Odbyła się już jedna rozprawa, a termin kolejnej wyznaczono na maj. Pod koniec ubiegłego roku obszerna skarga na dyrektora opisująca szereg nieprawidłowości w muzeum trafiła też do urzędu miejskiego, któremu ono podlega. Jej efektem jest trwający w placówce audyt, który ma być podstawą do rozpatrzenia owej skargi przez komisję rewizyjna rady miejskiej.
– Analizujemy każdy zgłaszany nam przypadek w naszych jednostkach i dlatego w muzeum od ponad miesiąca trwa kontrola – mówi Rafael Rokaszewicz, prezydent Głogowa. – O tym, czy skarga jest zasadna, będzie wiadomo już wkrótce, po otrzymaniu raportu audytora.