Sąd przyznał rację gminie Mogilno
Gmina wygrała w pierwszej instancji z firmą Sanikont. Nie kończy to jednak sporu, który ciągnie się od 2013 roku.
Gmina wygrała z Sanikontem bitwę, ale jeszcze nie całą batalię. Sąd pierwszej instancji przyznał rację gminie.
- Sąd oddalił nasze powództwo o zapłacenie nam zaległych faktur - mówi właściciel Sanikontu.
Działalność inowrocławskiej firmy na mogileńskim rynku zajmującej się wywozem śmieci była tylko epizodem. Spór, który doprowadził do rozprawy sądowej trwa już od blisko trzech lat. Przypomnijmy - w 2013 roku zmieniały się przepisy w sprawie wywozu śmieci. Gminy musiały ogłaszać przetargi i wyłonić wykonawcę, który zaproponuje najlepsze warunki. Najlepsze warunki to najniższa cena. Przetarg wygrała właśnie firma Sanikont, przegrała gminna spółka MPGK. Sanikont długo się jednak nie cieszył kontraktem. W maju 2013 roku rozstrzygnięto przetarg, w lipcu firma zaczęła odbierać śmieci od mieszkańców. Usługi miała świadczyć przez rok, za 1,7 mln zł. Jednak na początku września 2013 roku gmina umowę zerwała, tłumacząc że nie wywiązano się z jej warunków. Chodziło o terminy wywozów, dostarczanie worków na odpady segregowane organizację Punktu Selektywnej Zbiórki Odpadów Komunalnych. Po zerwaniu umowy gmina zleciła odbiór śmieci komunalnej spółce MPGK. Właściciel firmy Sanikont od początku nie zgadzał się z zarzutami gminy Mogilno. Nie zamierzał płacić kary, przeciwnie uważał, że to samorząd jego firmie powinien zapłacić. Po dwóch latach od wniesienia sprawy do sądu jest wyrok pierwszej instancji. Wiceburmistrz Jarosław Ciesielski dopytywany przez radnego Karola Nawrota przyznał niedawno, że gmina wygrała. Jednocześnie zaznaczył, że było to bardzo trudne postępowanie.
- Smutny to obraz, że musieliśmy spotkać się z firmą w sądzie, ale takie jest życie. Nie chcę mówić o jakiejś radości, bo nie w tym rzecz. Poczekamy do apelacji, bo apelacja na pewno będzie - mówi wiceburmistrz.
Jarosław Ciesielski mówi, że gmina miała niepodważalne dowody, że Sanikont nie wywiązał się z umowy. Powołano kilkudziesięciu świadków, osoby składające reklamacje na działalność firmy. Jednak nie wszyscy zdecydowali się potwierdzić przed sądem swoje zastrzeżenia.
Radosław Kostuch właściciel Sanikontu mówi, że jest zaskakujące, że część osób nie potwierdziła uwag. Teraz przedsiębiorca czeka na uzasadnienie wyroku i zapowiada dalszy ciąg sądowej batalii.