Sąd rozważa złagodzenie zarzutów o handel kobietami
Prawo. Lider zespołu, który przygrywał marszom KOD, oskarżony jest o sprzedawanie kobiet do klubów nocnych.
Zamiast ogłosić wyrok w sprawie handlu ludźmi, krakowski sąd wznowił przewód sądowy i uprzedził strony o możliwości zmiany kwalifikacji czynów.
Sąd dopuścił możliwość zmian, ponieważ w trakcie trwającego już sześć lat procesu zmieniły się przepisy dotyczące tego typu przestępstw.
Oskarżeni mają teraz odpowiadać za łagodniejsze przestępstwa niż pierwotnie. Ich czyny mogą nie być już kwalifikowane jako ograniczenie wolności kobiet, które zgodziły się dla nich pracować, ale jako sutenerstwo. Nie wiadomo jednak, jakiej kary domaga się prokuratura, ponieważ proces jest niejawny.
W postępowaniu dotyczącym zorganizowanej grupy przestępczej, która według śledczych miała zarabiać na handlu kobietami, jednym z głównych oskarżonych jest Konrad M., założyciel zespołu, który śpiewał i grał podczas protestów Komitetu Obrony Demokracji.
Według prokuratury, członkowie grupy wykorzystywali kiepską sytuację materialną kobiet, werbowali je do pracy, a później przekazywali do nocnych klubów we Włoszech i Grecji. Sprawa z wyłączeniem jawności od ponad 6 lat toczy się w Sądzie Okręgowym w Krakowie.
Od kandydatek wymagano jedynie, by miały od 18 do 30 lat oraz by dobrze się prezentowały; nie wymagano znajomości języka greckiego czy włoskiego. Do kwestionariusza zgłoszeniowego kobiety dołączały zdjęcia twarzy oraz sylwetki.
Prokuratura zajęła się sprawą, gdy do krakowskiej policji zgłosiła się jedna z poszkodowanych Polek. Według informacji policji, między polską grupą a włoskimi i greckimi klubami nocnymi pośredniczyć miał obywatel Włoch. Szajka od każdej zwerbowanej kobiety miała - zdaniem oskarżenia - dostawać 10 euro dziennie.
Oskarżony w tej sprawie M. nie pełni oficjalnie żadnej funkcji w strukturach Komitetu Obrony Demokracji, nie jest członkiem stowarzyszenia, ale jest dobrze znany wśród sympatyków Komitetu. Jest bowiem twarzą zespołu muzycznego, który na manifestacjach wyróżnia się charakterystycznymi pomarańczowymi elementami garderoby. W KOD-Kapeli, którą zarządza, spośród 40 członków około 70 procent to kobiety. Jak przekonuje M., koleżanki z zespołu wiedzą, że ciągnie się za nim sprawa z przeszłości.
Zarzuty, które postawiono M., są bardzo poważne i wynika z nich, że był on głównodowodzącym w grupie handlującej ludźmi. Pozostałe dotyczą ograniczania wolności innego człowieka i czerpania korzyści z uprawiania prostytucji przez inną osobę. - Zarzuty są poważne, ale nie możemy wydawać wyroków przed orzeczeniem sądu - mówi Jacek Rakowiecki, z centrali KOD.
Działacz Komitetu przypomina, że miesiąc temu zarząd główny w specjalnym oświadczeniu wezwał Konrada M. do „natychmiastowego zaprzestania uczestnictwa we wszelkich działaniach naszego stowarzyszenia, szczególnie do posługiwania się nazwą i symbolami KOD, do czasu ostatecznego wyjaśnienia całej sprawy i prawomocnego wyroku sądowego”.
- Z tego, co mi wiadomo, nasz sympatyk nie do końca posłuchał naszego wezwania - mówi Jacek Rakowiecki.
Działacz KOD przypomina, że sympatycy organizacji to kilkaset tysięcy osób w kraju. - Wśród tak ogromnej liczby ludzi normalne jest, że nie każdy jest aniołem - dodaje Rakowiecki. Oskarżony Konrad M. nie chce komentować sprawy. - Sprawa toczy się z wyłączeniem jawności. Obowiązuje mnie zakaz wypowiedzi - odpowiedział nam oskarżony.
Wiadomo jednak, że Konrad M. nie przyznaje się do winy, twierdzi, że jest niewinny. Sąd wyznaczył kolejną rozprawę na 13 czerwca.