
Po prawie siedmiu latach pobytu w gdańskim pogotowiu rodzinnym spełnia się marzenie niepełnosprawnej dziewczynki o domu i kochających rodzicach
Sąd Rodzinny w Gdańsku zgodził się wczoraj, by siedmioletnia Sandra, przebywająca niemalże od urodzenia w pogotowiu rodzinnym prowadzonym przez Małgorzatę i Romana Kukliczów, zamieszkała u nowych rodziców. To Dorota i Sławomir Kanciała, małżeństwo spod Grodziska Mazowieckiego z trojgiem własnych dzieci w wieku 5-12 lat.
- W przyszłym tygodniu, po zakończeniu niezbędnych badań lekarskich, zabieramy wreszcie Sandrę - mówi Dorota Kanciała. - Wszyscy już na nią czekają.
O Sandrze, która prawie całe swoje życie czekała na rodziców „Dziennik Bałtycki” napisał jako pierwszy w styczniu tego roku, potem temat podjęły inne media.
Dziewczynka miała 11 miesięcy, gdy trafiła do pogotowia opiekuńczego. Miejsca, gdzie dziecko powinno przebywać trzy miesiące i albo wracać do domu, albo być przekazanym do nowej rodziny. Niestety, biologiczni rodzice nie odbierali wezwań sądowych, sprawy toczyły się zbyt wolno i dopiero w wieku pięciu lat Sandra mogła szukać adopcyjnej rodziny. Mimo wielu prób nie było chętnych - dziewczynka urodziła się z FAS, alkoholowym zespołem płodowym, którego skutkiem jest opóźniony rozwój i poważne problemy ze wzrokiem.
Nawet próba przeprowadzenia adopcji zagranicznej spełzła na niczym. Prowadzący pogotowie państwo Kukliczowie, choć pokochali dziewczynkę, sami nie mogli - ze względu na dojrzały wiek - jej zaadoptować. Sandrze w najgorszym wypadku groziło umieszczenie w domu pomocy społecznej.
- Byliśmy zrozpaczeni - nie ukrywa Małgorzata Kuklicz. - Usłyszeliśmy, że Sandra powinna opuścić pogotowie, ale nie chcieliśmy, by trafiła do tego typu placówki. Ona zawsze opowiadała, że czeka na prawdziwą mamę i prawdziwego tatę.
Po nagłośnieniu dramatycznej sytuacji dziecka w gdańskim MOPR rozdzwoniły się telefony.
- Żona obejrzała reportaż w jednej ze stacji telewizyjnych - wspomina Sławomir Kanciała. - Już wcześniej rozmawialiśmy o tym, by zaadoptować niepełnosprawne dziecko. Dlaczego niepełnosprawne? Bo mamy to szczęście, że urodziły się nam zdrowe dzieci. Zadzwoniliśmy do Gdańska.
Po badaniach prawdopodobnie już w listopadzie sąd zadecyduje o adopcji dziewczynki
Kukliczowie mówią, że już po pierwszej wizycie małżeństwa spod Warszawy zrozumieli, że to najlepsi kandydaci na rodziców dla Sandry - otwarci, serdeczni, dobrzy. I od razu zauważyli, że między nimi a dziewczynką coś zaiskrzyło.
- Podczas pierwszego spotkania Sandra na pozór nie zwracała na nas uwagi - opowiada pani Dorota. - Ale w czasie naszej kolejnej wizyty byłam w szoku - Sandra usiadła na moich kolanach i powiedziała do mnie „mamo”. A do męża „tato”. Dziś już nie zwraca się do nas inaczej.
Wczorajsza decyzja Sądu Rodzinnego o powierzeniu pieczy nad Sandrą Dorocie i Sławomirowi to pierwszy krok w procedurze adopcyjnej. Po kilku miesiącach wspólnego zamieszkania zostaną przeprowadzone badania, które ocenią, czy między nowymi rodzicami a dzieckiem występuje więź rodzinna. Jeśli tak, to prawdopodobnie już w listopadzie sąd zadecyduje o adopcji dziewczynki.
- Muszę się przyznać - mówi Roman Kuklicz. - I cieszymy się, że Sandra znalazła tak dobrych rodziców, i będziemy rozpaczać. Bo oboje z żoną bardzo pokochaliśmy naszą dziewczynkę. Na szczęście już teraz ustaliliśmy, że będziemy się często wzajemnie odwiedzać.