Sądecki PiSiewicz? No po co poseł Czerwiński wymyśla takie epitety?
Grzegorz Biedroń nie uważa się za człowieka wiceministra finansów Wiesława Janczyka.Prawo i Sprawiedliwość na Sądecczyźnie pracuje spokojnie. Emocje zjazdowe wyciszone.
Czy określenie „Sądecki PiSiewicz” jest dla pana obraźliwe?
Nie, jest dla mnie natomiast dziwne, że pan poseł Andrzej Czerwiński próbuje wymyślać jakieś epitety. Zupełnie nie wiem, po co.
Byłemu ministrowi skarbu puszczają nerwy?
Nie wiem. Pan poseł po roku bycia w opozycji zachowuje się tak, jak gdyby nigdy nie brał udziału w sprawowaniu władzy. A przypomnę, że jako minister skarbu również bardzo mocno interesował się spółką Uzdrowisko Krynica Żegiestów, którym obecnie kieruję. Zresztą cała Platforma zachowuje się podobnie. Kreują się na wielkich demokratów, aktywistów społecznych, za nic nie ponoszą odpowiedzialności, nie uczestniczyli w aparacie władzy, nie byli jej beneficjentami. Kończąc ten wątek, komu jak komu, ale Platformie i również panu Czerwińskiemu nie wypada mówić o niezależności.
W regionie mówi się, że jest pan człowiekiem wiceministra finansów Wiesława Janczyka.
A ja przypomnę, że nazywam się Grzegorz Biedroń. Dodam również, że jestem człowiekiem niezależnym i samodzielnym. I to są istotne cechy mojego charakteru.
Wiele osób twierdziło jednak, że to Wiesławowi Janczykowi zawdzięcza pan posadę prezesa w uzdrowisku.
Szkoda czasu na dementowanie każdej bzdury. Znam wszystkich posłów i senatorów, także z innych obozów politycznych i z różnych kadencji. W przestrzeni publicznej jestem od czasów ,,Solidarności”, poprzez Komitety Obywatelskie, byłem burmistrzem Limanowej, od dziesięciu lat jestem radnym sejmiku...
Ale przyjaźni z ministrem chyba się pan nie wyprze.
Ale rozgraniczmy dwie sprawy: znajomość czy przyjaźń i działalność publiczną ewentualnie jakiś protekcjonizm, którego w przypadku, od którego zaczęliśmy rozmowę absolutnie nie było. Oczywiście, że z Wiesławem Janczykiem nadajemy w wielu przypadkach na jednej fali, działamy w jednej partii. Ale poznaliśmy się stosunkowo późno, bo na przełomie wieków. Jednak każdy z nas do stanowisk, które piastuje, doszedł wyłącznie własną pracą.
Podoba się panu pomysł prezesa Jarosława Kaczyńskiego odnośnie do kadencyjności w samorządach?
O tym mówi nie tylko Prawo i Sprawiedliwość, ale także Kukiz, ba, myślę, że 80 procent partii myśli podobnie. Zresztą w wielu krajach taka kadencyjność istnieje.
I nie są to kraje, w których siła demokracji jest gorsza niż u nas. To, co mówi prezes, uważam za propozycję do dyskusji. Zbyt dużo jest w tej sprawie zawiłości prawnych do rozwiązania.
A należy przy okazji wydłużyć czas trwania kadencji?
Myślę, że tak. Na przykład do pięciu lat.
Rzeczywiście w samorządach panują aż takie układy klanowo-biznesowo-towarzyskie?
W wielu przypadlach, niestety tak. Wystarczy poczytać gazety czy przeglądnąć portale, aby wyrobić sobie zdanie.
A jak to wygląda na Ziemi Limanowskiej?
U siebie takich sytuacji nie mamy. W ogromnej większości lokalni włodarze to wybitni fachowcy. Nie mam powodów, by powiedzieć o Powiecie Limanowskim choćby pół złego słowa.
Wójtowie, burmistrzowie i prezydenci - kadencyjni. Jednak posłowie czy senatorowie już nie. A niby dlaczego?
Bo nie ma takiego zwyczaju w świecie. Poseł nie pełni władzy wykonawczej. W parlamencie zasiada 460 posłów i żaden poseł jednoosobowo nie przeforsuje ustawy, bo ma jeszcze 459 kolegów. A burmistrz, wójt czy prezydent może podjąć pewne decyzje jednoosobowo. Zresztą, proszę zobaczyć, wyborcy bardzo dobrze radzą sobie ze zmianami posłów, nie radzą sobie ze zmianami wójtów.
Ktoś może powie, że to detal, ale wszystko składa się na ten wyborczy pasztet, jaki mamy obecnie.
W jakim sensie?
Takim, że nowemu człowiekowi jest znacznie trudniej się przebić z programem. Od momentu rejestracji list do wyborów ma pan raptem trzy tygodnie na zrobienie całej kampanii. Czyli 21 dni na przekonanie, że jest pan najlepszy. A taki wójt z 30-letnim stażem ma na starcie wielki handicap. To nierówna walka wyborcza.
To może należy przepracować ordynację wyborczą?
Osobiście byłbym za rozdzieleniem wyborów w samorządach. Przecież w jednym dniu wybieramy przedstawicieli do rad gminnych, miejskich, powiatowych i na deser sejmiku województwa. Plus oczywiście wójta, burmistrza czy prezydenta. To istny mętlik dla wyborcy. Dostaje pan kartę wyborczą o grubości książki telefonicznej i efekt jest taki, że mamy 20 procent głosów nieważnych.
I słabiutką frekwencję, która jest zmorą wyborów w naszym kraju w ogóle.
A jaka może być frekwencja, skoro wybory samorządowe są w listopadzie, gdy dzień krótki i często pada już śnieg?! Zmiana daty wyborów samorządowych też moim zdaniem powinna być przemyślana. Ktoś może powie, że to detal, ale wszystko składa się na ten wyborczy pasztet, jaki mamy obecnie.
Co - jako pedagog z wieloletnim doświadczeniem - sądzi pan o likwidacji gimnazjów?
To trudny temat, jednak sprawa jest już zamknięta.
ech Wałęsa mocno się pogubił, przez co nie potrafił przeciąć w porę całej sprawy
Sprawa może tak. Ale sam spór o sensowność istnienia gimnazjów trwa. Ba, jest coraz mocniej podkręcany.
Jednak wielu Polaków tę decyzję poparło. Wracanie i roztrząsanie całej kwestii będzie tylko potęgowało chaos. Lepiej całą energię teraz skupić na przygotowaniu programu i zastanowieniu się choćby, jak będzie wyglądała polska szkoła na przykład w 2020 roku. Takiej dyskusji bardzo mi brakuje.
Cała Polska dyskutuje o sprawie Lecha Wałęsy...
To, co usłyszeliśmy we wtorek z ust ludzi z Instytytu Pamięci Narodowej, jest niezwykle przykrą sprawą.
Dla kraju czy dla byłego prezydenta?
Dla kraju i dla byłego prezydenta. Ta kwestia powinna być jak najszybciej rozwiązana. Lech Wałęsa mocno się pogubił, przez co nie potrafił przeciąć w porę całej sprawy. I przez to tak sobie trwa ten kiepski serial. A szkoda, bo można było go wykorzystać dla Polski. Dla mnie osobiście były prezydent nie odrobił domowej lekcji.
Również w czasach, gdy był głową państwa?
Umówmy się, na pewno nie był osoba formatu Vaclava Havla w Czechach. Losowi trzeba pomóc. Jeśli fortuna sprzyja, trzeba dużo mocniej pracować, a dla mnie Wałęsa za mało pracował.
Nad czym?
Nad wieloma rzeczami. Nad samodoskonaleniem się, nad ciągłym uczeniem się, że o cnocie skromności nie wspomnę.
Wracając na partyjne podwórko. Bunt w sądeckim Prawie i Sprawiedliwości zażegnany?
Żadnego buntu nie było, więc nie ma czego zażegnywać.
Region sądecki nadal bez prezesa.
Ma pełnomocnika, którym jest wiceminister Wiesław Janczyk.
No, ale żeby w mateczniku PiS tak przeciw decyzji prezesa Kaczyńskiego...
Wynik oscylował na granicy remisu. Rozmawialiśmy o kadencyjności i obawach czy niepewności, że może przyjść nowe. Może tak było w tym przypadku? Nie wiem. W każdym razie struktury działają spokojnie.
Jest już termin nowego zjazdu regionalnego?
Nie ma dokładnej daty, ale też nie ma pośpiechu. Myślę, że do zjazdu dojdzie w stosunkowo niedalekiej przyszłości.
Jarosław Kaczyński niczego nie sugerował odnośnie do struktur sądeckich podczas wizyty w Małopolsce?
Nie, bo u nas nie dzieje się nic złego, żeby potrzebna była jakakolwiek interwencja. Emocje się wyciszają.