Rajmund Wełnic

Sady prezesa do kontroli

Jacek Chrzanowski to samorządowiec z ponad 20-letnim doświadczeniem - był burmistrzem Bornego Sulinowa i Białego Boru oraz wiceburmistrzem w Karlinie Fot. Rajmund Wełnic Jacek Chrzanowski to samorządowiec z ponad 20-letnim doświadczeniem - był burmistrzem Bornego Sulinowa i Białego Boru oraz wiceburmistrzem w Karlinie i Szczecinku
Rajmund Wełnic

Problemy z uprawami ekologicznymi dopadły Jacka Chrzanowskiego, szefa WFOŚ. Byłemu wiceburmistrzowi Szczecinka grozi zwrot dopłat unijnych do ekologicznych sadów.

Jak podało Radio Szczecin, zakończyła się kontrola sadów jabłoniowych w gminie Borne Sulinowo, a należących do Jacka Chrzanowskiego, prezesa WFOŚ, a w przeszłości m.in. burmistrza Bornego i Białego Boru oraz wiceburmistrza Karlina i Szczecinka.

To w sumie około 50 hektarów obsadzonych jabłonkami. Chodzi tzw. program rolno-środowiskowy. Przystępujący do niego rolnicy deklarują, że obsadzą drzewkami owocowymi pewien areał. Przez 5 lat - oprócz dopłaty obszarowej, około 800 zł do hektara - dostają dopłatę za pakiet ekologiczny. 1800 zł przez pierwsze 3 lata i 1540 zł przez kolejne dwa.

Uwagi do 30 hektarów

Sęk w tym, że - jak twierdzi Radio Szczecin - kontrolerzy mieli uwagi do około 30 ha sadów Jacka Chrzanowskiego. Jednym z warunków jest bowiem utrzymanie minimalnej obsady drzewek spełniających normy i to kontrolerzy sprawdzają. Drzewko musi mieć minimum 80 centymetrów wysokości i być żywe (mniejszych nie może być więcej niż 5 proc.) - na kwestionowanych uprawach tak miało nie być.

Podobnego „pogromu” - jak już o tym pisaliśmy - Agencja Modernizacji i Restrukturyzacji Rolnictwa dokonała ponad rok temu. Z naszych informacji wynika, że ARiMR skontrolowała wtedy zdecydowaną większość upraw w powiecie szczecineckim i miała poważne zastrzeżenia do ich stanu. Na tyle poważne, że nie tylko wstrzymała bieżące płatności, ale jeszcze domagała się zwrotu za lata ubiegłe. W powiecie obok kilku, kilkunastohektarowych sadów są i mające po około 100 hektarów.

Dla wielu rolników oznaczało to wielkie tarapaty finansowe, bo kwoty do zwrotu wahały się od kilkudziesięciu do kilkuset tysięcy.

- Można co prawda powołać się na „siłę wyższą”, czyli np. zniszczenia przez zwierzęta, Unia Europejska na to pozwala - mówił nam zrozpaczony rolnik. - Sęk w tym, że na zgłoszenie tego faktu mamy 10 dni od powzięcia wiadomości o zniszczeniach, ale przecież nikt nie jest co kilka dni na polu. Ponadto muszą być spełnione wymogi ochrony drzewek, zawiadomione koło łowieckie. Łatwo więc teraz wykazać, że zawiadomiliśmy Agencję zbyt późno. Zresztą ostatnie kontrole wyglądały tak, że przyjeżdżali inspektorzy, mówili, że wszystko będzie w porządku, że podciągnie się szkody pod „siłę wyższą”. Podpisywaliśmy więc protokoły i tu szok: domagają się zwrotu dopłat za 3 lata wstecz i wstrzymują płatności bieżące.

Czy tak będzie w wypadku Jacka Chrzanowskiego? Radiowcy twierdzą, że w jego wypadku dopłaty wyniosły około 250 tys. zł. RS powołuje się na Agnieszkę Szymańską z ARiMR w Warszawie, która mówi, że to urzędnicy wyliczą, ile dotacji miałby zwrócić szef WFOŚ.

Siła wyższa

- Z Radiem Szczecin jestem w sporze sądowym, w lutym jego dziennikarze cały dzień byli na moim polu licząc drzewka - Jacek Chrzanowski odpowiada, że teza iż „prominentny działacz Platformy Obywatelskiej wyłudzał dotacje” jest nieprawdziwa. - Od 12 lat biorę dotacje, mam wykształcenie rolnicze i mogę prowadzić gospodarstwo, co robię 15 lat.

Jacek Chrzanowski dodaje: - Powiem więcej, byłem kontrolowany w tym czasie 7 razy, w tym też przez Najwyższą Izbę Kontroli i nie było żadnych zastrzeżeń. Teraz na kilka dni przed końcem programu rolno-środowiskowego, który kończy się 15 marca, na podstawie donosu zarządzono kolejną kontrolę. Byłem podczas niej i oczywiście wiem, czego mogę się spodziewać, choć oficjalnego protokołu i raportu jeszcze nie otrzymałem. Na pewno będę się odwoływać i mam swoje argumenty. Zniszczeń wśród upraw dokonały zwierzęta, była też awaria melioracji, a około 400 drzewek zostało ściętych sekatorem, co zgłosiłem na policję.

Rajmund Wełnic

Z lokalną prasą - najpierw Głosem Pomorza, a następnie Głosem Koszalińskim - jestem związany od 1995 roku. Do redacji trafiłem niemal prosto po studiach. Mam to szczęście, że mogę pisać o swoich pięknych rodzinnych stronach - Szczecinku i powiecie szczecineckim. Szczęśliwie żonaty z Martyną, jakżeby inaczej - mieszkanka Szczecinka. Wolny czas "pożerają" mi obecnie pociechy (Zuzia, 2009) i Felek (2015). Zaciekły kibic piłkarski.


Mieszkaniec Szczecinka od urodzenia, z tym miastem związany razem z rodziną na dobre i złe. Pisałem o Szczecinku i powiecie szczecineckim w Głosie Pomorza, a obecnie w Głosie Koszalińskim, naszym dodatku Głosie Szczecinka oraz na portalach gk24.pl i szczecinek.naszemiasto.pl Z wykształcenia i zamiłowania historyk, więc dzieje regionalne zajmują dużo miejsca w mojej działalności. Cenię sobie interakcje i współpracę z Czytelnikami, którzy współtworzą nasz portal. Piszę dla Nich, z Nimi i o Nich

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2025 Polska Press Sp. z o.o.

Dokonywanie zwielokrotnień w celu eksploracji tekstu i danych, w tym systematyczne pobieranie treści, danych lub informacji z niniejszej strony internetowej, w tym ze znajdujących się na niej publikacji, przy użyciu oprogramowania lub innego zautomatyzowanego systemu („screen scraping”/„web scraping”) lub w inny sposób, w szczególności do szkolenia systemów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji (AI), bez wyraźnej zgody Polska Press Sp. z o.o. w Warszawie jest niedozwolone. Zastrzeżenie to nie ma zastosowania do sytuacji, w których treści, dane lub informacje są wykorzystywane w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe. Szczegółowe informacje na temat zastrzeżenia dostępne są tutaj.