Samorządowcy chcą, by rząd pomógł w walce z klubami go-go
„Nachalne zaczepianie przechodniów, zawyżone, a wręcz absurdalnie wysokie w odczuciu klientów rachunki, wykorzystywanie tzw. koncesji cateringowej do stałej działalności - to tylko niektóre negatywne aspekty działania klubów go-go, funkcjonujących pod różnymi nazwami” - pisze w liście skierowanym do ministrów prezydent Sopotu i apeluje o pomoc w walce z właścicielami lokali ze stiptizem, które, jego zdaniem, działają na szkodę wizerunku nie tylko miast turystycznych, ale i całego kraju.
- W momencie kiedy na policję dociera sygnał, że klientowi takiego klubu wystawiono rachunek opiewający na kwotę kilkudziesięciu tysięcy złotych, sprawie od razu powinna się przyjrzeć Izba Kontroli Skarbowej. Powinna ona sprawdzić, czy od kwoty tej został odprowadzony podatek i czy wszystkie działania są zgodne z prawem - tłumaczy w rozmowie z „Dziennikiem Bałtyckim” prezydent Sopotu Jacek Karnowski. - Co więcej, jeżeli pojawia się zarzut, że w miejscach tych dosypywane są do drinków substancje niedozwolone, to powinny je odwiedzić służby specjalne, już nie Straż Miejska czy policja, tylko np. Centralne Biuro Śledcze. Należy przyjrzeć się dokładnie sposobowi działalności tych lokali, skoro ze strony mieszkańców i turystów napływa tak dużo zastrzeżeń - dodaje.
Stanowisko prezydenta Sopotu popierają także władze Gdańska. Jak się okazuje, tu także dochodzi do sporych nadużyć, jeśli chodzi o kluby go-go . - Sprawa tych klubów jest mocno skomplikowana. Bo faktycznie mało pozytywnie wpływają na wizerunek miasta. Ale działają na granicy prawa i od strony prawnej trudno ten problem ugryźć. I ma rację prezydent Karnowski, że samorządy w tej walce są osamotnione, a tak być nie powinno - w walkę tę powinny się włączyć także władze państwowe - przyznaje Antoni Pawlak, rzecznik prezydenta Gdańska.
Walkę z lokalami ze striptizem władze Sopotu rzeczywiście toczą już od lat. Drugi proces w tej sprawie ruszył przed gdańskim sądem na początku listopada tego roku. Od spółki będącej właścicielem sopockiego klubu Cocomo miasto domaga się przeprosin i 25 tys. zł na cele społeczne. - Lokal nie miał koncesji do stacjonarnej sprzedaży alkoholu. W związku z tym organizowali imprezy, na które zapraszali osoby z ulicy, co było ewidentnym naginaniem prawa - tłumaczy w rozmowie z „Dziennikiem Bałtyckim” mec. Roman Nowosielski. - Prezydent Adamowicz ma rację, mówiąc, że instytucje te działają na granicy prawa. Trudno jest udowodnić w sądzie, że osoby, które wciskały PIN na klawiaturach terminali płatniczych, by uiścić rachunek, nie wiedziały, co robiły. Stąd skonstruowaliśmy pozew o ochronę dóbr osobistych. Nawet jeżeli wychwycenie wszystkiego, co dzieje się w środku, jest niemożliwe, istotny jest wizerunek miasta na zewnątrz. O to od samego początku walczył i walczy prezydent Sopotu - dodaje mec. Nowosielski.
Niewykluczone, że już wkrótce do walki tej dołączy także rząd. Pytany przez dziennikarzy o stanowisko w tej sprawie minister spraw wewnętrznych i administracji Mariusz Błaszczak przyznaje, że działania samorządów i organów państwowych powinny zostać skoordynowane. - Cieszę się, że prezydent Karnowski dostrzegł ten problem. Lepiej późno niż wcale. Pewnie nie wierzył w swoich kolegów z PO, że takie problemy będą rozwiązywać. A sprawę należy rozwiązać. Konieczny jest duży wkład ze strony władz miast, poszczególnych miast, bo z całą pewnością jakaś część tych przybytków mieści się w budynkach, które są własnością miejską, a więc trzeba to skoordynować - mówi Błaszczak.
Czy taka odpowiedź satysfakcjonuje prezydenta Sopotu? - Kluby te nie znajdują się w budynkach miejskich. Gdyby tak było, to tych klubów… już dawno by nie było. Proponowałbym, aby wszystkiego nie upolityczniać. Rzeczywiście, rząd Platformy Obywatelskiej popełnił błąd, że nie zajął się tą kwestią. Wielokrotnie już pisałem w tej sprawie do instytucji państwowych, bez względu na to, kto stał u władzy. Jako organ samorządowy zwracam się po prostu o pomoc. Liczy się dobre imię nie tylko Sopotu, ale i Polski. Miałem nadzieję, że na mój apel otrzymam prostą odpowiedź: Tak, przyjrzymy się temu problemowi - komentuje prezydent Karnowski.
Nie wiadomo jeszcze, jak na prośbę władz Sopotu zareaguje minister Mateusz Morawiecki.
- Wspomniane pismo nie wpłynęło dotąd do Ministerstwa Rozwoju. Jak tylko je otrzymamy, zostanie przygotowane stanowisko w tej sprawie i przekazane prezydentowi Sopotu - informuje nas biuro prasowe.