Samorządowcy mają kłopot, by dopiąć przyszłoroczne budżety
Samorządy muszą znaleźć pieniądze na podwyżki pensji minimalnych i wynagrodzeń nauczycieli, a równocześnie uwzględnić niższe wpływy podatkowe. Zapowiadają, że w 2020 r. inwestycji będzie mniej.
Jarosław Kielar, burmistrz Kluczborka, szacuje, że tylko do utrzymania szkół podstawowych miasto będzie musiało dołożyć ok. 9 mln zł. Cały koszt oświaty, łącznie z przedszkolami, ma sięgnąć 56 mln zł, a subwencja rządowa wyniesie 28 mln zł.
- Jednocześnie wpływy z podatku PIT będziemy mieli większe o zaledwie 100 tys. zł, więc to podwyżka symboliczna przy budżecie sięgającym 180 mln zł, z którego większą część musimy przekazać na konkretne cele, m.in. świadczenia wychowawcze 500+, które wliczają się do budżetu, ale przecież gmina skorzystać z nich nie może - wskazuje burmistrz.
Rozpędem gmina planuje zrealizować inwestycje za ok. 20 mln zł, m.in. dokończyć obwodnicę i rewitalizację terenu po FAMPR-ze. Chce też skorzystać z ostatnich w latach 2014-2020 dofinansowań unijnych, m.in. na wymianę starych pieców przez mieszkańców, ale musi mieć pieniądze na wkład własny.
Jedną z najwyższych pozycji w wydatkach samorządowych stanowi oświata. One kompletnie nie bilansują się z rządowymi dotacjami
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień