Samorządy do odpartyjnienia?
Zakazowi startu partii w lokalnych wyborach samorządowcy mówią „nie” i to niezależnie od tego, czy sami kandydują pod partyjnym szyldem.
Poparciem 150 bezpartyjnych wójtów, burmistrzów i prezydentów chwalą się lokalni politycy, zbierający podpisy pod projektem oznaczającym zakaz dla partii politycznych w wyborach lokalnych. Jednak na Pomorzu ich zwolenników ze świecą szukać, co ciekawe - także pośród polityków spoza ogólnopolskich partyjnych struktur.
Zakazać PiS, PO i innym ugrupowaniom startu w wyborach na radnych, burmistrzów czy prezydentów już w wyborach samorządowych w 2018 roku chce Ruch Samorządowy Bezpartyjni. Projekt ma oczyścić lokalną politykę z warszawskich wpływów, wojenek światopoglądowych i teczek pieniędzy z partyjnych central. Choć liderem ruchu jest Piotr Krzystek, prezydent Szczecina - stolicy Pomorza Zachodniego, w województwie pomorskim wśród włodarzy pomysł furory nie robi.
- Jestem przeciwny jakimkolwiek regulacjom, bo one ograniczają prawa obywateli. To wyborcy sami decydują, czy chcą, by ich przedstawiciel był osobą związaną z partią, czy osobą bezpartyjną. Uważam, że nie ma potrzeby, by tę kwestię regulować w jakikolwiek sposób - mówi Marek Charzewski, burmistrz Malborka, który do wyborów szedł jako członek SLD na partyjnej liście, ale po zwycięstwie zawiesił swoje członkostwo, tłumacząc, że będzie „burmistrzem wszystkich malborczyków”.
”To wyborcy decydują, czy chcą, by ich przedstawiciel był osobą związaną z partią, czy bezpartyjną” - komentują nasi rozmówcy
- Bałbym się „usprawniania” demokracji przez parlament, w którym większość ma Prawo i Sprawiedliwość - komentuje Jacek Karnowski, prezydent Sopotu, wybrany z popieranego przez PO komitetu „Platforma Sopocian Jacka Karnowskiego”. Zgadza się z Charzewskim i dopowiada, że ewentualne zmiany w ordynacji wyborczej powinny być wprowadzane z wyprzedzeniem co najmniej jednej kadencji.
- Wszelkie wybory - prezydenckie, europejskie, parlamentarne czy samorządowe są wyborem społeczeństwa i wówczas mówimy o demokracji - dopowiada, również przeciwny ograniczeniom Krzysztof Hildebrandt, od 20 lat prezydent Wejherowa z list Ruchu Społecznego „Wolę Wejherowo”. Hanna Pruchniewska, burmistrz Pucka, zastrzega tylko, że jest „przeciw upolitycznianiu samorządów”, zaś Witold Namyślak, burmistrz Lęborka (członek PO, ale startujący z własnego komitetu), że partyjny szyld nie ma znaczenia:
- W małych społecznościach ocenia się człowieka i nie decyduje tu przynależność partyjna czy fakt, że ktoś jest bezpartyjny - mówi.
„Od zawsze” bezpartyjny prezydent Gdyni - Wojciech Szczurek pomysłu komentować nie chce. Rządzący Starogardem Gdańskim Janusz Stankowiak nie znalazł czasu, by wypowiedzieć się o pomyśle. W wyborach w 2014 r. startował bez partyjnego zaplecza z komitetu „Nasz Starogard”. - Jestem kandydatem obywatelskim i ponadpartyjnym oraz przeciwnikiem upolityczniania samorządu - tłumaczył.
Tematu nie komentuje przebywający na urlopie prezydent Gdańska Paweł Adamowicz, który członkostwo w PO zawiesił po przedstawieniu prokuratorskich zarzutów. W ostatnich wyborach kandydował jeszcze oficjalnie z list PO.
- Czy gdziekolwiek na świecie polityków próbuje się odcinać od polityki? Wybory samorządowe to też polityka. Start powinny mieć prawo zarówno partie, jak i komitety wyborców - komentuje Ewa Lieder, konkurentka Adamowicza w ostatnich wyborach, która startując jako kandydat miejskiego ruchu „Gdańsk Obywatelski” zdobyła w 2014 r. 12 proc. poparcia. Później jednak została posłanką na Sejm z listy partii Nowoczesna i właśnie jako „partyjna” jest dziś jedyną oficjalną kandydatką na prezydenta Gdańska w 2018 roku.
współpr. E.Oleksy, A. Kamińska, J. Skrobisz, E. Andruszkiewicz, T. Smuga, S. Szadurski, r. gębuś, K. Hoffman