Sukcesem zakończyła się wyprawa dla sanoczanina, Łukasza Łagożnego do Australii i Oceanii. Zdobył dwa szczyty Korony Ziemi.
Góra Kościuszki i Puncak Jaya - to kolejne dwa zaliczone szczyty na drodze to realizacji marzenia 35-latka z Sanoka. Łukasz Łagożny chce jako pierwszy mieszkaniec Podkarpacia zdobyć Koronę Ziemi.
Góry kochał od dziecka
Jest absolwentem wydziału elektrotechniki i informatyki na Politechnice Rzeszowskiej. Mieszka i pracuje w Sanoku.
- Góry są moją największą pasją - opowiada o sobie. - Już jako kilkulatek zacząłem zdobywać z moim tatą szczyty Bieszczadów. Po nich przyszła kolej na Tatry, a potem - szczyty gór wysokich.
Co go w nich pociąga? Obcowanie z dziką i często surową naturą, oraz możliwość sprawdzenia swoich możliwości i umiejętności, walka z napotkanymi przeciwnościami, a czasem z samym sobą, gdzie nagrodą jest zdobyty szczyt i przezwyciężenie własnych słabości. Kilka lat temu postawił sobie wyzwanie, które konsekwentnie realizuje - wspięcie się na dziewięć najwyższych szczytów wszystkich kontynentów.
W połowie czerwca Łukasz rozpoczął wyprawę Euro24 Expedition 2017. Najpierw samotnie wszedł na Górę Kościuszki w Australii. Nie obyło się bez komplikacji, chociaż - jak przyznaje wspinacz - to góra łatwa technicznie. Ale w dniu, gdy ją zdobywał spadł śnieg. W powrotnej drodze - trudniejszą trasą - błądził przez kilka kilometrów, nim odnalazł szlak.
Z Sydney 35-latek poleciał do Timiku na Papui Nowej Gwinei, realizować kolejny etap wyprawy - wejście na Puncak Jaya, najwyższy szczyt Oceanii i zarazem najwyższy szczyt świata na wyspie (4884).
- Na Bali przywitał mnie deszcz, ale tutaj to podobno normalne, że pogoda jest nieprzewidywalna - opowiadał.
Helikopterem, razem z innymi członkami wyprawy, dostał się do Yellow Valley Base Camp na wysokości 4300 m n.p.m. Tu wspinacze aklimatyzowali się przed atakiem na szczyt.
Informację zdobyciu Puncak Jaya przekazała nam najpierw żona Łukasza, Jolanta Łagożny.
- Otrzymałam wiadomość od agencji organizującej wyprawę, że Łukasz wraz z koleżanką z ekipy i przewodnikiem zdobyli szczyt i wrócili do bazy. Jeszcze nie znam szczegółów, bo nie mam z mężem łączności telefonicznej
- relacjonowała na gorąco.
Po kilku dniach już wiadomo więcej o osiągnięciu sanoczanina. Opublikował w sieci film ze szczytu. Ciężko oddychając pokonuje ostatnie centymetry. Mimo zmęczenia widać na jego twarzy radość.
- Jestem właśnie tu. 4884 m n.p.m. Widoki piękne - komentuje.
Dziękuje wszystkim sponsorom, wymieniając ich po kolei, a na koniec pokazuje do kamery symbol na kasku i naszywkę z herbem na rękawie kurtki.
- „Sanok górą!!!” - woła.
Wspinaczka z obozu na szczyt zajęła mu około 5,5 godziny.
- Nieźle - komentuje. I dodaje, że dobrze, że na górze trochę się przetarło, bo wcześniej miejscami nic nie było widać. Podczas zejścia musiał jednak stoczyć trudną walkę: była ulewa, ślisko, niebezpiecznie.
Po akcji wspinaczkowej, Łukaszowi Łagożnemu zostało jeszcze kilka dni na zwiedzanie wyspy i jej pięknych plaż. Spróbował nawet surfingu. W drodze powrotnej do kraju chce jeszcze zatrzymać się w Kuala Lumpur.