Sarkania, szemrania, bunty i rebelie [LINIA CZASU, WIDEO]
Filmu o tym, jak hardy i zbuntowany potrafi być Śląsk, jeszcze nie było. Ale właśnie powstał dokument o tej mało znanej stronie śląskiej duszy i historii.
Lud górnośląski pracuje ciężko, słucha pana i plebana, nadstawia karku i siedzi cicho. Hoduje gołębie i je krupnioki. Potęgę przemysłu tworzą tutaj wielkie rody Donnesmarcków, Ballestraemów, Larischów; bez nich region byłby nadal zacofaną wsią. To niecała prawda - mówi Dariusz Zalega, pomysłodawca i realizator dokumentalnego obrazu „Zbuntowany Śląsk. Gawęda z dziejów walk społecznych na Górnym Śląsku”. Film wczoraj miał premierę w Muzeum Śląskim w Katowicach.
W tym roku przypada kilka rocznic, związanych o rebeliami w regionie. Mało kto o tym pamięta. 205 lat temu wybuchły bunty chłopskie przeciw niewolniczej pracy, 145 lat temu w Królewskiej Hucie doszło do największego protestu robotniczego na pruskim Śląsku, a w austrackim 110 lat temu robotnicy domagali się demokratycznych praw wyborczych. Ślązacy znosili wiele, nadchodził jednak czas, gdy mówili dość. Buntowano się przeciw płacom, czasowi pracy, złemu traktowaniu i fatalnym warunkom mieszkaniowym.
O materiały do najdłuższego dokumentu, jaki nakręcono o Śląsku od 1989 roku, nie było łatwo. Autor dotarł jednak do różnych zapomnianych zbiorów, w tym osób prywatnych. Film jest dynamiczny, daleki od metody „gadających głów”. Można go wyświetlać w szkole, bo tak podana dawka wiedzy nie nudzi.
- Nie chodzi w nim o kwestie narodowościowe, lecz o warunki życia zwykłych mieszkańców, z którymi widz może się utożsamić - wyjaśnia autor. - Ślązaków wyzyskiwano, fortuny magnatów przemysłowych oparte były przecież na grabieży chłopskiej ziemi, ale prości ludzie nie znosili tego pokornie, wiele wywalczyli sobie sami. I nie patrzyli wtedy na to, kto jakim językiem mówi.
Górny Śląsk od wieków był wielokulturowy, można go porównać do takich plebejskich, wybuchowych regionów Europy jak Alzacja, Lotaryngia, Katalonia czy Saloniki. Tyle, że na bogatym w surowce Śląsku władza rządziła najtwardszą ręką. Nieposłuszeństwo ostro karano, zresztą rodzaj pracy w przemyśle wymagał ścisłego wykonywania poleceń. Nawet taki autorytet jak Karol Miarka w XIX wieku, chociaż dzięki niemu polscy robotnicy poznawali swoje prawa, nie był zwolennikiem siłowych rozwiązań. Na łamach wydawanej przez siebie gazety „Katolik” przestrzegał: „Sarkania, szemrania, bunty i rewolucje do niczego nie prowadzą”.
Z drugiej strony ulotka z połowy XIX wieku z kopalni Fryderyk w Tarnowskich Górach brzmi groźnie: „Nasza cierpliwość już się wyczerpała. Ciężary, bieda i nędza są już nie do zniesienia. Teraz my chcemy rządzić, chcemy mścić się na was”.
- Ślązacy stanowili tanią siłę roboczą. Zarobki górników w 1890 roku są o połowę mniejsze niż w Zagłębiu Ruhry, co ogromnie zwiększa zyski magnatów przemysłowych - mówi Dariusz Zalega. Na początku XX wieku na dziesięć najbogatszych osób w Niemczech, nie bez powodu siedem posiada większość swoich firm przemysłowych właśnie na Śląsku.
Praca dla Ślązaka jest, tylko trudno z niej wyżyć. Robotnicy stale protestują, chociaż represje są tu wyjątkowo ostre. Zakład daje przecież nie tylko zatrudnienie, ale i mieszkanie. Wyrzucony za stawianie się pracownik ląduje z rodziną na bruku. Policja bez oporów strzela do ludzi, jak przed I wojną światową w Bielszowicach czy w czasie zamieszek pod hutą Laurą. Mimo to powstają pierwsze związki zawodowe, pojawiają się i sukcesy.
Strajków nie brakuje także w Polsce międzywojennej, a sytuację zaostrza światowy kryzys gospodarczy. Mało kto jednak wie, że na Śląsku bunty wybuchają także w połowie 1945 roku; do 1948 roku dochodzi tutaj ogółem do 200 strajków. Nie zawsze są przegrane, załogi otrzymują wywalczone podwyżki czy dostawy żywności.
- Nie zgadzam się z poglądem, że Ślązacy są dupowaci - stwierdza autor filmu. - Jak mówił Korfanty, bogaczom zawsze zależało, żeby robotnicy byli posłusznym bydełkiem, ale wprowadzenie tej zasady na Śląsku nie było możliwe.