Schody donikąd w Gorzowie od 15 lat mają pod górkę
- Upiększać park, ale bez remontu schodów, to jak wykąpać się, ale nie umyć twarzy - mówią ludzie
Urząd zdobył okrągły milion euro, czyli 4 mln zł, upiększenie Parku Siemiradzkiego. Jednak, jak ujawniliśmy we wtorkowym wydaniu „GL”, nawet złotówka nie zostanie przeznaczona na remont czy naprawę niszczejących i zamkniętych dla pieszych schodów donikąd. - Pieniądze, jakie pozyskaliśmy, nie wystarczyłyby na ujęcie w planie takich robót - powiedziała nam urzędniczka Paulina Dąbek.
To nieporozumienie
Dla gorzowian to nieporozumienie. - Cieszę się oczywiście, że chociaż park będzie zadbany, bo zawsze lubiłam tam spacerować, jednak to śmieszne, że nie da się do niego wejść największym wejściem, bo schody będą nieczynne. To jak wykąpać się, ale nie umyć twarzy. Bo te schody są twarzą parku. Je pierwsze widzimy. One powinny do niego prowadzić - napisała do „GL” internautka Paulina.
Inni gorzowianie też są zdziwieni. - Przecież schody są już chyba z dekadę okratowane. Przez dziesięć lat nie można było nic z nimi zrobić? - mówił nam spotkany u ich podnóża Roman Dosławski.
Po pierwsze, to schody są nieczynne nie 10 lat, ale już 15 (zamknięto je jesienią 2002 r. ze względu na fatalny stan techniczny).
Po drugie, przymiarki do ich remontu były. Nawet zamówiono koncepcję i makietę. Tylko że przebudowanie ich miało kosztować 18 mln zł. I pomysł - jeszcze z czasów poprzedniego prezydenta Tadeusza Jędrzejczaka - zarzucono.
I po trzecie: to, że schody są nieczynne, nie znaczy, że nie są używane. Obecnie urządzane są na nich pijackie imprezy, a pod konstrukcją nocują bezdomni i pijaczkowie. Naliczyliśmy tam cztery śpiwory i jednego śpiocha (na zdjęciu).
Szukanie wciąż trwa
Co ciekawe, remont schodów był jedną z obietnic obecnego prezydenta Jacka Wójcickiego , gdy w 2014 r. wygrywał wybory. Zapytaliśmy go w piątek, kiedy zrealizuje obietnicę.
- Cały czas szukamy sposobu, jak i za czyje pieniądze naprawić dotychczasowe czy raczej zbudować nowe schody. Potrzeba olbrzymich pieniędzy. Plan jest taki, by powiązać to jakoś z zagospodarowaniem działek, które są przed konstrukcją. Więcej powiedzieć nie mogę - odpowiada Wójcicki.
Według naszych informacji miasto nie wyklucza następującego scenariusza: pojawia się inwestor, który po atrakcyjnej cenie kupuje ziemię przy ul. Drzymały, jednak w zamian wykłada pieniądze lub dokłada się do remontu konstrukcji.