Ścieżki wolności na dużym ekranie, czyli XV Międzynarodowy Festiwal Niepokorni Niezłomni Wyklęci
Powołanie w 2008 roku festiwalu wzięło się trochę z naszej niemocy w próbach przebicia się w przestrzeni publicznej z tematyką filmów, które robiliśmy. Mimo że od lat żyliśmy w wolnym kraju, to tematyka podziemia niepodległościowego z trudem przebijała się do szerokiego odbiorcy – mówi reżyser Arkadiusz Gołębiewski, twórca i dyrektor Festiwalu NNW.
Co dla Pana osobiście oznacza 15 edycja Międzynarodowego Festiwalu Filmowego Niepokorni Niezłomni Wyklęci?
Dzisiaj z perspektywy tych 15 lat mogę mieć satysfakcję, że założenia, a może nawet marzenia się spełniły. Pokazujemy ważne filmy, edukujemy a co najważniejsze skupiamy szerokie środowisko świadków historii, osób interesujących się historią, osób niewątpliwie w życiu i sztuce robiących swoje. Dzisiaj Festiwal NNW to coś znacznie większego niż tylko festiwal filmowy. Powołanie w 2008 roku festiwalu wzięło się trochę z naszej niemocy w próbach przebicia się w przestrzeni publicznej z tematyką filmów, które robiliśmy. Mimo że od lat żyliśmy w wolnym kraju, to tematyka podziemia niepodległościowego z trudem przebijała się do szerokiego odbiorcy. Zaniechania, niemoc działania była wszędzie, również w środowiskach akademickich, filmowych. Dziesiątki festiwali pomijały temat żołnierzy wyklętych, z trudem przebijały się historie żołnierzy NSZ czy losy Polaków, którzy ginęli za pomoc Żydom. Podobny los często spotykał niepokornych ludzi Solidarności, którzy w okresie transformacji zostali często pominięci, przemilczani a czasem dyskredytowani. Może z perspektywy roku 2023 trudno sobie dzisiaj wyobrazić, że takie ważne postacie jak Pan major Łupaszka, Zapora, Ogień, a nawet Anna Walentynowicz, Kornel Morawiecki byli zupełnie zapomniani a wręcz często wypychani z przestrzeni kultury, przestrzeni publicznej. Garstce osób skupionych wokół warszawskiego NSZ, a potem w Fundacji Pamiętamy, ten konformizm elit III RP nie odpowiadał i zaczęli zbierać wszelakie historie o bohaterach podziemia niepodległościowego. Pojawiły się wystawy oraz blisko 30 pomników w całej Polsce. Ja z kamerą od lat 90 tych zbierałem notacje żołnierzy AK i NZS, poznawałem historie partyzantów, którym koledzy wznosili pomniki. To zaczęło przekładać się na kolejne filmy, a potem również na działania festiwalowe.
Z jakimi wyzwaniami spotkał się Pan przez te lata?
Powołanie Festiwalu to wielkie wydarzenie produkcyjne. Przestrzeń do debaty o stabilności prowadzenia naszych działań jest ogromna więc pomijam i znacznie przyjemniej kumulować energie w sprawy programowe. A tu ogrom wyzwań. Od lat współtworzę jako operator, reżyser ale i producent branżę filmową, więc jest mi znacznie łatwiej dostrzec szereg mankamentów w tej sferze oraz potrzeb środowiska filmowców zajmujących się tym gatunkiem kina. Branża filmowa w Polsce, można powiedzieć, podzieliła się na dwie - trzy grupy. Jedni od dziesięcioleci realizują, produkują filmy fabularne na wysokich budżetach, inni zajmują się filmami dokumentalnymi realizowanymi głównie na zamówienie TVP oraz są jeszcze tacy, którzy nie patrząc na dofinansowanie TV czy PISF, od lat zbierają okruchy pamięci i na swój sposób opowiadają ważne historie na ekranie. Nie miejsce teraz, aby oceniać poziom i higienę powstających dzieł, ale to co na Festiwalu NNW od samego początku robimy i rozwijamy to inwestowanie w twórców. Nie zgadzam się, aby powtarzać krzywdzącą narrację, że polscy twórcy nie potrafią opowiadać o historii. Nie zgadzam się aby powielać przekłamania, że twórcy z wrażliwością konserwatywną, tożsamościową nie potrafią robić filmów. Kłopot jest znacznie głębszy i nie dotyczy tylko naszego kraju. Z tymi wyzwaniami borykają się niemal wszystkie kraje bloku postsowieckiego. Naszą odpowiedzią było właśnie zainicjowanie miejsca, gdzie będziemy się spotykać, aby pokazywać filmy ale również toczyć spory o to jak tę często trudną historię odpowiadać. Przez te 15 a nawet 16 lat wiele się zmieniło. Środowiska naukowców, badaczy historii wiedzą, że film to nie praca habilitacyjna. Wiedzą powszechną stało się również i to, że dobry film musi być realizowany w profesjonalnych warunkach i musi kosztować. I o tym już wiedzą zarówno decydenci w TV czy instytucjach zajmujących się historią jak IPN, ale wiedzą również o tym eksperci i dyrekcja PISF dofinansowując dość uczciwie wybrane projekty o tematyce historycznej. Oczywiście zapotrzebowanie na pozyskanie finansowania filmów jest ogromne. Tylko w tym roku na Festiwal zostało zgłoszonych ok. 100 polskich produkcji filmów dokumentalnych. Znaczna część to produkcje niskobudżetowe, realizowane tzw. własnym sumptem. Wyzwaniem naszym jest aby właśnie często tym twórcom, którzy mieszkają daleko poza Warszawą czy innym miastem, gdzie skupia się branża filmowa, zapewnić wsparcie merytoryczne i produkcyjne. I to od lat robimy. Powołaliśmy Pitching Forum Festiwalu NNW oraz Akademię Filmową Festiwalu. Prowadzimy kurs dokumentalny i kurs dla scenarzystów filmów fabularnych.
Jakie dzisiaj cele przyświecają festiwalowi, biorąc pod uwagę jego międzynarodowy charakter?
Z czasem festiwal stał się wydarzeniem międzynarodowym. Nie zmieniliśmy nazwy, nie robimy z tego specjalnego wydarzenia medialnego, ale prezentowane filmy, goście w sposób naturalny stanowili stały punkt programu. Cel festiwalu pozostał niezmieniony – nadal prezentujemy filmy, które opowiadają o drogach do wolności - zarówno o walce narodów o niepodległość, jak i o indywidualnych postawach osób na całym świecie, które walczyły i walczą o swoją wolność. Chcemy przede wszystkim podkreślać tę ideę wolności, która jest uniwersalna - stąd festiwal skupiający historie z całego świata. Prezentujemy filmy, które opowiadają o Ukrainie i jej walce o niepodległość, ale także gościmy Japończyków, którzy prezentują historię walki ludu Ajnów, uratowanego przez Bronisława Piłsudskiego. Są filmy o Aborygenach czy o kobietach ze Szwajcarii, które w latach 80. walczyły o swoje prawa, ponieważ były pozbawione pełnych praw obywatelskich. Nasz festiwal to platforma, gdzie spotykają się wyjątkowe jednostki stawiające czoło systemowi. Na przykład ostatnia edycja festiwalu, poprzez prezentowane filmy, ukazywała indywidualne walki z systemem. NNW jest miejscem, gdzie możemy pokazywać te niezwykłe historie, które często były nieznane lub pomijane, głównie w Europie Środkowo - Wschodniej, ale inspiracje i cele festiwalu wykraczają poza te geograficzne granice. Chcemy kontynuować naszą misję, prezentując różnorodne historie walki o wolność, pokazywać niezłomnych, niepokornych bohaterów którzy swoją niezależnością będą nas zarażać. NNW to festiwal wolności.
A te filmy, które Panu szczególnie zapadły w pamięci?
Każdego roku na festiwalu prezentujemy przynajmniej 100 filmów z Polski i z zagranicy, dzięki czemu możemy zgłębiać historię nie tylko naszej ojczyzny, ale również innych krajów. Poznajemy bohaterów z różnych zakątków świata, a także świadków historii, którzy nas odwiedzają od lat. Jednym z tych niezwykłych gości był przed laty Josef Mašin - jeden z niewielu czeskich opozycjonistów antykomunistycznego podziemia, który w 1950 roku przedarł się do Berlina Zachodniego, a obecnie mieszka w Stanach Zjednoczonych. Nigdy nie powrócił do Czech, gdyż uważa, że tam nadal panuje komunistyczna partia. Jednak w 2017 roku odwiedził nasz festiwal, co było nie tylko wydarzeniem dla Polski, ale także dla Czechów, którzy przyjechali i podzielili się swoją historią. Podczas kolejnych edycji festiwalu gościliśmy także wielokrotnie Marię Witner z Wegier, a także, Chorwatów, Mołdawian, Bułgarów, Estończyków, Ukraińców i wielu innych. Czuję ogromną satysfakcję, że przez te 15 lat festiwal stał się miejscem, gdzie opowiada się o różnych drogach do wolności, a te drogi łączą się u nas. Szczególnie w kontekście wojny na Ukrainie widzimy, że kraje, które kiedyś były pod wpływami Związku Radzieckiego, teraz mają potrzebę dzielenia się swoją historią.
Kto jeszcze odwiedzał festiwal?
W ostatnich dniach, przygotowując różne materiały promocyjne, przeglądam archiwa zdjęć. Na ekranie doskonale widać, jak zmieniał się festiwal i kto przyjeżdżał. To nasi bohaterowie walki z dwoma totalitaryzmami, którzy przez lata gościli na naszym wydarzeniu. Zostawili miejsce dla filmowców z kraju i ze świata; dziś więcej miejsca jest również dla instytucji zajmujących się historią, archiwaliami.
Co czeka uczestników tegorocznego festiwalu?
Festiwal przeszedł naprawdę długą drogę, od tych pierwszych edycji, kiedy to przez dwa dni prezentowaliśmy filmy i toczyły się wokół nich rozmowy, słuchaliśmy ważnych koncertów. Pamiętam czasy, kiedy czerwony dywan festiwalu zapełniały tłumy, a na tym dywanie stawali nasi wyjątkowi świadkowie historii. Warto podkreślić, że festiwal wypełnił pewną lukę w Polsce, stając się miejscem, gdzie ci ludzie mogli podzielić się swoimi świadectwami, a my mogliśmy wyrazić im naszą wdzięczność wręczając festiwalowe nagrody: Sygnety Niepodległości i Drzwi do Wolności. Wspomnę tutaj o pani Lidii Lwow - Eberle, która wielokrotnie odwiedzała nasz festiwal. W 1956 roku była skazana na karę śmierci, a potem dożywocie. Wyszła z więzienia po ośmiu latach. Była także pani Maria Mirecka-Loryś, która jeszcze niedawno, mając 106 lat, nauczała nas, jak należy śpiewać patriotyczne piosenki. Nie można zapomnieć o Józefie Bandzo, który przyjechał na festiwal mimo choroby nowotworowej. Jednakże, z upływem czasu, świadkowie odeszli, a festiwal musiał dostosować się do zmieniającej się rzeczywistości. Formuła festiwalu także ulega trochę zmianie stając się imprezą bardziej wyrazistą dla branży filmowej. Dlatego w tym roku otwieramy kolejną nową festiwalową aktywność Międzynarodowy Market Filmowy oraz duży moduł skupiających twórców, producentów animacji z całego świata.
Co konkretnie się zmieniło?
Dla osób, które były na pierwszych edycjach festiwalu, zapewne zaskoczy rozmach wydarzenia. Przez 4 dni symultanicznie odbywają się wydarzenia w 6-10 lokalizacjach. Pokazy, ale też panele, debaty, warsztaty, nasza akademia, market, promocje książek, wystawy, kiermasze… Realne sukcesy naszych działań w ramach Pitchingu i Akademii sprawiają, że mamy mocne środowisko filmowe inwestujące w swoje filmy, ale również jest to spotkanie środowisk, które zamawiają produkcje. To ważny bardzo element naszego wydarzenia. Rozwijamy pomysły od początkowej koncepcji filmu do jego pełnego scenariusza, a następnie pomagamy w tworzeniu zwiastuna. To jest proces, który kończy się prezentacją projektów na Pitching Forum podczas festiwalu, który w tym roku odbędzie się 29 września. Twórcy prezentują wtedy swoje projekty przed szerokim gronem decydentów, którzy mają możliwość zamawiania i wspierania tych filmów już na etapie rozwoju. Nagrody finansowe przyznawane w ramach festiwalu to roczna pula wynosząca do 100 tysięcy złotych. To ogromne wsparcie dla projektów, które są profesjonalnie przygotowane i które dzięki temu mają znacznie większą szansę na pozyskanie realnego finansowania, zarówno ze strony Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej, jak i różnych fundacji powstałych przy różnych spółkach Skarbu Państwa. W tym roku festiwal przenosi się jeszcze dalej, wprowadzając] coś, co obserwuję na innych festiwalach, jak na przykład w Cannes. Najważniejszym wydarzeniem nie jest już tylko czerwony dywan, gdzie fotografują się największe gwiazdy filmu, ale to, co nazywam „marketem filmowym”, na którym spotykają się nie tylko autorzy filmów i świadkowie historii, ale także producenci i dystrybutorzy. W ten sposób twórcy mogą prezentować filmy przed dystrybutorami i producentami nie tylko polskimi. Powstaje wiele filmów, które nigdy nie zostaną pokazane na dużych festiwalach, ale są produkcjami średniego budżetu i dotyczą tematów, na których my się koncentrujemy, czyli historii o drogach do wolności i różnych postawach osób na przykład osadzonych w religii katolickiej. Wielu twórców, włączając mnie, często pracuje nad projektami, które niekoniecznie są finansowane. W Polsce wiele jest filmów, których żywot często kończy się na pokazach na Festiwalu NNW lub na kilku lokalnych prezentacjach. Chcielibyśmy, żeby nasz festiwal, a także targi filmowe, które po raz pierwszy organizujemy w tym roku, stały się miejscem, gdzie można pokazać gotowe produkty, zarówno te, które powstają w Polsce, jak i za granicą. Chcemy, żeby dystrybutorzy z różnych stacji telewizyjnych i kin mogli zapoznać się z tą ofertą i żeby dochodziło do wymiany między producentami. Chcemy, żeby te filmy były zakupowane i pokazywane przez różnych emitentów, żeby historia z Polski, Chorwacji, Węgier, Czech czy Japonii mogła być pokazywana na całym świecie.
Jakie znaczenie ma międzynarodowy wymiar festiwalu dla promocji polskiej historii i kultury?
W tym roku na festiwal przyjedzie około setki osób z zagranicy. Połowa z nich to twórcy filmowi. Ale także historycy, szefowie różnych instytucji kultury, muzeów. I nie mówimy już tylko o krajach Europy Środkowo-Wschodniej, choć w tym roku będzie ich najwięcej. Przyjeżdżają także z odległych miejsc, takich jak Japonia, Stany Zjednoczone, Hiszpania czy Francja. Wydaje się, że przyjeżdżają, by pokazać swoje własne historie, ale kiedy tu są, zostają wciągnięci w nasze panele dyskusyjne. Mają szansę poznać również naszą niebanalną i bogatą historię. Myślę, że polska historia często ma trudności z wybiciem się na arenę międzynarodową, ale właśnie dzięki festiwalowi i pokazywaniu filmów o innych krajach w Polsce, społeczność międzynarodowa może dowiedzieć się o trudnej walce innych narodów o swoją pamięć i godność. Festiwal staje się platformą, na której różne środowiska zajmujące się historią mogą spotykać się i dzielić swoimi doświadczeniami. Często myślimy, że nasza historia jest wyjątkowa, ale kiedy zaczynamy rozmawiać z ludźmi z innych krajów, okazuje się, że wiele historii jest podobnych do naszej. Niemniej przykłady dramatycznych wydarzeń i cierpienia, które miały miejsce w Polsce, są ogromne i nie mają sobie równych. Obozy, więzienia - do dzisiaj co trzecia czy co czwarta rodzina w Polsce ma bliskich, którzy przeszli przez te traumy. Niestety, ta wiedza często jest tłumiona i wciąż wiemy o tym za mało. Zapełniamy te białe plamy. Wracając do festiwalu – tu też wiele rzeczy się zaczęło.
Jakie wydarzenia miały tu swój początek?
To tutaj miały swoją premierę różne zespoły muzyczne i projekty muzyczne. Jednym z pierwszych artystów, których prezentowaliśmy był Darek Malejonek. Pojedyncze osoby przyjeżdżały z mniejszych miejscowości, jak Głogów czy Mielec, tu się poznawali i stawali się częścią większej rodziny. Przyjeżdżały do nas środowiska muzyczne i filmowe. Dziś my wszyscy z tych małych miasteczek jesteśmy częścią większej rodziny. Dzisiaj wokół tych początków, tych „rodzynków”, które spotykaliśmy na festiwalu w Gdyni, powstały duże inicjatywy społeczne, stowarzyszenia i projekty muzyczne. Jestem dumny z tego, że wiele osób zainspirowało się festiwalem i podjęło się realizacji własnych filmów i projektów. Coraz więcej ludzi zdaje sobie sprawę, że opowiadanie swoich lokalnych historii jest ważne. Festiwal stał się miejscem, gdzie te historie mogą być pokazywane. Mamy też swoich naśladowców w Czechach, gdzie już po raz czwarty w tym roku odbędzie się wzorowany na NNW festiwal filmowy. Cały czas dbamy o filmy, których po 15 latach utrwalania wagi festiwalu, przychodzi bardzo dużo. Niestety, nie wszystkie z nich zakwalifikują się do konkursu głównego, ale staramy się, żeby nawet te, które nie są zakwalifikowane, były prezentowane jako filmy specjalne lub punkty wyjścia do dyskusji. To też jest dużą wartością festiwalu. Przez 15 lat byliśmy tylko my, dziś jest znacznie więcej tego rodzaju festiwali – jest w Zamościu, jest też bardzo podobny festiwal organizowany przez telewizję publiczną „Pamięć i Tożsamość”. Odbywa się wiele konferencji poświęconych żołnierzom wyklętym i żołnierzom podziemia niepodległościowego. Jesteśmy dziś w innym miejscu, ale spełniliśmy i spełniamy naszą misję. My w pewnym sensie ten boom zaczęliśmy. Na dodatek nasze pierwotne założenie, że chcemy służyć pomocą dla środowiska filmowego, nadal pozostaje aktualne. Chcemy nie tylko pokazywać filmy, ale także pracować nad tym, aby były jak najlepsze. Dobre filmy, profesjonalnie zrealizowane, mają szansę dotrzeć do szerokiej publiczności.
Wspomniał Pan, że festiwal ewoluował. W jaki sposób?
Dzisiaj nie mamy już świadków historii, co stanowi wyzwanie dla dokumentalistów. Nie mamy dostępu do relacji z pierwszej ręki, więc tworzenie filmów staje się bardziej wymagające. Dobre pomysły, chęć i pasja to oczywiście ważne elementy, ale teraz liczy się również rzemiosło reżysera oraz profesjonalne podejście do tematu. To gwarantuje stworzenie projektu, który może być realizowany na wysokim poziomie i zaistnieć zarówno w telewizji, jak i na międzynarodowych rynkach. Kluczem do sukcesu pozostaje jednak solidnie przygotowany projekt. Po 15 latach istnienia Festiwal NNW stawia sobie teraz za cel, aby te historie, które przywołujemy, miały szansę znaleźć producenta i dystrybutora. Podobnie jak w przypadku filmów dokumentalnych, mamy nadzieję na sukcesy w dziedzinie filmów fabularnych. W styczniu odbędzie się pierwsza premiera filmu fabularnego, który był wynikiem naszych działań i opieki naszych tutorów z Akademii Filmowej NNW. To ważny moment dla polskiej kinematografii. Przestańmy narzekać na to, że środowiska filmowe są konserwatywne i niezdolne. Powinniśmy inwestować w młodych, odważnych twórców, którzy podejmują trudne i niepopularne społecznie tematy. Dajmy im wsparcie merytoryczne i finansowe, tworząc odpowiednie warunki, by mogli opowiadać naszą historię na wysokim poziomie artystycznym.