ŚDM 2016. Poznali się dzięki papieżowi, teraz Franciszek może udzielić im ślubu
Ona w Rio była tłumaczką, on pielgrzymem z Polski. Ona zastanawiała się, czy związek na odległość ma sens, on wiedział, że tak. Poprosił ją o rękę w szpitalu, przed operacją wszczepienia Patrici rozrusznika serca. 8 lutego, w sali numer 8. Dziś w Krakowie przygotowują Dni Młodzieży
Są młodzi, zdolni i urodziwi. Kiedy się ich widzi razem, zapatrzonych w siebie, nie można się powstrzymać, żeby nie krzyknąć: „Cóż za piękna para!”. Brazylijka Patricia i jej ukochany Piotr poznali się dwa i pół roku temu. W czasie Światowych Dni Młodzieży w Rio de Janeiro. Teraz oboje są wolontariuszami w komitecie organizacyjnym ŚDM w Krakowie. Niedawno wzięli ślub cywilny. Kościelny planują w Rio. - No, chyba że udzieliłby go nam papież Franciszek - mówi z uśmiechem dziewczyna. Franciszek jest znany z niekonwencjonalnych zachowań. Ślub Patricii i Piotra w czasie Światowych Dni Młodzieży byłby wydarzeniem bez precedensu.
Autor: Joanna Urbaniec
Patricia Paiva ma 32 lata. Wygląda na 20. Drobna brunetka o oliwkowej cerze z wykształcenia jest psychologiem. Po studiach pracowała w dużym przedsiębiorstwie. Nie satysfakcjonowało jej to. Została przewodnikiem turystycznym. Bo lubi poznawać nowe miejsca i ludzi. - W lipcu 2013 r. dowiedziałam się, że w mojej parafii gościć będzie grupa młodych chrześcijan z Polski. Niewiele wówczas wiedziałam o waszej ojczyźnie. Prócz tego, że tu urodził się Jan Paweł II. Mój proboszcz szukał osób mówiących po angielsku, które pomogą w tłumaczeniu katechez. Zgłosiłam się i już pierwszego dnia, podczas śniadania, zwróciłam uwagę na Piotra. Był jakiś inny niż reszta grupy - wspomina.
Piotr Perycz, z wykształcenia inżynier telekomunikacji, jest o pięć lat starszy od Patrici. Pracuje w krakowskim oddziale firmy Nokia. Do Rio de Janeiro pojechał jako pielgrzym. Razem ze swoją grupą trafił do parafii św. Bartłomieja. Ta parafia początkowo nie była przewidziana jako miejsce zakwaterowania pielgrzymów. Ponieważ okazało się, że w Rio brakuje dla nich miejsc, w ekspresowym tempie utworzono komitet organizacyjny również w tej parafii. Wspominając tamte dni, Piotr opowiada, że Patricię traktował z początku jako jedną z wielu koleżanek. - W czasie trwania ŚDM prawie nie rozmawialiśmy ze sobą. Ona była tłumaczką. Spotykaliśmy się przy śniadaniu lub w czasie katechezy. Dopiero ostatniego dnia, tuż przed wyjazdem naszego autokaru, udało nam się porozmawiać nieco dłużej.
Pytam, czy ciężko mu było wyjeżdżać. Odpowiada szczerze, że jeśli mam na myśli to, czy już wtedy między nimi zaiskrzyło, musi mnie rozczarować, bo „nie zaiskrzyło”. - Smutno mi było, bo pokochałem to miasto. Pokochałem tych ludzi. Oni żyją niezwykle skromnie, ale pełnią życia. Z nadzieją, wzajemnym zaufaniem, z modlitwą. Oczarowali mnie. Na międzynarodowym lotnisku, na korytarzu prowadzącym do punktu kontroli granicznej, widziałem taki fajny napis: „W tym miejscu zaczyna się tęsknota za Rio”. Przekonałem się, że to prawda - mówi z uśmiechem Piotr.
Po powrocie do Polski zatęsknił także za Patricią. Przez miesiąc esemesowali do siebie. Potem Patricia namówiła Piotra, by kupił sobie smartfon, bo taniej będzie, gdy będą rozmawiali za pośrednictwem komunikatorów internetowych. Piotr, chociaż jest inżynierem, woli spotykać się z ludźmi „w realu”. Uległ jednak Patricii i wtedy zaczęli rozmawiać na okrągło. Z przerwą na pracę.
W czasie Światowych Dni Młodzieży w Rio Piotr umiał tylko dwa słowa po portugalsku - „dziękuję” i „dzień dobry”. -Teraz świetnie mówi w moim ojczystym języku - cieszy się Patricia. Piotr nie ukrywa, że po powrocie z Rio do Polski postanowił nauczyć się portugalskiego, bo chciał podtrzymywać kontakt z dziewczyną, która była „nie tylko ładna, ale i mądra, otwarta na ludzi, skromna i miała najpiękniejszy uśmiech na świecie”. Zapisał się na kurs i po kilku tygodniach z angielskiego przeszli na portugalski. -Wtedy nasza znajomość zaczęła się gwałtownie rozwijać. Wpadłem więc na pomysł, że odwiedzę ją i porozmawiamy sobie w cztery oczy. Zastanowimy się, co dalej. Teraz mogę się przyznać. Ja już wtedy wiedziałem, że trafiłem na brylant - uśmiecha się Piotr.
W listopadzie 2013 r. poleciał do Rio. Ku zdumieniu Patricii, która wtedy zaczęła się zastanawiać, czy ta ich znajomość ma sens, gdy mieszka się 10 tys. km od partnera. - Piotr chyba nie miał takich wątpliwości, bo zaprosił mnie na Boże Narodzenie do swojej rodziny, do Polski - wspomina, zerkając z ukosa na mnie i na Piotra i obdarzając nas swoim zniewalającym uśmiechem. Oboje przyznają, że dopiero wtedy stali się parą. Wcześniej byli tylko przyjaciółmi.
Święta Bożego Narodzenia w 2013 r. spędzili w Polsce, w domu Piotra. Choinka, kolędy, rodzinna atmosfera. Rodzice Piotra bardzo polubili Patricię. On, wcześniej, przekonał się, że podobnym uczuciem darzą go rodzice Patricii. Przez cały 2014 r. utrzymywali kontakt ze sobą poprzez Skype’a. Planowali, że w marcu tego roku spędzą wspólnie urlop, wędrując po równikowej części Brazylii.
Jak to jednak często bywa, nie zawsze wszystko układa się po naszej myśli. Historia znajomości Patricii i Piotra, choć krótka, obfituje także w dramatyczne momenty. W styczniu tego roku, będąc w pracy, dziewczyna bardzo źle się poczuła. W taksówce, jadąc do domu, zemdlała. Nieprzytomną wyniósł z auta sąsiad rodziny Paiva. Opowiadał później, że ręce mu drżały, bo dziewczyna była zimna, jak martwa. Wezwano karetkę. Przyjechała dopiero po 40 minutach. Patricia odzyskała przytomność, ale w momencie gdy karetka podjeżdżała pod izbę przyjęć, nastąpiło u niej zatrzymanie akcji serca. Reanimowano ją. Serce zaczęło z powrotem bić, ale dziewczyna była w śpiączce.
Kuzyn Patricii powiadomił Piotra. Ten natychmiast rozpoczął starania o przebukowanie biletu. Kupił go wcześniej w promocyjnej cenie, planując z Patricią wakacje. Udało się. Jechał na lotnisko przygnębiony. Wsiadając do samolotu. już miał lepszy humor. Dostał SMS, że Patricia obudziła się ze śpiączki.
Dziewczyna spędziła w szpitalu 45 dni. Okazało się, że ma arytmię serca i musi mieć wszczepiony rozrusznik. Pięć dni przed operacją Piotr oświadczył się Patricii. - To było 8 lutego, w sali numer 8 - wspomina. Zapamiętał, że gdy pytał, czy zostanie jego żoną, a ona odpowiedziała „tak”, za oknem, z płyty pobliskiego lotniska, startował samolot. To jakby symbol ich znajomości. A może także znak nowego życia?
Piotr musiał wrócić do pracy. Miał wtedy zamiar przenieść się do Brazylii. Nie był to jednak najlepszy moment, bo w Brazylii akurat zaczęła się recesja. Zamiast przyjmować nowych pracowników, zwalniano starych. W podjęciu decyzji o pozostaniu w Polsce pomogła mu… Patricia. Jej z kolei bardzo spodobał się nasz kraj. Nie chciała być jednak na garnuszku ukochanego. Postanowiła, że popracuje trochę w Brazylii, żeby zarobić choćby na początek swojego nowego życia w Polsce. Piotr chciał ją jednak mieć od razu przy sobie. Nalegał, żeby przyjechała do Krakowa. Gdy w końcu się zgodziła, powiedział, że znalazł dla niej zajęcie, że będzie miała możliwość współtworzenia kolejnych Światowych Dni Młodzieży. Tym razem w Krakowie. - Byłam zła na Piotra, że dopiero wtedy mi o tym powiedział - wspomina Patricia.
Młodą Brazylijkę, znająca dobrze język angielski, hiszpański i portugalski, przyjęto w Krakowie z otwartymi ramionami. Pracuje w sekcji komunikacji. Redaguje stronę internetową ŚDM Kraków 2016 w języku portugalskim. Mówi, że jest bardzo szczęśliwa, chociaż trochę tęskni za rodziną. Zaraz jednak dodaje, że wszyscy wolontariusze są w podobnej sytuacji. - Bo zostawili swoje rodziny gdzieś tam, daleko. Tworzymy jednak tak zgrany zespół, że śmiało można powiedzieć, iż jest to nasza „rodzina zastępcza” - podkreśla Patricia.
Piotr pracuje zawodowo, ale w wolnych chwilach dołącza do wolontariuszy. Prowadził kursy polskiego dla osób, które przyjechały z Brazylii, a jest ich w komitecie organizacyjnym całkiem spora grupa. Teraz zamierza uczyć Brazylijczyków polskich kolęd. Pomaga też w tłumaczeniach z języka portugalskiego na polski. W drugą stronę jest mu trudniej, ale zapewnia, że do lipca 2016 r., do otwarcia ŚDM, „podciągnie się”.
Podczas Światowych Dni Młodzieży, które odbędą się w lipcu przyszłego roku w Krakowie, będzie potrzebnych ponad 25 tysięcy wolontariuszy z Polski i zagranicy. Niektórzy już rozpoczęli swoją pracę. Wolontariusze „długoterminowi”, bo o nich mowa, postanowili poświęcić rok swojego życia na przygotowanie ŚDM. Pracują w sekcji rejestracji (odbywa się ona po polsku, angielsku, włosku, francusku i hiszpańsku) i w sekcji komunikacji - wszystkie teksty muszą bowiem powstawać aż w 9 oficjalnych językach ŚDM. Wolontariusze pochodzą z różnych stron świata. Z Włoch, z Niemiec, z Rosji, z Brazylii, Kazachstanu, Ukrainy. Najwięcej jest Brazylijczyków. Ks. Adam Parszewska z komitetu organizacyjnego Dni mówi, że dla niego to jest zrozumiałe, bo „oni chcą przeżyć kolejny raz to, co przeżyli cztery lata temu w Rio de Janeiro”.