Gdyby nie elementy wyborcze w wystąpieniach ministra Mariusza Błaszczaka i Anny Marii Anders, można by mówić o naruszeniu porządku - uznał w czwartek sędzia Piotr Taraszkiewicz. - Ale skoro te elementy się pojawiły, zachowanie działaczy KOD było uzasadnione.
Sędzia uniewinnił więc pięć osób, którym policja zarzuciła zakłócenie przebiegu otwarcia wystawy „Armia skazańców” w marcu ub.r. Zdaniem Taraszkiewicza, formułując wnioski o ukaranie, policja wyjęła fragment zdarzenia z całego kontekstu. Bo otwarcie wystawy odbywało się w ostatnich dniach kampanii w przedterminowych wyborach do Senatu. O mandat z ramienia PiS ubiegała się Anna Maria Anders. Na wystawie poświęconej żołnierzom jej ojca - gen . Władysławowi Andersa pojawili się też minister spraw wewnętrznych Błaszczak i jego zastępca Jarosław Zieliński.
Jego zdaniem, aktywiści KOD wprawdzie przerywali wystąpienia, ale robili to w sposób, który nikomu nie urągał, nie używali też inwektyw.
Taraszkiewicz powołał się także na gwarantujące wolność słowa zapisy w konstytucji oraz w prawie europejskim.
Po ogłoszeniu wyroku otrzymał owację na stojąco od obecnych na sali przedstawicieli KOD, w tym szefa tego ugrupowania Krzysztofa Łozińskiego i jego poprzednika Mateusza Kijowskiego.
Jak na każdą rozprawę, tak i na tę, działacze KOD przyjechali z całego kraju. Tym razem było ich jednak mniej niż poprzednio. Po zakończeniu procesu jakiś mężczyzna ze znaczkiem KOD niemal rzucił się na jednego z suwalskich policjantów, krzycząc, że przynosi on ujmę mundurowi, który nosi. Inni próbowali go jednak uciszyć. Policjant wszystko to zignorował.
Wyrok suwalskiego sądu nie jest prawomocny. Policja prawdopodobnie odwoła się do sądu wyższej instancji. Raz już taka sytuacja była. W styczniu br. inny suwalski sędzia również uniewinnił działaczy KOD. Ale sąd okręgowy ten wyrok unieważnił. Stwierdził m.in., że sędzia zbyt dowolnie zinterpretował dowody. Zauważył także, iż w kodeksie wykroczeń nie ma paragrafu, który wykluczałby odpowiedzialność ze względu na inne racje, jak choćby swoboda wypowiedzi. Sędzia Taraszkiewicz wybrnął z tego w ten sposób, że uznał, iż żadnego naruszenia przepisów w ogóle nie było.
- Wyrok uniewinniający zachęcałby innych do podobnych zachowań - mówił w swoim końcowym wystąpieniu przedstawiciel policji.
Ale sąd tego pod uwagę nie wziął.