Janusz K., sędzia z Kościerzyny, odwołał się od skazującego wyroku, który zapadł w czerwcu tego roku. Nie jest to pierwsza apelacja kościerskiego sędziego oskarżonego o łapówkarstwo.
Proces Janusza K., sędziego z Kościerzyny, jest jedną z najbardziej bulwersujących spraw związanych z pomorskim wymiarem sprawiedliwości w ciągu ostatnich lat.
Przypomnijmy, że został on zatrzymany pod koniec 2008 roku przez policjantów z Komendy Wojewódzkiej Policji w Gdańsku pod zarzutem przyjmowania korzyści majątkowych. Sędziemu został uchylony immunitet, w efekcie czego Prokuratura Okręgowa w Słupsku, która zajęła się tą sprawą, mogła przystąpić do prowadzenia swoich czynności.
W trakcie ich trwania zgromadziła obszerny materiał dowodowy, na którym oparła akt oskarżenia. Januszowi K. słupscy śledczy postawili kilka zarzutów. Pierwszy z nich dotyczył przyjęcia przez niego między 1998 rokiem a 2008 r. 100 tys. zł od podsądnych za korzystne dla nich orzeczenia.
W drugim zarzucie chodziło o przyjęcie między 2006 a 2008 rokiem łapówki w wysokości 40 tys. zł w zamian za wydanie uniewinniającego wyroku. Kolejny zarzut dotyczył sporządzenia projektu apelacji dla osób, które Janusz K. wcześniej sądził, za co miał otrzymać wartą 300 zł rybę w galarecie oraz używać przez kilka dni mercedesa należącego do jednego z podsądnych.
Proces, po wielu perturbacjach (sędzia odwoływał się m.in. do Sądu Najwyższego w sprawie uchylenia mu immunitetu, a także nie stawiał się na wezwania prokuratury - przyp. red.), rozpoczął się w 2011 roku przed koszalińskim Sądem Rejonowym. Janusz K. po trzech latach został skazany nieprawomocnym wyrokiem na pięć lat bezwzględnego pozbawienia wolności. Ponadto sąd orzekł grzywnę w kwocie 60 tys. zł oraz przepadek uzyskanych z przestępstwa korzyści. Janusz K. odwołał się od tego wyroku i, jak się okazało, odwołanie to było skuteczne. Sąd Okręgowy w Koszalinie po rozpatrzeniu apelacji podjął decyzję o uchyleniu wyroku Sądu Rejonowego w Koszalinie z czerwca 2014 roku i skierował sprawę do ponownego rozpoznania.
Dodajmy, że podstawą takiej decyzji były liczne błędy, do których doszło w trakcie procesu toczącego się przed sądem pierwszej instancji. Jeśli chodzi o najpoważniejsze z nich, to dotyczyły one między innymi ograniczenia prawa do obrony oskarżonego, które zostało naruszone w sposób zasadniczy. Stało się tak głównie pod koniec postępowania, gdy oskarżony nie miał możliwości zaprezentowania swojego podsumowania, czyli wygłoszenia mowy końcowej.
Proces został wznowiony we wrześniu minionego roku i początkowo również nie mógł ruszyć z miejsca. Stało się tak między innymi za sprawą tego, że Janusz K. poprosił o obrońcę z urzędu, a ten musiał zapoznać się z obszernymi aktami sprawy. Jak się później okazało, pierwszy obrońca nie poprowadził sprawy, ponieważ poważnie zachorował. Drugi adwokat nie doszedł do porozumienia ze swoim klientem, więc konieczne było wyznaczenie kolejnego, trzeciego obrońcy.
Faktycznie więc proces rozpoczął się w lutym tego roku. Po kilku miesiącach, dokładnie w czerwcu, koszaliński sąd wydał wyrok. Janusz K. został skazany na pięć lat bezwzględnego więzienia, a także na karę grzywny w wysokości 60 tys. zł. Wyrok nie był prawomocny, więc stronom przysługiwało prawo odwołania.
- Ze względu na złożoność sprawy, a także obszerną zawartość akt, sporządzenie pisemnego uzasadnienia wyroku zajęło kilka tygodni - wyjaśnia Sławomir Przykucki, rzecznik Sądu Okręgowego w Koszalinie. - Po zapoznaniu się z nimi Janusz K. i jego obrońca złożyli odwołanie od wyroku, które wpłynęło już do sądu. Jest ono obszerne, ponieważ liczy około 150 stron. W uzasadnieniu powołują się m.in. na kwestie proceduralne, a także utrzymują, że Janusz K. jest niewinny.