Nie warto igrać z wymiarem sprawiedliwości. Oskarżona o przyjmowanie łapówek Justyna M.-G. nie reagowała na wezwania.
Nie stawiała się na wezwania sądu i, niestety, doigrała się. Justyna M.-G., jedna z najbardziej znanych i zasłużonych suwalskich lekarek trafiła za kraty.
- W tym przypadku nie było innego wyjścia - tłumaczy Marcin Walczuk, rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Suwałkach.
W areszcie tymczasowym M.-G. ma spędzić dwa tygodnie.
Ratowała ludzi
Jej suwalska kariera rozwijała się znakomicie. Do dzięki staraniom doktor Justyny M.-G. w szpitalu powstał oddział nefrologii ze stacją dializ. Dla wielu pacjentów było to prawdziwe dobrodziejstwo. Nie musieli już jeździć na dializy do innych ośrodków.
Pani doktor stała się też jednym z najlepszych nefrologów w regionie. W 2009 r. została zastępcą dyrektora suwalskiego szpitala do spraw medycznych. Zasłynęła wtedy na całą Polskę z uratowania życia młodej kobiecie chorej na świńską grypę. Specjalnie dla niej ściągnęła do Suwałk z innej placówki niezbędny sprzęt.
Problemy pojawiły się w 2011 r. Wtedy okazało się, że policja zamontowała w jej szpitalnym gabinecie podsłuch oraz kamerę video. Podejrzewano bowiem, że lekarka bierze łapówki.
Jesienią 2012 r. prokuratura skierowała do sądu akt oskarżenia. Zarzuciła Justynie M.-G., że łapówki wzięła 15 razy. 10 od matki byłej już pacjentki w latach 1997-2005. O kolejnych miały świadczyć dokonane przez policję nagrania.
Justyna M.-G. do winy się nie przyznawała. Twierdziła, że padła ofiarą nagonki.
Niedługo po prokuratorskim oskarżeniu straciła pracę w suwalskim szpitalu. Dyrekcja zapewniała jednak, że jedno z drugim nic wspólnego nie miało. Zbuntowali się bowiem podwładni pani doktor i odmówili z nią współpracy. Lekarka prowadziła potem praktykę prywatną, zatrudniała się również w okolicznych szpitalach.
Wezwania do kosza?
Po ciągnącym się długo przed suwalskim sądem rejonowym procesie, w 2015 r. lekarka została uniewinniona. Sędzia uznał, że w sprawie pojawia się zbyt wiele wątpliwości. A w takich przypadkach należy je interpretować na korzyść oskarżonego.
Prokuratura się jednak od tego odwołała. W listopadzie 2015 r. Sąd Okręgowy w Suwałkach prokuratorskie wątpliwości podzielił i nakazał ponowne rozpatrzenie sprawy. Zajęła się tym po raz kolejny suwalska „rejonówka”.
Tam jednak postępowanie utkwiło. Sąd skierował bowiem Justynę M.-G. na badania. Ale lekarka się nie stawiała.
- Nie zmieniły tego ani liczne wezwania, ani nawet próby doprowadzenia przez policję - mówi sędzia Walczuk.
Żeby sprawa nie ciągnęła się w nieskończoność, sąd wydał decyzję o tymczasowym aresztowaniu lekarki. Została ona zatrzymana i trafiła za kraty.
- Kiedy przyczyna zastosowania tymczasowego aresztu minie, ta pani zostanie natychmiast zwolniona - dodaje Marcin Walczuk.