Sędziowie Sądu Okręgowego w Rzeszowie pozwali... sąd. Uważają, że są mobbingowani przez prezesa
Sześciu sędziów orzekających w wydziale karnym Sądu Okręgowego w Rzeszowie podpisało się pod pozwem przeciwko swojemu pracodawcy. Formalnie jest nim sąd, reprezentowany przez prezesa.
W rzeszowskim sądzie okręgowym iskry na linii nowy prezes - sędziowie z „II karnego” zaczęły lecieć już w ubiegłym roku, od kiedy w lutym 2018 r. na czele sądu z nadania Zbigniewa Ziobry stanął Rafał Puchalski, wcześniej sędzia Sądu Rejonowego w Jarosławiu, delegowany później do ministerstwa sprawiedliwości. Stamtąd do Jarosławia już nie wrócił, bo podobnie jak inni „funkcjonariusze dobrej zmiany” szybko awansował.
- Zaraz po objęciu funkcji prezes zapowiedział, że nasz wydział czekają zmiany, że są koniecznie - opowiada sędzia Marcin Świerk, sędzia Sądu Okręgowego w Rzeszowie i wiceprezes rzeszowskiego oddziału Stowarzyszenia Sędziów Polskich „Iustitia”.
- Nie bardzo wiedzieliśmy, co te zmiany mają przynieść, skoro jako wydział mieliśmy bardzo dobre wyniki. Prezes je znał, bo sam przygotowywał informację roczną o działalności sądu
- dodaje.
Zmiany personalne i organizacyjne
A zaczęło się od zmian personalnych: prezes odwołał ze stanowiska sędzię, która pełniła funkcję rzecznika prasowego, odwołał dwóch sędziów wizytatorów, którzy nadzorowali sprawy karne, podczas gdy podobnych zmian w innych wydziałach nie było. Do tego prezes zaproponował, żeby dwóch sędziów pracowało na pół etatu w wydziale karnym i na pół etatu w gospodarczym.
Ale jak podkreśla sędzia Świerk, o ile część z tych decyzji nie dezorganizowała pracy wydziału, o tyle zrobiły to konsekwencje odwołania jego samego z funkcji przewodniczącego wydziału. Ponieważ sędzia, która dostałą propozycję przejęcia jego obowiązków odmówiła, prezes wprowadził inne, kontrowersyjne rozwiązanie.
- Funkcję przewodniczącego co kwartał miał obejmować ktoś z wydziału. To wprowadza chaos i utrudnia pracę, bo przewodniczący z zasady powinien dostawać mniej spraw i w innych wydziałach tak jest. U nas nie, dlatego czujemy się traktowani inaczej niż wszyscy pozostali - mówi. - Jak jest powód? My nie znamy innych przyczyn niż te, że głośno występowaliśmy w obronie niezależności polskich sądów. Co prawda od prezesa tego nigdy nie usłyszeliśmy, ale jedna z osób będących blisko niego powiedziała, że to są skutki tego, co robimy - dodaje sędzia Świerk.
Nie jesteśmy przeciwko prezesowi
Dodajmy, że sędziowie z II wydziału karnego byli inicjatorami uchwał w obronie niezależności sądów i konstytucji. To oni organizowali przed sądem pikiety w obronie atakowanych przez obóz „dobrej zmiany” kolegów z innych sądów w kraju, to na ich pokojach i tabliczkach z nazwiskami na sali sądowej pojawił się napis „Konstytucja”.
- Nigdy nie byliśmy przeciwko prezesowi, zawsze występowaliśmy w obronie wartości, które wyznajemy, a teraz bronimy po prostu sami siebie
- zaznacza sędzia Marcin Świerk.
Pozew sędziów trafił już do wydziału pracy Sądu Rejonowego w Rzeszowie. Wiele wskazuje jednak na to, że decyzja w tej sprawie zapadnie w innym sądzie. Sędziowie mają bowiem podstawy formalne, by wyłączyć się z orzekania.
Jak podkreśla sędzia Marcin Świerk, załoga II wydziału karnego próbowała porozumieć się z prezesem. Odbyły się nawet dwa spotkania z udziałem prezesa Sądu Apelacyjnego w Rzeszowie. Nie przyniosły jednak rezultatu.
- My uważamy, że część działań prezesa jest bezprawna, prezes uważa, że miał do nich prawo. Orzeknie sąd - mówi wiceprzewodniczący rzeszowskiego oddziału „Iustitii”.
Dodajmy, że jedną z decyzji prezesa, mocno krytykowanych przez sędziów z „II karnego” było podzielenie wydziału na dwa mniejsze. W ten sposób powstał III karny odwoławczy, w którym z założenia miały być rozpatrywane apelacje. Sędziowie zaprotestowali, argumentując, że to zwiększy ich obłożenie pracą. Podnosili, że mają za mało pracowników i za mało asystentów.
Dodatkowo prezes zarządził, żeby terminy spraw, również tych dotyczących najpoważniejszych przestępstw wyznaczać trzy razy w tygodniu, a pierwszą rozprawę w ciągu sześciu tygodni od momentu wpłynięcia akt. Tyle, że te najpoważniejsze liczą setki, a ostatnio zdarzyło się, że nawet ponad 1000 tomów. Takie terminy sprawiają, że sędziom trudno się nawet z aktami zapoznać, a co dopiero wydać w terminie postanowienie.
Prezesa Puchalskiego na razie w sądzie nie ma
Chcieliśmy zapytać prezesa Rafała Puchalskiego o to, czemu służyć mają wprowadzone zmiany i dlaczego dotyczą głównie jednego wydziału, ale w sekretariacie usłyszeliśmy, że prezes będzie w sądzie dopiero 9 października. Aktualnie pracuje w Krajowej Radzie Sądownictwa.
W odpowiedzi, jakiej udzielił portalowi OKO.press czytamy, że „jego działania były podyktowane jedynie troską o właściwe funkcjonowanie jednostki oraz dobro wymiaru sprawiedliwości”.
Sędziowie w swoim pozwie domagają się zaprzestania działań naruszających zasady równego traktowania oraz uchylenia trzech zarządzeń prezesa Puchalskiego, które w ich ocenie pogorszyły im warunki pracy i nakładają na nich dodatkowe obowiązki. Domagają się też odszkodowania, ale symbolicznego: po 2250 zł na osobę orz 6 tys. zł na cel społeczny za naruszenie ich dóbr osobistych.
Większość sędziów, którzy podpisali się pod pozwem ma ponad 20-letnie doświadczenie. Nigdy wcześniej nie było zastrzeżeń do ich pracy. Nie byli karani dyscyplinarnie, nie mieli skarg za jakość wydawanych orzeczeń przewlekłość prowadzonych spraw.