Sędziowie w Szczecinie czekają na nowego szefa
Od szczecińskiego sądu zacznie się rewolucja w wymiarze sprawiedliwości.
W najbliższych dniach minister sprawiedliwości powoła prezesa szczecińskiego sądu okręgowego. To będzie pierwsza decyzja kadrowa wydana na podstawie nowej ustawy, krytykowanej przez środowiska prawnicze. Prawo o ustroju sądów powszechnych daje ogromną władzę ministrowi sprawiedliwości. Może powoływać i odwoływać prezesów sądów bez pytania o zgodę kogokolwiek.
Według krytyków, minister może w ten sposób obsadzić sądy „swoimi ludźmi”, aby mieć wpływ na orzecznictwo. Do obsadzenia jest też co najmniej kilkanaście wakatów sędziowskich.
- To, kto zostanie prezesem naszego sądu będzie testem czy minister Zbigniew Ziobro będzie chciał się otoczyć posłusznymi osobami, które liczą na szybką karierę. W naszym okręgu takich karierowiczów nie ma wielu, bo chcemy normalnie pracować. Z dobrym prawem i bez polityki - mówi nam doświadczony sędzia.
Wakat na stanowisku prezesa trwa już prawie dwa miesiące. W czerwcu zakończyła się 6-letnia kadencja sędzi Haliny Zarzecznej. Taka zwłoka w nominacji dowodzi, że minister czekał z decyzją na uchwalenie nowelizacji o ustroju sądów powszechnych. Teraz nie musi pytać o opinie zgromadzenia sędziów.
Oficjalnie sędziowie spokojnie czekają na rozwój wypadków.
- Nasza praca polega na tym, aby sprawnie i prawidłowo rozstrzygać sprawy, a nie na oczekiwaniu na to, kto będzie nowym prezesem sądu - mówi sędzia Michał Tomala z sądu Okręgowego w Szczecinie.
Ziobro daruje prezesowi?
Sędziowie szczecińskiego sądu okręgowego czekają na nowego prezesa, ale stanowisko może stracić prezes sądu apelacyjnego.
To efekt prawa o ustroju sądów powszechnych, które daje nieograniczoną władze ministrowi sprawiedliwości. Ustawa weszła w życie kilka dni temu. To na jej podstawie minister powoła nowego prezesa Sądu Okręgowego w Szczecinie. Wakat trwa od dwóch miesięcy (szczegóły str. 1).
Minister sprawiedliwości może w ciągu sześciu miesięcy odwołać prezesów wszystkich sądów nie pytając się nikogo o zgodę. Zmiany mogą dotknąć Sąd Apelacyjny w Szczecinie, który dwukrotnie krytycznie wypowiadał się na temat reformy wymiaru sprawiedliwości w wykonaniu PiS.
- Zmiana (...) zmierza jedynie do pełnego podporządkowania sądownictwa władzy ustawodawczej i wykonawczej co nie ma nic wspólnego z (...) trójpodziałem władz - napisali sędziowie.
Prezesem Sądu Apelacyjnego w Szczecinie jest doświadczony sędzia Maciej Żelazowski. Został powołany już za rządów Zbigniewa Ziobry, ale jeszcze przed wejściem w życie ustawy o ustroju sądów powszechnych. Wtedy minister musiał się jeszcze liczyć z opinią kolegium sądu, które jednomyślnie poparło Żelazowskiego na prezesa. Teraz minister sam zdecyduje, czy pozostawi prezesa, czy nie wybaczy mu krytyki reformy.
Komentarz: Minister idzie do sądu
Mariusz Parkitny
Dla Kowalskiego, który ma sprawę w sądzie nie ma znaczenia, kto jest prezesem sądu, a kto przewodniczącym wydziału. Kowalski chce, aby sprawa została osądzona szybko i najlepiej na jego korzyść. Dlatego bez względu na to jaką rewolucję politycy przygotują sądom, zawsze będą osoby niezadowolone. To przeważnie ci, którzy sprawy przegrywają.
Personalia mają jednak znaczenie. Wyobraźmy sobie sytuację, że prezesem sądu okręgowego zostaje młody sędzia, z dwójką dzieci i potężnym kredytem we frankach. Trudno od niego oczekiwać, że odrzuci propozycję awansu, która złoży mu minister. Każdy ma prawo do kariery i rozwoju. Ale, czy możemy mieć już taką pewność, że politycy (jakiejkolwiek opcji) nie będą chcieli wykorzystać możliwości wpływania na takiego prezesa, który teraz będzie zależny całkowicie od ministra? Co wtedy powie Kowalski, gdy przegra proces ze Skarbem Państwa np. o odszkodowanie? Powie, że to wina sądu, bo jest zależny od ministra. W ten sposób politycy zamiast zwiększać zaufanie do sądów jeszcze bardziej je podważają. Dlatego lepiej jeśli od wymiaru sprawiedliwości polityka trzyma się z dala.
I na koniec. Według statystyk sprawy w szczecińskich sądach są rozpatrywane z roku na rok coraz szybciej.