Rozmowa z dr. Sławomirem Drelichem z Wydziału Politologii i Studiów Międzynarodowych UMK w Toruniu, nauczycielem I LO w Inowrocławiu.
- 1 czerwca Sejm należeć będzie do dzieci i młodzieży. Aby uczestniczyć w obradach uczniowie muszą przygotować pracę na temat „Przestrzeń publiczna jako miejsce wolne od symboli propagujących systemy totalitarne”. Będą też rozmawiać o ustawie o zakazie propagowania komunizmu i innego systemu totalitarnego. Czy to dobra tematyka?
- Temat został wybrany bardzo nieszczęśliwie. Jest niedostosowany do wiedzy historycznej gimnazjalistów, a nawet uczniów klas pierwszych i drugich szkół licealnych. Historia dwudziestego wieku jest nauczana dopiero w klasie pierwszej szkoły średniej. Oznacza to, że gimnazjalista o drugiej wojnie czy czasach komunizmu wcale się jeszcze nie uczył. Tak więc, na zadany temat mogliby podyskutować w Sejmie jedynie uczniowie ostatnich klas szkół średnich, ale oni 1 czerwca zajęci będą maturą.
- W takim razie, czy w ogóle dyskutować o totalitaryzmie i zakazie propagowania komunizmu?
- Sama idea nie jest zła. Temat dekomunizacji wart jest poruszenia. Ale czy powinno się to robić z 13-, 14- czy nawet 15-latkami? Gimnazjaliści sugerować się będą poglądami rodziców. Młodzież szkół średnich może jedynie sięgać po hasła i poglądy polityków wypowiadane w mediach. Nie będzie dyskusji, tylko powtarzanie zasłyszanych opinii. A przecież nie o to chodzi. Już raz, 1 czerwca ubiegłego roku, młodzież weszła w buty polityków i doprowadziło to do kłótni na sali obrad.
- Warto więc organizować obrady Sejmu Dzieci i Młodzieży?
- Oczywiście, że tak. Przecież one uczą konkretnego uczestnictwa w życiu obywatelskim oraz uczestnictwa w dyskusji. Trzeba je jednak organizować z głową i sięgać po bezpieczne tematy, odpowiadające poziomowi wiedzy gimnazjalisty i ucznia szkoły średniej. Sejmy w dniu 1 czerwca organizowane są od 1994 roku. W ich trakcie młodzież dyskutowała o prawach dziecka i o tym, jaka powinna być szkoła. Uważam też, że nie można unikać tematów historycznych. Trzeba je jednak dobierać tak, by młodych łączyły, a nie dzieliły.