Sejmik województwa podlaskiego. Marszałek narodził się w bólach
Bunt w PiS, poszukiwanie podlaskiego „Kałuży”, sensacyjny przewodniczący sejmiku i dwie sesje jednego dnia.
Takie było pierwsze spotkanie nowych radnych województwa. Ostatecznie udało się wybrać marszałka. Po wielu przerwach i naradach został nim Artur Kosicki, radny PiS z Białegostoku. - Chciałbym podziękować radnym PiS, że mimo burzliwego początku sesji jesteśmy jedną drużyną. Zapraszam wszystkich radnych byśmy wspólnie pracowali na rzecz województwa - mówił tuż po ogłoszeniu wyników nowy marszałek.
Nie przesadzał mówiąc o burzliwym początku. Takiego przebiegu pierwszej sesji nowego sejmiku trudno było się spodziewać. Wydawało się raczej, że wszystko jest już dogadane i ustalone. Przyszły rekomendacje z centrali PiS kto ma być przewodniczącym sejmiku, kto ma wejść do zarządu (w tym dwóch polityków spoza radnych: Jakub Fic i Marcin Sekściński - obaj byli na sali). - W ciągu trzech godzin powinniśmy wszystko załatwić - mówił nam tuż przed sesją jeden z radnych PiS.
Na wybór marszałka radni potrzebowali jednak o wiele więcej czasu i aż dwóch sesji jednego dnia. Zaczęło się sensacyjnie od wyboru przewodniczącego sejmiku. PiS, które w 30-osobowym sejmiku ma większość i 16 radnych zgłosiło Marka Komorowskiego. Koalicja Obywatelska i PSL wystawiły wspólnego kontrkandydata - Karola Pileckiego. I opozycja wygrała. Pilecki otrzymał 16 głosów, Komorowski - 11 głosów. Trzy głosy były nieważne.
- Przyznać się, który to Kałuża - uśmiechali się pod nosem radni z Platformy i PSL, nawiązując do historii radnego z sejmiku śląskiego, który przeszedł z Koalicji Obywatelskiej do PiS.
W podlaskim PiS zapanował popłoch. Stało się jasne, że w klubie koalicyjnym (PiS, Porozumienie, Solidarna Polska) doszło do buntu. Ponoć najwięcej emocji wzbudziła rekomendacja z Nowogrodzkiej, by do zarządu wziąć ludzi spoza radnych.
- Dwa głosy PiS oddane na Karola Pileckiego dają do myślenia. Natomiast trzy głosy nieważne odbieram jako protest radnych PiS przeciwko rozwiązaniu proponowanemu przez Nowogrodzką czyli wprowadzeniu do zarządu województwa podlaskiego osób spoza sejmiku. W historii naszego województwa były dwie takie próby, zakończyły się niepowodzeniem. Myślę, że radni o tym pamiętają - komentował zamieszanie były marszałek i radny KO Jarosław Dworzański.
Przerwy się przedłużały, a klub PiS się naradzał. Do urzędu marszałkowskiego przyjeżdżali za to kolejni politycy PiS. W końcu radni tej partii wrócili na salę obrad, ale wtedy pierwsza sesja została zamknięta. Pojawił się za to wniosek o sesję nadzwyczajną, która została zwołana tego samego dnia, ale na godz. 16. Był tylko jeden punkt: wybór marszałka województwa.
Tym razem klub PiS przyszedł na nią zdyscyplinowany i dogadany. Nawet zgłosił wniosek o rozszerzenie porządku obrad o odwołanie przewodniczącego sejmiku. Ten nie został jednak uwzględniony. Został za to zgłoszony kandydat na marszałka. Zgodnie z wolą Warszawy został nim Artur Kosicki. Swojego kandydata miała też koalicja KO - PSL. Zgłosiła Stefana Krajew-skiego. Głosowanie było tajne. Ostatecznie więcej głosów uzyskał Kosicki (16). Krajewski otrzymał dwa głosy mniej.
- Klub Prawa i Sprawiedliwości wybrał marszałka. Padło na mnie, za to jeszcze raz serdecznie dziękuję - mówi Kosicki. Zapewnia, że zaczyna się nowa jakość w polityce. - Uważam, że damy radę. Dotrzymaliśmy słowa w rządzie, dotrzymamy też w samorządzie. Zrobimy tak, że województwo podlaskie będzie jednym z liderów jeśli chodzi o rozwój gospodarczy, wykorzystywanie środków unijnych.
- Są pewne korekty do tego, co zostało zarekomendowane, ale to trzeba spokojnie, w cywilizowany sposób przedyskutować - podkreśla Kosicki. Może być tak, że do zarządu nie wejdą politycy spoza radnych.