Wpływa na naszą urodę i jest najlepszym lekarstwem w chorobie - o roli miłości w naszym życiu rozmawiamy z Krzysztofem Koroną, psychologiem i seksuologiem klinicznym.
Krystyna Prońko śpiewała „jesteś lekiem na całe zło”. Czy w tych samych słowach moglibyśmy mówić o miłości?
Zdecydowanie. Udowodniono to zresztą naukowo. Miłość jest lekarstwem, szczególnie pomaga osobom z zaburzeniami psychosomatycznymi, które mają powiązanie z psychiką człowieka. Jeśli chorzy są kochani przez bliskich i same kochają, mają większe pokłady motywacji do radzenia sobie z chorobą i zdecydowanie szybciej dochodzą do zdrowia niż osoby, które tej miłości nie doświadczają. W szczególności dotyczy to osób w podeszłym wieku.
Czy nadal mówimy o chorych?
I tak, i nie. Musimy zdawać sobie sprawę z tego, że osoby starsze i osamotnione szybciej umierają niż te, które doznają miłości i mają dla kogo żyć.
A jak to jest z zakochaniem - mówimy „cała promieniejesz”. Czy faktycznie miłość wpływa na nasz wygląd?
Absolutnie! Tutaj także powołam się na badania naukowe, z których wynika, że twarz człowieka zakochanego jest zupełnie inna w stanie miłosnego uniesienia. Spłycają się zmarszczki, w oczach pojawia błysk, częściej także uśmiech. To wszystko efekt przeżywania pozytywnych emocji. Co więcej, jeśli przeżywamy miłość erotyczną na wysokim poziomie, to w sposób oczywisty dbamy o nasz wygląd intensywniej. Mężczyźni częściej odwiedzają siłownię, a kobiety korzystają z zabiegów upiększających, dbają o linię.
Nasze samopoczucie też się w sposób oczywisty odmienia.
Powiem więcej - gdy jesteśmy zakochani, odkrywamy w sobie różnego rodzaju talenty. Nasz umysł zaczyna produkować nowe treści, a my nagle tworzymy poezję, sięgamy po pędzel, śpiewamy, tańczymy... Jak wyglądałaby na przykład twórczość Mickiewicza, gdyby nie był zakochany? Z pewnością część utworów nigdy by nie powstała.
A gdy stan zakochania minie...
Rzeczywiście, miłość erotyczna nie jest stała - tak jak każde inne emocje podlega różnym poziomom nasycenia. Na początku w stanie zakochania jesteśmy na najwyższym poziomie uniesienia umysłowego, które, jeśli rozwija się w szczęściu i zmierza w kierunku budowania rodziny, ewoluuje w dojrzałą miłość. Po 30 latach małżeństwa nie możemy na pewno mówić o tych samych uczuciach i emocjach, które towarzyszyły nam na początku związku. Ale pojawiają się zupełnie nowe uczucia i doświadczenia. Dojrzała miłość, budowana różnego rodzaju wydarzeniami, często kryzysowymi, które wynikają z życia, i wzmacniana umiejętnościami radzenia sobie w trudnych sytuacjach, po kilkudziesięciu latach zostaje „obudowana” przyjaźnią. To najwyższy stopień rozwoju miłości, ponieważ para nie myśli wyłącznie w kategoriach erotycznych, lecz także potrafi się wspierać w trudnych sytuacjach.
A co powie Pan o opiniach „to nie miłość, to przyzwyczajenie”. Jak je odróżnić?
Jeśli mówimy o przyzwyczajeniu, oznacza to, że wygasła miłość erotyczna i para weszła w stan tak zwanego białego małżeństwa. Wygaśnięcie libido, szczególnie w pewnym wieku, może być spowodowane czynnikami zdrowotnymi. Potrzeba seksu, także w podeszłym wieku, to oznaka zdrowia, pamiętajmy o tym. Jeżeli oboje partnerzy tracą ochotę na seks, para nie doświadcza dramatów i rozdarć wewnętrznych. Gorzej, gdy jedno z partnerów traci popęd seksualny, a drugie musi sobie radzić z napięciami seksualnymi. Jeśli mówimy o wielkiej miłości, to nawet gdy jedno z partnerów nie może uprawiać seksu, udaje się znaleźć rozwiązanie. Pamiętajmy, że seks to nie tylko stosunek. Miłość erotyczna może być pielęgnowana przez dotyk, przytulenie. Para, która po 40 latach małżeństwa potrafi zaspokajać własne potrzeby seksualne, osiąga największy wymiar przyjaźni i miłości.