Seksworkerka ze Szczecina opowiada o kulisach swojej pracy
Kitty Tease lub po prostu Patrycja. Na co dzień zajmuje się produkcją i reżyserią filmów, w których gra główną rolę. Mówiąc prościej, pracuje na czacie erotycznym. Jest inteligentną, uprzejmą dziewczyną, która sprawnie działa w świecie seksworkingu, przy okazji obalając mnóstwo stereotypów na temat sprzedaży usług seksualnych.
Seksworkerka, czyli kto?
- Seksworkerką jest striptizerka, escort, domina, aktorka porno, cam girl itd. Jest wiele sektorów seksworkingu, więc nie da się odpowiedzieć jednym zdaniem na to pytanie. Nie zapominajmy też, że pracą seksualną zajmują się również mężczyźni i osoby transpłciowe.
Zdarzyło się, że ktoś nazwał Cię prostytutką?
- Nikt mi w twarz tego nie powiedział, ale wiadomo - w Internecie można przeczytać przeróżne rzeczy. Nie uważam jednak, żeby określenie „prostytutka” było obraźliwe. Więc jeżeli ktoś w przyszłości mnie tak nazwie, nie poczuję się urażona. Moim zdaniem będzie to pokaz braku świadomości i niewiedzy ze strony tej osoby, bo cam girl to nie escort. To są dwa odrębne sektory pracy seksualnej. Tak, moja praca, to seksworking i tak - bycie escort to również seksworking. Wszyscy siedzimy w jednej branży, ale w innych sektorach. Nie robię do własnego gniazda i zawsze stanę murem za każdą pracownicą seksualną i każdym pracownikiem seksualnym. Nie uważam się za „lepszą”. Jesteśmy równi. Wspieranie siebie nawzajem i walka o nasze wspólne prawa jest bardzo ważna.
W zasadzie wyobrażam sobie, że Twoja praca jest jak każda inna. Wstajesz rano, szykujesz się: malujesz, czeszesz, jesz śniadanie, później włączasz komputer i zaczynasz. Tylko czy od strony "technicznej" też wygląda to tak samo? Masz założoną firmę, płacisz podatki, wystawiasz faktury?
- To, co robię jak najbardziej jest legalne, ale żeby odprowadzać od tego podatki w krajach, w których nie ma dekryminalizacji lub legalizacji pracy seksualnej, trzeba się sporo nagimnastykować. Wolę jednak nie zdradzać trików, jak to robić lub jak tego nie robić. Praca seksualna nie jest do końca uregulowana prawnie, przez co osoby z niektórych sektorów seksworkingu nie mogą np. odprowadzać podatków. Nie mogą, ponieważ wtedy państwo pełniłoby rolę sutenera, to z kolei nie byłoby zgodne z polskim prawem. Niestety w Polsce osoby trzecie są kryminalizowane w pracy seksualnej.
A jeśli chodzi o proces produkcji Twoich pokazów - jaki sprzęt jest Ci potrzebny do realizacji nagrań? No i gdzie szukasz inspiracji?
- Pracuję na komputerze stacjonarnym, który był robiony pod rozmowy wideo. Wydajny komputer jest jedną z najważniejszych rzeczy w tej pracy. Oprócz tego potrzebna jest bardzo dobrej jakości kamera internetowa i szybki Internet. Do pokazów na żywo, jak i kręcenia filmików używam kamerki internetowej. Inspirację czerpię dosłownie od każdego i ze wszystkiego. Staram się nikogo nie kopiować. Robiąc zakupy, obojętnie czy to w sklepie z ubraniami, kosmetykami czy artykułami spożywczymi, często zastanawiam się nad danymi produktami, czy mogłabym je wykorzystać w pracy.
Zdarzają Ci się też klientki? Wiele osób w naszym społeczeństwie myśli, że kobiety nie oglądają porno.
- Kobiety jak najbardziej oglądają porno. Jeśli chodzi o moich klientów, to zdecydowana większość osób wchodzących do mnie na czat lub kupująca moje porno, to mężczyźni.
Zdarzają się nietypowe prośby, szczególne fantazje do spełnienia?
- Klienci mogą zamówić u mnie film, który jest robiony tylko dla nich, ale bardzo rzadko zdarzają mi się „dziwne” prośby. W zasadzie nie wiem co to znaczy, bo każdy ma inne granice i inne fetysze. Oczywiście nie muszę i nie zgadzam się na wszystko. Wydaje mi się, że klientom najbardziej podoba się, że film jest robiony specjalnie dla nich i nikt więcej go nie zobaczy. Każdy może mniej więcej określić w co powinnam być ubrana, jakich gadżetów erotycznych użyć i w jakich pozycjach się zaprezentować.
Takie wirtualne relacje mają szansę przenieść się do świata rzeczywistego? Czy to, co się dzieje w świecie internetu, zostaje w sieci?
- W moim przypadku to, co się dzieje w świecie internetu, tam zostaje. Oczywiście mam stałych klientów, ale są to relacje na zasadzie ja - konsument, który płaci mi za daną usługę i tyle. Jeszcze raz podkreślam, że nie robię wszystkiego, co klient sobie zażyczy. Pracownice i pracownicy seksualni sami wyznaczają granice. W naszej pracy nie ma zasady „klient ma zawsze rację”. Dodam, że bardzo nie lubię tego powiedzenia.
Na socjologii uczono mnie, że seksworking to patologia społeczna, z kolei na kulturoznawstwie, że nie wolno stereotypizować. Nie gryzie Ci się to ze sobą?
- Uważam, że nie wolno stereotypizować i jednym z największych stereotypów jest właśnie to, że seksworking to patologia. To dla nas bardzo krzywdzące. Przez takie tezy my, jak i nasza praca, nie są traktowane poważnie. Trafiłam do tej branży przez przypadek. Osoby, które w niej poznałam, to inteligentni, otwarci i tolerancyjni ludzie z ogromną samoświadomością. Owszem, są wyjątki, jak wszędzie, ale nie można wrzucać wszystkich do jednego worka. Spychanie pracy seksualnej „poza margines” bierze się z niewiedzy, ale ogromny wpływ na to ma sama tabuizacja seksu. Ludzie nie potrafią rozmawiać między sobą poważnie o seksie i seksualności. Jeśli już, to przychodzi im to z ogromnym trudem. I właśnie to moim zdaniem jest sporym problemem. Problemem, który pociąga za sobą stygmatyzację pracy seksualnej.
Z jednej strony boimy się mówić o seksie, z drugiej strony „videomodelka poszukiwana” - to w Szczecinie jedno z najpopularniejszych ogłoszeń o pracę. Czytałam, że Ty również pracowałaś w studiu z innymi dziewczynami. Branża ma tak duże zapotrzebowanie?
- Zaczynałam od pracy w studio kamerkowym. Spędziłam w nim prawie rok. Na początku nie zarabiałam dużo, ale potem wdrożyłam się w temat i z miesiąca na miesiąc zarabiałam coraz więcej. W końcu postanowiłam odejść i rozpocząć własną działalność, bardziej profesjonalną. Musiałam to zrobić po cichu, żeby nikt się o tym nie dowiedział, by nie rozeszło się, że planuję odejść.
Skąd te obawy? Praca reklamowana jest jako legalna.
- Szefostwo przed odejściem daje do podpisania weksel i grozi, że jeżeli go nie podpiszesz, to nie dostaniesz ostatniej wypłaty. Ja tam pracowałam na czarno, więc odeszłam bez wypowiedzenia, z dnia na dzień. Wszystko wcześniej dokładnie zaplanowałam. Niecały miesiąc po odejściu ze studia zaczęłam pracować w domu. Na własną rękę działam już ponad dwa lata. Nie polecam pracy w studio kamerkowym, choć przyznaję, że przy pracy w domu jest zdecydowanie więcej roboty, niż w cudzej firmie. Wydaje mi się, że praca w studio to dobra opcja dla osób, które nie mają warunków na to, by działać na własną rękę lub dla osób, które po prostu wolą pracować „od 9 do 16”.
Ciekawi mnie czy Twoja rodzina, znajomi, ludzie z bliższego lub dalszego otoczenia wiedzą czym się zajmujesz?
- Od początku nie ukrywałam tego, co robię. Od najbliższych mi osób mam ogromne wsparcie. Wśród dalszych znajomych moja praca zrobiła spory przesiew, ale uważam, że dobrze wyszło. Teraz wiem, kto jest wart mojego czasu. Dzięki tej robocie poznałam mnóstwo cudownych osób. Cieszę się, że wszystko tak się potoczyło, a ludzie, którzy się ode mnie odsunęli, zostali zastąpieni przez naprawdę wartościowe osoby.
Dziewczyny z czatów powszechnie uważane są za anonimowe, ale Ty nie jest anonimowa. Nie wstydzisz się rozmawiać, w internecie krążą wywiady z Tobą i z Twoimi zdjęciami. Jest w tym coś głębszego? Swoją postawą próbujesz zmienić coś w społeczeństwie?
- Staram się wykorzystywać okazje po to, by głos pracowników seksualnych był usłyszany. Cały czas za mało mówi się o prawach pracownic i pracowników seksualnych, jak i samej pracy seksualnej bez patologizacji i oceniania. Bardzo ważne jest, żeby dać seksworkerom i workerkom przestrzeń do tego, żeby mogli i mogły mówić o swoich prawach i pracy. Jeżeli chociaż jedna osoba zmieni nastawienie i sposób myślenia po przeczytaniu wywiadu ze mną, to dla mnie jest to bardzo wiele.